PlayStation VR2 - recenzja i test
Sony wreszcie porządnie wkracza do świata VR.
Nadchodzi chwila wyczekiwana nie tylko przez entuzjastów VR, ale też osób, które po raz pierwszy chcą wkroczyć w świat wirtualnej rzeczywistości. 22 lutego Sony wypuszcza swój next-genowy headset PlayStation VR2, a wraz z nim debiutuje szereg gier startowych.
Miałem okazję zapoznać się z PS VR2, którego recenzencki egzemplarz otrzymałem od PlayStation na czas testów. W skrócie: jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. PlayStation VR2 imponuje pod wieloma względami i trudno doszukać się w nim poważniejszych wad. To zabawa w czystej postaci.
Jednocześnie mimo że gogle i kontrolery są niezwykle lekkie, czuć, że trzyma się w dłoniach sprzęt klasy premium. To z pewnością nie jest zabawka.
Śledzenie ruchu w PlayStation VR2 działa doskonale. W końcu mogę się odwrócić od telewizora
Do tej pory sporo grałem na pierwszym PS VR i różnice są kolosalne. Nie tylko graficznie, ale też pod względem wygody i przemyślanych, sprytnych rozwiązań. To urządzenie o kilka klas przewyższające poprzednika.
Najbardziej cieszy mnie precyzjne śledzenie ruchów głowy i dłoni, które jest kluczowe dla komfortu rozgrywki. Nie ma znaczenia, czy macham rękami przy ziemi, za plecami, przy samych goglach - pozycja kontrolerów Sense jest idealnie przenoszona na obraz, wprost do gry.
To dla mnie szczególnie ważne, bo jako posiadacz pierwszego PS VR wiem, jak trudna była współpraca z tym sprzętem. Przypomnijmy, że poprzednik PlayStation VR2 potrzebował do funkcjonowania kamery, która wykrywała pozycję świecących elementów na headsecie oraz kolorowych kulek na pałeczkach kontrolerów PS Move (sięgających jeszcze PlayStation 3!). Zbyt jasno w pokoju? Zapomnij o precyzyjnym śledzeniu. Ręce za plecami lub odwrócenie się tyłem do kamery? Można powiedzieć trackingowi do widzenia.
PS VR2 korzysta ze znacznie nowocześniejszych rozwiązań, bo do śledzenia używa wbudowanych w gogle kamer oraz serii sensorów, którymi wręcz obłożone są kontrolery Sense - oczywiście pod obudową. I różnica jest kolosalna. Cóż za wolność poczułem, kiedy bez problemu mogłem się odwracać od telewizora i kontynuować zabawę.
Przy naturalnym oświetleniu pokoju i podczas gry na stojąco nie miałem żadnych problemów ze śledzeniem, ale wieczorami, przy świetle sztucznym i grze na siedząco, zdarzało się, że obraz nieprzyjemnie „pływał”, mimo że nie ruszałem głową. W skrajnych przypadkach PS VR2 w ogóle „gasiło” mi na chwilę grę, wyświetlając komunikat, że nie może śledzić otoczenia.
Wszystkie te problemy minęły, kiedy w opcjach konsoli włączyłem dodatkową metodę śledzenia dla PS VR2 - wyświetlaną na telewizorze ramkę, którą rozpoznają kamery w goglach i używają jako kolejnego punktu odniesienia. Ramka sprawia, że obraz z grą na telewizorze jest mniejszy, co może nieco przeszkadzać osobom oglądającym zabawę obok, ale z pewnością eliminuje ewentualne kłopoty trackingu.
Miło mi również oznajmić, że gogle są naprawdę lekkie i bardzo wygodne. Waga jest tak mała, że aż trudno uwierzyć, że kryje się tam tyle komponentów.
Nawet dziecko poradzi sobie z obsługą PS VR2, ale przewód między nogami daje się we znaki
PS VR2 jest podłączane do PS5 za pomocą przewodu i jest to zarówno wada, jak i zaleta. Zaletą jest to, że headsetu nie trzeba ładować, a wadą to, że kabel daje się we znaki podczas rozgrywki. Plącze się między nogami, a kiedy gra wymaga schylania się, zsuwa się zza pleców na dół, co wymaga ponownego umieszczenia go z tyłu (taka pozycja jest najwygodniejsza). Wszystko zależy od gry, ale w przypadku tytułów wymagających schylania kombinowałem nawet z przytwierdzaniem przewodu do koszulki za pomocą spinacza.
Całe szczęście, że przewód jest tylko jeden. Wychodzi on bezpośrednio z gogli i wystarczy wpiąć go w port USB-C z przodu konsoli. Gotowe! Można już grać. Przypomnę tylko, że pierwsze PS VR miało w pudełku całą tonę kabli i adapter, a podłączenie tego całego zestawu przypominało próbę złożenia rakiety NASA. Tym razem w pudełku mamy tylko headset, dwa kontrolery, słuchawki douszne z wymiennymi nakładkami, standardowy przewód do ładowania kontrolerów oraz gwarancję i instrukcję.
Instrukcję przeczytacie tylko raz (o ile w ogóle), bo PS VR2 jest dziecinnie proste w obsłudze. Po podłączeniu gogli, włączamy je jednym przyciskiem, potem znów pojedynczymi naciśnięciami włączamy kontrolery. Zakładamy gogle na głowę, czujnik pomiędzy soczewkami to wykrywa i wyświetla obraz w headsecie. Zaciskamy opaski kontrolerów, chwytamy je i jesteśmy gotowi do zabawy.
Kontrolery są jak małe, podzielone na pół DualSense, ale mają jeszcze śledzenie nacisku palców
Kilkukrotnie przywołałem już kontrolery Sense, więc warto się nad nimi pochylić. Przede wszystkim dobrze leżą w dłoni i są zaskakująco lekkie - zdecydowanie lżejsze, niż sugeruje ich wygląd. Jednakże za niewielką wagą nie idzie wrażenie taniości materiału czy przycisków. Czuć, że to sprzęt wysokiej klasy.
A czuć to chociażby po tym, że gałki analogowe są sprężyste i wytrzymałe - dokładnie takie, jak w DualSense z PS5, tylko w pomnniejszonej wersji. Podobnie sprawa wygląda z triggerami i przednimi przyciskami, które wciska się delikatnie, ale jednocześnie sprawiają wrażenie, jakby miały wytrzymać długie lata grania. To jest po prostu sprzęt do regularnej zabawy na poziomie wygody znanym z tradycyjnych padów.
Początkowo trochę trudno mi było przyzwyczaić się, że kontrolery lekko „ciągną” dłonie, starając się niejako obrócić je na zewnątrz. Jest to związane z tym, że masa nie jest w nich rozłożona równomiernie i środek ciężkości wypada trochę po zewnętrznej stronie (z lewej w lewym kontrolerze i z prawej w prawym). Nie jest to jednak rzecz, która przeszkadza w grze.
PlayStation Sense obsługują oczywiście te same nowinki techniczne, które znamy z pada do PS5. Są więc haptyczne wibracje (choć w przypadku Sense'ów nie spotkałem jeszcze ich ciekawego zastosowania) i adaptacyjne triggery. Nie jestem zbyt wielkim fanem tego ostatniego rozwiązania w DualSense, ale w wirtualnej rzeczywistości sprawdzają się idealnie, gdy chwytamy różne przedmioty. W Horizon Call of the Mountain czułem też, jak cięciwa łuku zsuwa się z palca, gdy wykonywałem strzał.
Nowością jest natomiast wykrywanie nacisku palców. Co ciekawe, sensory umieszczono nie tylko na triggerach, ale także przyciskach R1 i L1 (te znajdują się po wewnętrznej części „pałeczki” i wciskamy je palcami środkowymi), a nawet w analogach i przyciskach głównych, np. X czy kółku.
W praktyce oznacza to, że wybrane gry wiedzą, czy pokazujemy kciuka, czy trzymamy go wzdłuż dłoni, a także czy nasz palec środkowy przylega do kontrolera, czy jest od niego oderwany. Na co to komu? Na razie nie wiem, bo żadna ze sprawdzonych przeze mnie gier nie wykorzystała tego w ciekawy sposób. W Horizon Call of the Mountain mogłem jednak pokazać „ok”, „strzelanie z pistoletu” albo znak pokoju. Środkowego palca nie mogłem pokazać.
Sprytne rozwiązania to drugie imię PlayStation VR 2
Wyobrażacie sobie, że pewien malutki przycisk na obudowie PS VR2 jest związany z jednym z najlepszych rozwiązań wdrożonych przez inżynierów z Sony? Jednym przyciśnięciem możemy przełączyć się z widoku gry w goglach na obraz z kamer zamontowanych na headsecie, dzięki czemu widzimy nasze rzeczywiste otoczenie w domu.
Jest to niesamowicie przydatne rozwiązanie, które ma co najmniej kilka zastosowań. Pozwala między innymi zobaczyć, czy stoimy w odpowiednim miejscu w pokoju w trakcie gry (uwierzcie, że czasami przemieszczamy się mimowolnie, nawet o tym nie wiedząc) lub chwycić kontrolery Sense bez zdejmowania gogli z głowy. Przełączanie się między widokiem otoczenia a widokiem gry jest natychmiastowe i nie ma mowy o żadnym opóźnieniu.
PS VR2 w ogóle jest pełne takich sprytnych i wygodnych rozwiązań:
- Sensor pomiędzy soczewkami wykrywa, kiedy mamy gogle na głowie, dzięki czemu PS VR2 wie, kiedy przełączyć obraz na soczewki;
- PS VR2 jest tak zaprojektowane, że bez problemu można w nich grać w okularach;
- Gogle są bardzo wygodne i mają miękkie poduszki, które nie zsuwają się z głowy;
- Silikonowa osłona przed światłem izoluje je doskonale, nawet kiedy gram w okularach i przednia część headsetu jest wysunięta nieco do przodu. Jednocześnie jest tak delikatna, że prawie w ogóle jej nie czuć, kiedy dotyka skóry. Osłonka złożona jest niejako w harmonijkę, dlatego tak dobrze przylega;
- Pokrętło na obudowie pozwala dostowować rozstaw soczewek do użytkownika, dzięki czemu każdy widzi obraz ostrzej;
- Konstrukcja jest stworzona tak, że głowa się nie przegrzewa, nawet kiedy trzeba się nieco mocniej poruszać;
- Śledzenie wzroku pozwala wybierać opcje w menu ruchem oczu, a nie głowy. Niektóre gry wykorzystają to zapewne w jakiś inny kreatywny sposób;
- Jest też foveated rendering, czyli renderowanie dołkowe, które renderuje obraz w lepszej jakości tam, gdzie patrzymy. Trudno ocenić to rozwiązanie, bo w grze po prostu go nie odczuwamy. W tym przypadku to chyba jednak dobrze świadczy o tej technice;
- Dołączone do zestawu słuchawki douszne wpina się specjalnym pałąkiem w obudowę, a kiedy ich nie używamy, możemy je włożyć w specjalne otwory po bokach, by nie dyndały nam podczas gry.
Ważne jest też ustalanie tzw. miejsca gry. Robimy to poprzez zeskanowanie naszego otoczenia kamerami zamontowanymi w PS VR2, a potem ewentualne dorabianie lub odejmowanie przestrzeni za pomocą kontrolera. Dlaczego to ma znaczenie? Bo kiedy zbliżamy się np. do telewizora, szafy lub jakiegokolwiek innego elementu poza miejscem zabawy, w grze wyświetla się nam siatka pokazująca wirtualną ścianę. To ostrzeżenie, że jeszcze trochę, i możemy w coś uderzyć kontrolerem!
Obraz robi wrażenie, ale trzeba się trochę postarać, żeby uzyskać najlepszą ostrość
Pod względem grafiki i ostrości obrazu, przesiadka z PS VR na PS VR2 była dla mnie szczególnie imponująca. Trudno się jednak dziwić - mamy do czynienia z zamianą rozdzielczości 960x1080 na 2000x2040. Połączenie hardware'u PS5 i samych gogli pozwala też generować ładniejsze widoki.
A widoki są po prostu fenomenalne. Nie jestem co prawda weteranem i ekspertem VR, ale nie spodziewałem się, że grafika takiej jakości będzie możliwa na nowych goglach Sony. Wrażenie zrobiło na mnie oczywiście Horizon Call of the Mountain, które jest pokazem możliwości PS VR2, ale też między innymi niepozorne Kayak VR: Mirage. W tym symulatorze kajaka woda wygląda tak dobrze, że cały czas miałem wrażenie, że mogę zanurzyć w niej rękę i poczuć jej chłód.
Musimy się jednak dobrze rozumieć i kieruję te słowa głównie do osób, które nie mają doświadczenia z VR-em. Obraz nie jest tak krystalicznie czysty, jak gdy oglądacie grę na ekranie monitora lub telewizora. Nie wygląda też tak, jak widzicie go w gameplayach z różnych gier VR. Ma bowiem pewną dozę charakterystycznej „miękkości”, która zabiera nieco ostrości.
Powinniście też wiedzieć, że - tak jak w przypadku poprzedniego PS VR - next-genowe gogle Sony mają dość niewielki margines położenia na głowie, w którym obraz jest maksymalnie ostry. W praktyce oznacza to, że trzeba trochę popróbować różnych ustawień, przesuwając headset czasami o kilka milimetrów, by znaleźć to idealne ułożenie. Na szczęście wspomniane już poduszki są pokryte materiałem, który idealnie trzyma się głowy, w szczególności czoła.
Na soczewkach widać też każdy brud, i to w znacznym powiększeniu, więc wymagają regularnego czyszczenia, a najlepiej sprawdzania przed każdą rozgrywką. Na szczęście wystarczą klasyczne chusteczki z mikrofibrą.
Testowałem sporo gier na PS VR2 i podpowiem wam, którym tytułom warto dać szansę
Testując PlayStation VR2, miałem okazję zagrać w szereg najróżniejszych gier. Jeśli przymierzacie się do zakupu gogli, niektórym warto się przyjrzeć, choć są też tytuły, które nie nadają się dla początkujących.
Horizon Call of the Mountain
Bez wątpienia najlepsza gra na PS VR2, jaką miałem okazję przetestować. Nie ma się co dziwić - to tytuł first party, opracowany po to, by do maksimum wykorzystać nowe gogle. Z pewnością nie jest to jednak demo technologiczne, a pełnoprawna gra, w której podczas walki trzeba się trochę postarać, a w trakcie wspinaczki nagimnastykować.
Zachęcamy do przeczytania i obejrzenia naszej recenzji Horizon Call of the Mountain.
What the Bat
Dość przyjemna, niewielka gra indie. Świetnie sprawdzi się w roli gry wdrażającej do świata VR, bo sterowanie jest bardzo proste i intuicyjne. Do tego postać nie chodzi, tylko stoi w miejscu. W skrócie: zamiast dłoni mamy kije baseballowe i bierzemy udział w różnych zabawnych scenkach. Możecie przeczytać naszą recenzję What the Bat, które testowaliśmy jakiś czas temu na Meta Quest 2.
Moss i Moss: Book 2
Seria Moss to najbardziej kreatywne i pomysłowe wykorzystanie VR, jakie do tej pory miałem okazję testować. Kierujemy niewielką, cudnie animowaną myszą, walcząc, skacząc i rozwiązując zagadki jak w klasycznej grze akcji, ale dzięki goglom plansze obserwujemy tak, jakbyśmy tam byli. Przesuwamy też różne przedmioty i pomagamy myszy w walce, przytrzymując przeciwników. Według mnie must have na PS VR2.
Kayak VR: Mirage
Najlepsza gra, żeby przekonać waszych rodziców do VR. A tak poważnie, to naprawdę świetne, relaksujące doświadczenie. Pływamy kajakiem w różnych pięknych lokacjach, przy czym wiosło działa niezwykle realistycznie. Można się też ścigać, jeśli ktoś ma ochotę. Ostrzegam jednak osoby, które czują dyskomfort w VR - ze wszystkich wymienionych tutaj gier Kayak VR: Mirage był jedyną (prócz Thumper), w której czułem się mocno nieswojo.
Jurassic World Aftermath Collection
Nie spodziewałem się zbyt wiele po tym tytule, ale zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. To połączenie znanej dinozaurzej marki z... horrorem. Najbliższe porównanie to Alien: Isolation, choć w nieco prostszej formie. Eksplorujemy placówkę badawczą, wypełniając różne cele i uciekając od wzroku dinozaurów. Gra wymaga cierpliwości, bo nie raz siedzimy skuleni (wirtualnie) pod biurkiem czy w szybie wentylacyjnym, czekając aż wróg się oddali. Karą za nieuwagę jest pożarcie przez dinozaura.
The Last Clockwinder
Ta gra logiczna nie powala grafiką, ale zdecydowanie nadrabia ciekawym pomysłem na rozgrywkę. Korzystamy z rękawic, które potrafią „nagrać” krótkie gesty wykonywane przez gracza, a potem wygenerować roboty, które będą je powtarzać. To rozwiązanie - i wiele innych - trzeba wykorzystać do rozwiązywania łamigłówek przestrzennych. Jeden z najlepszych tytułów, które ogrywałem na VR.
Star Wars: Tales from the Galaxy’s Edge - Enhanced Edition
Ta gra spodobała mi się najmniej i mam wrażenie, że grupą docelową są raczej tylko fani marki Star Wars, do których raczej nie należę. W dodatku Tales from the Galaxy’s Edge jako jedyna z wymienionych tutaj gier podobnego rodzaju nie obsługiwała płynnego poruszania się postaci. Trzeba więc wskazywać na ziemię i wybierać miejsca kolejnych „teleportacji”, co jest dla mnie bardzo nieintuicyjne.
Thumper
Do zagrania w Thumper musicie mieć dwie rzeczy: poczucie rytmu i mocny błędnik. To gra muzyczna, w której z szaloną prędkością pędzimy przez barwne tory, wykonując różne akcje w rytm muzyki. Zdecydowanie nie polecam w to grać na stojąco (nie zrobię już więcej tego błędu) i zdecydowanie nie jest to gra dla początkujących. Oferuje jednak wrażenia, których próżno szukać gdzie indziej.
Podsumowanie i ocena
Sony wreszcie porządnie wkroczyło w świat wirtualnej rzeczywistości. PlayStation VR2 to nie zabawka, a błyskotliwie zaprojektowany sprzęt klasy premium, który jest przystosowany do regularnego grania. Cena nie jest niska, ale dostajemy za nią lekkie i wygodne gogle z szeregiem przemyślanych rozwiązań.
Ocena: 9/10
Plusy: |
+ Lekki i wygodny headset z dobrą wentylacją |
+ Gogle nie uciskają głowy i utrzymują się na miejscu |
+ Grafika robi wrażenie |
+ Nowoczesne, lekkie kontrolery o jakości znanej z DualSense |
+ Niemal bezbłędne śledzenie ruchu i położenia gracza |
+ Doskonała izolacja światła z zewnątrz |
+ Przełączanie się na widok otoczenia pod jednym przyciskiem |
+ Sprzęt także dla osób noszących okulary |
+ Regulacja rozstawu soczewek |
Minusy: |
- Przewód potrafi przeszkadzać w zabawie |
- Żeby uzyskać najlepszą ostrość, trzeba znaleźć idealne ustawienie gogli na głowie |
Recenzja i test PlayStation VR2 powstały na podstawie recenzenckiego egzemplarza PS VR2, który otrzymaliśmy od PlayStation na czas testów.