Pokemon Omega Ruby i Alpha Sapphire - Recenzja
Porządny remake.
Kolejny rok, kolejna odsłona cyklu Pokemon. Chociaż Omega Ruby i Alpha Sapphire - które w skrócie nazywać będziemy ORAS - rozbudowują tylko formułę X i Y, to i tak niezwykle udane tytuły. Większość zmian oraz nowości docenią jednak w pełni wyłącznie dobrze zaznajomieni z serią odbiorcy.
Tegoroczne dzieło studia Game Freak to nowa wersja gier Pokemon Ruby i Sapphire wydanych w 2003 roku na konsolę GameBoy Advance. Wracamy więc do regionu Hoenn, inspirowanego japońską wyspą Kyushu - to jedna z najciekawszych i najlepiej prezentujących się krain w całej serii.
Przemierzamy lasy, obserwujemy wiejskie krajobrazy, odwiedzamy miasteczka, ale główny motyw to bez wątpienia woda - spacery wybrzeżem i pływanie na odpowiednim Pokemonie.
Świat nie jest na szczęście identyczny, co 11 lat temu. Wprowadzono wystarczająco dużo modyfikacji w stosunku do oryginału, by eksploracja sprawiała przyjemność nawet tym, którzy w rubinowej i szafirowej wersji Pokemon spędzili wiele godzin. Niektóre miasta rozbudowano, dodano nowych mieszkańców, zmieniono lokalizację trenerów.
Fabuła jest - jak zawsze - prosta jak budowa cepa. Tajemnicza organizacja złoczyńców chce wywołać potężną erupcję wulkanu, by zmienić naturalne środowisko i przywrócić do życia prehistorycznego Pokemona. Bohater musi oczywiście drużynę Magma (lub Aqua, zależnie od wersji gry) powstrzymać.
Rozgrywka również pozostała praktycznie niezmieniona, przynajmniej jeżeli chodzi o podstawy. Przemierzamy kolejne lokacje, walczymy z innymi trenerami, zdobywamy odznaki pokonując mistrzów; łapiemy też kolejne stworki, by stworzyć idealny zespół.
Walka to wciąż tradycyjne turowe starcia, w których należy wykorzystywać słabości przeciwnika i odpowiednio dobierać stworki. Pojedynki wyglądają równie imponująco, co w X i Y - dodano nawet nowe animacje i garść efektów.
Potyczki są interesujące, ale dopiero po kilku godzinach. Gra staje się wtedy nieco trudniejsza, Pokemony dysponują bardziej zróżnicowanym wachlarzem ciosów, spotykamy też więcej rodzajów kieszonkowych potworów. Dlatego też sam początek przygody trochę się dłuży i nie jest szczególnie pasjonujący.
Poziom trudności głównego wątku nigdy nie jest naprawdę wysoki. To już charakterystyczna cecha cyklu od kilku lat. Prawdziwe wyzwanie stanowią tylko potyczki z innymi graczami, choć - by dobrze przygotować się do takiej rywalizacji - należy poświęcić dużo czasu na trening, a nawet hodowanie Pokemonów.
Zabawę wspomagają dodatki znane już z poprzednich odsłon. Szybko wchodzimy w posiadanie roweru, a także przedmiotu XP Share, dzięki któremu wszystkie stworki w drużynie zdobywają doświadczenie, nawet jeżeli nie biorą udziału w walce. Powracają także mega-kamienie pozwalające ewoluować na pewien czas niektóre Pokemony do najbardziej zaawansowanego stadium.
ORAS wprowadza też zupełnie nowy rodzaj ewolucji, a konkretniej rzecz ujmując - ewolucji wstecznej, która zamienia Pokemona w jego prehistorycznego przodka. Jest to jednak system wykorzystany zbyt skromnie, bo dotyczy wyłącznie jednego stworka - tego z okładki.
Bardzo ciekawym urozmaiceniem tradycyjnej formy eksploracji jest możliwość latania nad Hoenn. Mniej więcej w połowie podróży zdobywamy specjalny flet. Możemy dzięki niemu przywołać mega ewolucję Latiosa lub Latiasa - zależnie od posiadanej wersji gry - i wskoczyć na jego grzbiet. Szybowanie nad krainą to wyjątkowe doświadczenie.
Tymczasem nawet podczas lotu nie jesteśmy wolni od potyczek z dzikimi Pokemonami. Losowe starcia w wielu momentach irytują, głównie na początku przygody, kiedy nie mamy możliwości kupienia zbyt wielu eliksirów zmniejszających szansę na przypadkowe starcia. Twórcy naprawdę powinni pomyśleć nad uczynieniem tego typu pojedynków bardziej opcjonalnymi.
Interesującą nowością okazuje się także urządzenie DexNav. Gadżet informuje nas o niektórych Pokemonach chowających się w pobliskich krzakach - wykryte w ten sposób stworki mają zazwyczaj nieco lepsze statystyki od innych. By rozpocząć walkę i mieć szansę na złapanie takiego zwierzaka musimy jednak podejść do niego po cichu. To kolejna drobna innowacja - przechylając lekko analog sprawiamy, że bohater się skrada. Możemy w ten sposób zmniejszyć częstotliwość losowych potyczek w gęstwinach.
Sporą zaletą ORAS jest duża liczba aktywności dodatkowych dostępnych po finale głównej przygody. Przede wszystkim - otrzymujemy bonusowy, mniejszy wątek fabularny. Możemy też zająć się rozbudową sekretnej bazy - dekorowaniem jej i planowaniem potyczek dla wszystkich, którzy naszą siedzibę odwiedzą. Na graczy czeka też oczywiście zestaw legendarnych Pokemonów do złapania - jest ich ponad dwadzieścia. Nadal możemy też bawić się z naszymi stworkami, by poprawiać ich nastrój, a nawet brać udział w konkursach popularności Pokemonów. Nie jest to jednak angażujące zajęcie.
Pokemon Omega Ruby i Alpha Sapphire to kolejna dobra produkcja z kieszonkowymi stworkami, która zapewni fanom cyklu co najmniej kilkadziesiąt godzin zabawy. Nie oferuje jednak takiego samego powiewu świeżości, co zeszłoroczne X i Y.