Skip to main content

Popcorn, YouTube i gry wideo

O fenomenie let's playów rozmawiamy z czołówką polskich twórców na YouTube'ie.

Kontynuacja z poprzedniej strony.

Byłem autentycznie zdziwiony, gdy dowiedziałem się, że 6-letni syn mojego brata ogląda let's playe z Minecrafta jak telewizję. W tego rodzaju materiałach ze względu na emocje często padają wulgaryzmy, a komentujący nie stronią od rozmaitych anegdot przeznaczonych dla starszych widzów. Rodzice nie są tego świadomi; nie wiedzą, który z materiałów mogą pokazać dziecku, a Minecraft jawi im się głównie jako zabawna gra dla maluchów o budowaniu świata z klocków.

Problem dostrzega „Rock”, którego 5-letni syn również został ostatnio fanem Minecrafta.

- Kiedyś wolał bajki o pociągach, dzisiaj preferuje grę. Stwierdzam to z pewną obawą, bo o ile nie mam nic przeciwko temu tytułowi, to wielu młodych prowadzących, nie zdaje sobie sprawy z wieku oglądających i posługują się językiem, wychodzącym daleko poza normy dobrego wychowania - mówi. Wyjaśnia również, dlaczego dzieci wolą oglądać let's playe: - Gra, nawet cudza, zawsze będzie ciekawsza od kreskówki. Taka publikacja nie jest schematyczna, nie da się przewidzieć zakończenia. Chaos gry i improwizacja twórcy, łączą się ze sobą, dając miks o trudnym do przewidzenia smaku. Dla dziecka zasypywanego przez telewizję powtarzalna papką w różnych pastelowych kolorach, obserwowanie gry jest czymś niecodziennym.

„Gry wywołują emocje, a rzucenie wulgaryzmem od czasu do czasu jest właściwie naturalne” - Kamil „CTSG” Popielski

Kamil „CTSG” Popielski zaczynał od filmów o Minecrafcie

„CTSG”, który na początku popularność zdobył głównie na komentowaniu właśnie Minecrafta, uważa, że dzieci powinny mieć dostęp do Internetu wyłącznie pod nadzorem opiekuna.

- Przeraża mnie wizja tego, że mógłby mnie oglądać 6-letni chłopiec. Nawet w pozornie niewinnym filmiku z Minecrafta może się znaleźć masa treści nieodpowiednich dla dziecka, w zależności od samego komentującego - przyznaje. - Gry wywołują emocje, a rzucenie wulgaryzmem od czasu do czasu jest właściwie naturalne. Trudno jest oczekiwać od hobbystów, żeby uważali na słowa. Mam nadzieję, że świadomość rodziców będzie rosła. Sam w najbliższym czasie planuję wprowadzenie oznaczeń PEGI w opisach moich serii.

- Obecnie mają miejsce usilne działania, mające za zadanie zrzucenie odpowiedzialności na wychowanie dzieciaka na każdego, oprócz rodziców - dodaje Maciej Makuła. - Ja robię materiały głównie dlatego, bo lubię. Drugorzędną sprawą jest do kogo trafi film, ale miło by było, aby widz też bawił się dobrze.

Pieniądze i perspektywy

Temat zarobków nigdy nie jest łatwy do dyskusji. Wydaje się, że wpływa na to kilka czynników, a jednym z nich jest fakt, że większość twórców to autentyczni pasjonaci gier wideo. Tam, gdzie pojawiają się godziwe pieniądze, zawsze rysuje się pole do interpretacji. Niekoniecznie zgodnej z prawdą.

Firmy związane z dystrybucją i sprzedażą gier coraz chętniej współpracują z najpopularniejszymi twórcami na YouTube'ie i Twitchu

Niemniej, za każde 100 tys. wyświetleń właściciel kanału na YouTube'ie otrzymuje około 100 - 150 zł. Łatwo przeliczyć, że miesięcznie najpopularniejsi twórcy mogą uzyskać przychody rzędu od 2-3 tysięcy do 5-7 tys. złotych. Ubiegły rok upłynął również pod znakiem komercyjnego zainteresowania YouTube'em ze strony działów marketingu. Polskie firmy, zajmujące się dystrybucją gier komputerowych, coraz chętniej współpracują z popularnymi twórcami.

To zainteresowanie będzie z pewnością rosło i pozwoli twórcom zdywersyfikować przychody. Pogłębienie współpracy już jest widoczne, a w przyszłości będzie jeszcze silniejsze. Młoda widownia okazuje się tu ogromną zaletą, a nie - jak mogłoby się wydawać - przeszkodą w rozwoju.

- Marketingowcy dawno temu zrozumieli jeden ważny fakt. W pewnych dziedzinach, reklamy kierowane do najmłodszych, sprzedają produkt najlepiej - wyjaśnia „Rock”. - Zawartość portfela ostatecznego klienta, nie ma żadnego znaczenia, bo to nie stamtąd pochodzą pieniądze, przeznaczane na dany produkt. Żeby wszystko było jasne: to, że mój syn ma sporo zabawek, wcale nie oznacza, że posiada portfel.

- Młodzi ludzie często mówią o pieniądzach swoich rodziców jak o swoich własnych i w rzeczywistości są bardzo bliscy prawdy. To im błyszczą się w sklepach oczka, a buźki wołają „ale mamoooo” - dodaje „CTSG”.

Początkującym twórcom często wydaje się, że z YouTube'em można związać się zawodowo na dłużej i „pracować” wyłącznie grając i komentując gry wideo. To bardzo atrakcyjna perspektywa. Jednak większość z moich rozmówców pracuje na etacie w innych firmach lub realizuje dodatkowe projekty, także te poza Internetem.

Przyszłość let's playów i streamingów na żywo pozostaje niewiadomą, ale w najbliższych latach zainteresowanie tą formą rozrywki będzie rosnąć. Twórcy zdają sobie jednak sprawę z faktu, że przed nimi dalsza praca i konieczność rozbudowywania oferty.

- Nie inwestuję czasu tylko i wyłącznie w serie gamingowe, tworzę wielotematyczne listy - mówi „Rojo”. - Uważam, że różnorodność kanału zapewni mu w jakimś stopniu przetrwanie. Gry będą się rozwijać dalej, intrygując jeszcze mocniej.

- Nie wierzę, że ta branża mogłaby się komukolwiek kiedyś znudzić - dodaje Patryk, odnosząc się do kwestii ewentualnego „zmęczenia materiału”. „Rock” dostrzega jeszcze jeden aspekt tego zagadnienia.

„Let's playe jako takie, raczej się nie znudzą - ani mi, ani widzom. Właściwe pytanie brzmi: co zrobię jak widzowie poczują znużenie mną?” - Remigiusz „Rock” Maciaszek

- Let's playe jako takie, raczej się nie znudzą - ani mi, ani widzom - wyjaśnia. - Właściwe pytanie brzmi: co zrobię jak widzowie poczują znużenie mną? Bo to jest akurat pewne, jak zachód słońca. Ludzie potrzebują nowych twarzy, a ja nie czuję potrzeby narzucania się z własną do później starości. Wtedy, cóż, mam nadzieję, że kanał nie będzie już funkcjonował wyłącznie w oparciu o mnie. Sporo satysfakcji daje mi współpraca i zapraszanie do programów różnych graczy. Liczę na to, że z biegiem czasu uda mi się wypracować formułę, na bazie której będę raczej prowadzącym i gospodarzem, a głównymi bohaterami programów będą inne osoby.

W ciągu ostatnich tygodni w czasie przygotowań do artykułu obejrzałem wiele let's playów i uczestniczyłem w streamingach na żywo, które stały się obecnie równie ważną częścią całego zjawiska. Nie pozostawiło mnie to obojętnym, ale nie przekonało na tyle, by stać się stałym widzem. Podglądałem za to twórców, sposoby realizacji, śledziłem komentarze i obserwowałem publikę w spotkaniach na żywo. W tych ostatnich pomiędzy prowadzącym a uczestnikami rodzi się subtelna więź, a całość staje się w jakimś stopniu niespotykaną wcześniej formą telewizyjnego, interaktywnego widowiska.

Wydaje się, że to właśnie brak przekonującej oferty w telewizji odpowiada za wzrost zainteresowania oglądaniem gier wideo niemalże jak dobrego serialu czy ciekawego programu. Wtedy gdy ludzie młodzi, ale nie tylko, mają trochę wolnego czasu, większość głównych stacji telewizyjnych nadaje filmy i seriale takie jak „M jak miłość” czy „Barwy szczęścia”, a w TVN24 tradycyjnie dwóch polityków skacze sobie do gardeł, popijając pointę schłodzoną wodą.

W tej rzeczywistości oglądanie gier wideo ma większy sens, niż jeszcze niedawno mogłoby nam się wydawać.

Zobacz także