Płynę z modą i znów gram w Cyberpunk 2077. Drugie życie Night City
To najlepszy czas na powrót do gry.
Niemal dwa lata temu mój Xbox One skapitulował podczas rozgrywki w Cyberpunk 2077. Fatalne spadki płynności rozgrywki i liczne błędy techniczne skutecznie zniechęciły mnie do gry. Trochę później ukończyłem cyberpunkową przygodę na Xbox Series S i obiecałem sobie, że jeszcze kiedyś wrócę do Night City. Cierpliwie czekałem na ten moment i wreszcie znalazłem idealny czas. Po wielu aktualizacjach, gorącej premierze serialu z tego uniwersum i doniesieniach o hurtowym powrocie graczy do Night City, uznałem, że lepszej okazji nie będzie.
W połowie września na Netfliksie zedebiutował serial „Cyberpunk: Edgerunners”. Anime zbiera świetne opinie, a jednym z fanów jest sam Hideo Kojima, który obejrzał go podczas jednego seansu. Serial nazwał cudownym i elektryzującym, a jego pozytywna „recenzja” nie jest wyjątkiem. Kilka dni później studio CD Projekt RED poinformowało, że w ich futurystyczną produkcję gra już milion osób dziennie i dziękują zarówno nowym, jak i powracającym do Night City graczom. Czy to efekt i popularność Edgerunners?
Z pewnością tak, ale dla mnie pozostają jeszcze dwa inne aspekty, jakie sprawiły, że wróciłem do przygód V. Liczne aktualizacje z wrześniowym update „Edgerunners (1.6)” na czele oraz ostatni moment do sprawdzenia gry przed jesiennym wysypem gorących, potencjalnych hitów. Do końca roku będzie w co grać, a początek 2023 roku również zapowiada się interesująco. Drugi raz zacząłem grę jako kobieta, wybrałem pochodzenie Punka i spędziłem wiele czasu w rozbudowanym kreatorze postaci. Już po kilku godzinach rozgrywki, byłem pod wielkim wrażeniem poprawek i ulepszeń, jakie zostały wprowadzone przez te kilkanaście miesięcy.
Miasto wreszcie żyje, powala kolorystyką, dodane są przeróżne efekty, a rozgrywka jest płynna. Błędy techniczne i glitche, których było od zatrzęsienia po premierze? To już przeszłość - wszystko lub prawie wszystko jest naprawione i wreszcie można skupić się na wciągającej fabule lub swobodnym odwiedzaniu zakątków metropolii. Nie ma już znikających samochodów, nóg w podłodze czy innych śmiesznych glitchy. Wreszcie można zachwycać się drobiazgową szczegółowością pomieszczeń, widokami podczas płynnej przejażdżki autem i futurystyczną architekturą. Żmudną pracę polskiego studia w ratowanie gry widać dosłownie na każdym kroku. Dziś tym bardziej szkoda, że nie przesunięto premiery i nie zrezygnowano ze „starych” konsol. Gdyby gra w tym kształcie ukazała się dzisiaj, odbiór Cyberpunka 2077 byłby zdecydowanie lepszy.
Jednak najnowsza aktualizacja to nie tylko poprawki, ale też ciekawe nowości. W mieście do znalezienia są sekrety Edgerunnerów (m.in. nowy sprzęt), czekają nowe kontrakty od fixerów, sprzedawcy mają do zaoferowania nowe rodzaje broni, a między misjami można zagrać w Roach Race (Bieg przez Płotki). Pikselowa przygoda legendarnego wierzchowca dostępna w automatach z pewnością jest nie lada gratką dla fanów gier sprzed dekad. Nie można też pogardzić nowymi mieszkaniami, zmianą wyglądu w kryjówkach, alternatywnym wyglądem Johnny'ego Silverhanda, nowymi atutami czy kurtkami dla V. To oczywiście drobiazgi, ale z pewnością umilą czas oczekiwania na przyszłoroczny, fabularny dodatek „Phantom Liberty”. Jestem w połowie gry i futurystyczna przygoda naprawdę sprawia mi wiele frajdy.
Moda to nie mój konik, ale w tym przypadku popłynąłem z jej nurtem i z wielką przyjemnością wróciłem do świata Cyberpunka 2077 i spokojnie tu wytrwam do jesiennego wysypu gier. Cieszę się, że twórcy po nieudanej premierze potrafili regularnie naprawiać grę i ostatecznie rzeczywiście zmienili oblicze Cyberpunka 2077. Polski tytuł w obecnym stanie zasługuje na pierwszą lub drugą szansę - oczywiście wyłącznie wówczas, gdy dysponujecie PC, PlayStation 5 lub Xbox Series S/X.