Pokemon Go powiązane z setkami wypadków w USA - wynika z badania
Złap je wszystkie?
Popularne Pokémon Go wymaga od graczy polowania na sympatyczne stworki w prawdziwym świecie. Jeśli jednak pogoda za oknem nie zachęca do spacerów, zawsze można przecież skorzystać z samochodu. To bywa jednak dość niebezpieczne - wynika z badania.
Naukowcy z uniwersytetu Purdue w Stanach Zjednoczonych przeanalizowali raporty policyjne z hrabstwa Tippecanoe w stanie Indiana, liczącym nieco ponad 170 tysięcy mieszkańców (dzięki, GameSpot).
Badano wpływ mobilnej produkcji na zachowanie kierowców w okresie 148 dni, zaraz po premierze tytułu w lipcu tego roku. Wypada chyba przyznać, że wyniki nie prezentują się zbyt zachęcająco: zanotowano 134 wypadki powiązane z Pokemon Go, co stanowi wzrost o 47 procent w porównaniu ze standardowym okresem roku. To przełożyło się na dwie ofiary śmiertelne, a także łączne straty na poziomie 5,2 - 25,5 mln dolarów.
„Dokumentujemy dysproporcjonalny wzrost wypadków z udziałem pojazdów i związane z nimi straty, obrażenia i ofiary w okolicach punktów znanych jako PokéStops, gdzie gracze mogą kontynuować zabawę podczas jazdy” - czytamy w opisie.
Poza wspomnianym hrabstwem dane badaczy zaczynają się zacierać, ponieważ liczby z terenu Tippecanoe ekstrapolowano bezpośrednio na całe Stany Zjednoczone, co sami autorzy określają jako „spekulacje”. Szacunki są jednak zatrważające: korzystanie z aplikacji miałoby przełożyć się na 140 tysięcy wypadków, 250 ofiar śmiertelnych oraz 2 do 5 miliardów dolarów łącznych strat.
Naukowcy wskazują na pewne zastrzeżenia. Co najważniejsze, rosnące liczby wydarzeń tego typu w okolicach PokéStopów mogą być po części związane z faktem, że gracze po prostu przyjeżdżali na miejsce samochodem - niekoniecznie grali za kółkiem.
Pozostaje mieć nadzieję, że do podobnego zwiększenia liczby wypadków nie dojdzie po premierze Harry Potter: Wizards Unite, czyli podobnej w założeniach, nowej produkcji od studia Niantic, odpowiedzialnego ze Pokémon Go.