Skip to main content

PlayStation VR - wrażenia z gier startowych

Wirtualna wycieczka w nieznane.

PlayStation VR jest już dostępne w sklepach. Wraz z urządzeniem na półki trafił też komplet rozmaitych gier, a portfolio będzie się ciągle powiększać. Wielu użytkowników i dziennikarzy podkreśla, że VR - jak niegdyś konsole - potrzebuje tzw. system-sellera. Perełki, która pociągnie za sobą sprzedaż i popularność gogli. W tytułach startowych takiej gry nie ma, ale i tak zestaw wygląda naprawdę ciekawie, szczególnie na tle konkurencji.

Cieszy, że wiele z pierwszych gier na PlayStation VR zostało w pełni spolonizowanych, łącznie z dubbingiem. Pozwala to wierzyć, że Sony traktuje to urządzenie niezwykle poważnie i zamierza je wspierać od samego początku.

Zobacz także:


PS VR - demo disc

W pudełku z urządzeniem otrzymujemy dysk, na którym znajduje się osiem wersji demonstracyjnych gier: RIGS, PlayStation Worlds, Driveclub VR, Tumble VR, Battlezone, EVE: Valkyrie, Headmaster, Wayward Sky. Komplet z pewnością dostarczy kilku fajnych wrażeń, choć jest to zaledwie wycinek zabawy. Pozwala też sprawdzić, w których grach z wirtualną rzeczywistością będziemy czuli się komfortowo.


PlayStation VR Worlds

To chyba najlepszy wybór na początek. W tym minizestawie, w pełni spolonizowanym, znajdują się cztery tytuły: The London Heist, Ocean Descent, Scavengers Oddysey i VR Luge. Pierwszy oferuje chyba najbardziej wyjątkowe przeżycia spośród całej linii startowych gier na PS VR. To krótki kryminał, w którym bierzemy udział w kilku następujących po sobie rozdziałach opowieści. Postać zawsze umieszczona jest w jednym miejscu, a interakcji dokonujemy rękoma.

O ile posiadamy dwa kontrolery PS Move, doświadczenie w The London Heist staje się niezwykle realne. Możemy podnosić przedmioty, zapalać cygaro, przykładać telefon do ucha i wreszcie strzelać w dwóch dłuższych sekwencjach. W trakcie wymiany ognia, sami możemy się schylać, a PS Move traktujemy jak pistolet i jest to naprawdę fajne uczucie. Tutaj też pojawiają się problemy z odpowiednim wykrywaniem ruchu i kierunku, ale jak na pierwszą tego typu propozycję, jest i tak nieźle.

Ocean Descent to tytuł, który był pokazywany przez Sony w zwiastunach i prezentacjach. Zanurzamy się w podwodny świat, by ostatecznie stawić czoło rekinowi. Nie wykonujemy tu żadnych interakcji, a całość jest raczej swego rodzaju interaktywnym filmem animowanym. Przeżycie jest jednak wyjątkowe. Mała podpowiedź: jeśli będziecie gościć znajomych i włączycie Ocean Descent, warto śledzić ruchy rekina i w odpowiednim momencie pociągać osobę z goglami VR za ręce i nogi. Efekt gwarantowany.

Scavengers Oddysey w pierwszych minutach zapowiada się niezwykle interesująco. Zasiadamy za sterami mecha i ruszamy w kosmos, by wypełnić misję. Niestety, szybko okazuje się, że skakanie po niewielkich meteoroidach i gwałtowne obracanie goglami, może spowodować nudności i zawroty głowy. Wydaje się, że głównym problemem jest brak siły grawitacji, wówczas gdy powinna ona wystąpić. Nie jesteśmy w stanie odpowiednio zinterpretować tej sytuacji, stąd problemy.

Z kolei VR Luge to prosta „gra przyszłości”, która najbardziej przypomina nadmorskiego cymbergaja. Gramy w zasadzie głową, odbijając piłkę do przeciwnika w korytarzu. Całkiem przyjemne, ale nie jest to nic, co przyciągnie nas na dłuższą chwilę.


Tumble VR

Jeden z naszych faworytów całej linii pierwszych gier na PS VR. Mamy do czynienia z grą logiczną, która doskonale wykorzystuje wszystkie zalety wirtualnej rzeczywistości. Pomysłem wyjściowym jest najzwyklejsze budowanie wieży z klocków. Klocki podnosimy i obracamy za pomocą kontrolera Move, a następnie układamy je w odpowiedni sposób, by osiągnąć dany cel, np. zbudować jak najwyższą wieżę.

Kolejne etapy wprowadzają jednak rozmaite wariacje bazowego pomysłu, jak choćby układanie luster, by odpowiednio skierować laser. Z czasem rośnie też poziom trudności, a wyzwanie zwiększa się na tyle, że musimy zacząć główkować i próbować różnych kombinacji.

Tumble VR to naprawdę świetna zabawa dla całej rodziny (przypomnijmy, że PlayStation VR zalecane jest dla osób w wieku minimum 12 lat), z polską wersją językową. Nie jest to tytuł, który od razu się znudzi, a w dodatku można przy nim spędzić z goglami na głowie zdecydowanie najwięcej czasu, bez żadnych problemów ubocznych.


EVE: Valkyrie

Bez wątpienia jedna z najbardziej spektakularnych gier na PS VR. Wcielamy się w pilota statku kosmicznego i bierzemy udział w całkiem zgrabnie przygotowanej kampanii fabularnej oraz walkach w trybach sieciowych. Pierwsze wrażenie, gdy zasiadamy w kokpicie i zostajemy wystrzeleni ze statku-bazy jest po prostu fantastyczne. Czujemy, że naprawdę jesteśmy w przestrzeni kosmicznej, a mniejsze statki i większe okręty kosmiczne wokół tylko potęgują niezwykłe doświadczenie.

Szkoda, że sterowanie zostało ograniczone tylko do pada, który w tego typu tytułach i w szczególności w VR nie jest idealnym kontrolerem. Twórcy mogli pokusić się o wykorzystanie PS Move, jako dwóch głównych drążków sterowania. Trzeba też podkreślić, że choć Eve wydaje się grą znakomitą dla trybu VR, wiele osób może odczuwać zawroty głowy. Zjawisko jest niezwykle realistyczne: czujemy się, jakbyśmy byli zawieszeni w próżni i wykonywali akrobacje statkiem kosmicznym. Zawroty mogą częściowo ustąpić po pewnym czasie. Z pewnością jest to sprawa indywidualna. Jeśli do tego zaczniemy odpowiednio sterować statkiem, mamy szansę na nieco dłuższą niż tylko kilkunastominutową sesję.


Rez Infinite

Klasyczna, zręcznościowa gra muzyczna od Tetsuyi Mizuguchiego w nowym, wirtualnym wcieleniu wciąż przynosi sporo przyjemności. W trakcie podróży przez cyberprzestrzeń musimy zestrzeliwać pojawiające się obiekty, najlepiej w odpowiedniej sekwencji. Tytuł umiejętnie wykorzystuje możliwości VR, jest bardzo stylowy, ale nie jest to gra, z którą chcemy spędzić długie godziny.


RIGS

Choć gra wygląda naprawdę świetnie i ma bardzo ciekawą rozgrywkę (futurystyczny mecz, w którym udział biorą mechy), największym problemem są po raz kolejny zawroty głowy i nudności. W grach tego typu wymagana jest zręczność i szybkość - nie są to elementy, które dobrze sprawdzają się w wirtualnej rzeczywistości. Sesja nie może być więc zbyt długa. Błyskawiczne skoki, unikanie, poruszanie się tak, jak w tradycyjnych strzelankach, a do tego celowanie głową - wszystko to jest niezwykle wymagające dla naszych zmysłów. Tutaj zaangażowanych chyba zbyt mocno.


Super Stardust Ultra VR

Kolejna odsłona nieśmiertelnego Super Stardust (kto by pomyślał, że premiera pierwszej części miała miejsce ponad 20 lat temu na Amigę). Tym razem gra otrzymuje wsparcie dla wirtualnej rzeczywistości i jest to bardzo udany zabieg. Ponownie więc wcielamy się w pilota, który musi bronić planetę przed asteroidami i atakiem obcych. Nie zmieniła się formuła: planetę widzimy z pewnej perspektywy, z góry, a nasz statek porusza się po tej samej płaszczyźnie, gdzieś na orbicie.

Wersja na PlayStation VR w zasadzie niczym się nie różni od wydanej w ubiegłym roku edycji na PlayStation 4. Twórcy nie wykorzystują wirtualnej rzeczywistości w jakiś nowy sposób. Jest to raczej miły dodatek, ale dobrze zaprojektowana gra na zwykłe ekrany wciąga w ten sam sposób także z goglami VR.


Battlezone VR

Bardzo przyjemna gra zręcznościowa, w której siadamy za sterami futurystycznego czołgu. Z początku może się wydawać, że to kolejny tytuł, w którym zaraz pojawią się zawroty głowy, ale tak nie jest. Choć koncepcja rozgrywki jest prosta, w wirtualnej rzeczywistości oczywiście wrażenia są o wiele ciekawsze. Czołg porusza się bardzo zgrabnie, nie jest za szybki, ale też nie jest zbyt wolny. Korzystanie z pokładowych dział i wyrzutni także jest bardzo przyjemne, mimo że przeciwnicy zachowują się w dość schematyczny sposób.


DriveClub VR

Gry wyścigowe wydają się być doskonałe do wirtualnej rzeczywistości i rzeczywiście tak jest. DriveClub VR to pełnoprawna edycja, przygotowana specjalnie dla posiadaczy gogli od PlayStation. Pierwsze wejście do kokpitu, pierwszy wyścig to oczywiście wielkie emocje i poczucie autentycznego przebywania w środku. Ponownie jednak potrzeba czasu, aby przyzwyczaić się do tego dziwnego wrażenia braku siły grawitacji na zakrętach.

Jeszcze silniejsze wrażenie autentyczności odczują posiadacze kierownicy - cóż więcej potrzeba do cieszenia się symulacją wyścigów samochodowych? Prawdopodobnie odpowiedzią na to pytanie jest oprawa graficzna. Wersja VR jest, niestety, dość mocno okrojona pod tym względem. I choć przynosi naprawdę masę dobrej zabawy, świat wokół przypomina troszeczkę tytuły samochodowe z dawnych automatów do gier.


Bound VR

Gra polskiego studia Plastic została całkiem dobrze przeniesiona do wirtualnej rzeczywistości, ale to wciąż ten sam tytuł, który poznaliśmy w sierpniu tego roku - ze wszystkim wadami rozgrywki i zaletami intrygującej wizji artystycznej. W goglach VR gra potrafi zaskoczyć niewielkimi błędami technicznymi, jak przenikającymi się teksturami, gdy niefortunnie ustawimy kamerę. Miły polski akcent wśród tytułów startowych PlayStation VR.


Here They Lie

Twórcy horrorów z pewnością sięgną po technologię VR w projektowaniu swoich gier. Here They Lie jest typowym przedstawicielem gatunku, nieszczególnie odkrywczym i raczej sztampowym fabularnie, ale granie w wirtualnej rzeczywistości wszystko zmienia. Obracając głową i rozglądając się, cały czas czujemy emocje, choć straszeni jesteśmy raczej w typowy sposób: zmianą światła, dźwiękiem czy tajemniczymi postaciami.

Przy okazji Here They Lie obserwujemy, jakie wyzwania czekają przed twórcami gier tego typu. Poruszanie się postacią - wszystko widzimy w trybie pierwszej osoby - jest nieintuicyjne, a średniej jakości tekstury i niskiej jakości oprawa nie pomagają we właściwym odbiorze gry.


Na naszych łamach znajdziecie w najbliższych tygodniach i miesiącach recenzje wszystkich najważniejszych gier na PlayStation VR.

Zobacz także