Po zwolnieniu 1,4 tys. pracowników i skasowaniu 29 gier, szef Embracer przyznaje, że zasługuje na krytykę
Popełnił błędy.
Po kilku latach przejęć i inwestycji, nagły rozrost firmy Embracer boleśnie zatrzymał się w ubiegłym roku, gdy do skutku nie doszła inwestycja opiewająca na 2 mld dolarów. Trudna restrukturyzacja kosztowała pracę setki deweloperów, a szef firmy przyznaje teraz, że zasługuje na krytykę.
Ostatecznie firma podzieliła się na trzy osobne podmioty, zredukowała zatrudnienie o 1,4 tysiące etatów, sprzedała i zamknęła liczne oddziały, a także skasowała dziesiątki nieogłoszonych projektów.
- Jako lider i właściciel, czasami trzeba wziąć winę na siebie i okazać pokorę, jeśli popełniło się błędy i jeśli mogło się zrobić coś inaczej” - powiedział dyrektor generalny Lars Wingefors w rozmowie z serwisem GamesIndustry.biz.
- Jestem pewien, że zasługuję na wiele krytyki, ale nie sądzę, by mój zespół lub moje firmy zasługiwały na całą krytykę. Sam mógłbym wziąć na siebie dużą część winy. Ale ostatecznie muszę wierzyć w misję, którą sobie wyznaczyliśmy i która pozostaje aktualna, teraz także dzięki nowej strukturze - dodał, mając na myśli właśnie podział na trzy podmioty.
W ten sposób powstały trzy osobne przedsiębiorstwa, wszystkie notowane na giełdzie w Szwecji: Asmodee (gry planszowe i pokrewne), „Coffee Stain & Friends” (mniejsze projekty) oraz „Middle-earth Enterprises & Friends” (produkcje AAA).
- Nadal czuję, że ufa mi wielu lub wszyscy moi kluczowi przedsiębiorcy i dyrektorowie, którzy dołączyli do grupy - uważa Wingefors. - To było trudne, ale myślę, że wszyscy wierzyli w misję Embracer. Rozumieją również, że świat się zmienił, a wraz z nim my musimy się zmienić.
- To bolesne. Nie możemy stworzyć wszystkich gier, które chcieliśmy stworzyć trzy lata temu, ale musimy się do tego dostosować. Nadal będziemy produkować gry, nadal mamy jeden z największych, jeśli nie największy, zestaw nadchodzących premier. Mamy też wielkie plany na nadchodzące lata lub dekady - zapewnił szef Embracer.