Skip to main content

Popularny leaker planów Nintendo zamknął konto. Wydało się, skąd miał informacje?

Drobna wpadka.

Popularny leaker zajmujący się sprzętem Nintendo zablokował konta w serwisach społecznościowych po tym, jak w sieci pojawiły się sugestie na temat tego, skąd czerpie informacje.

Niejaki „Pyoro” - o nim mowa - za sprawą swojego „procederu” zdobył sporą popularności i ponad 100 tysięcy śledzących go osób w serwisie X. Teraz wygląda jednak na to, że padł ofiarą własnej sławy, ponieważ wypowiedzi dla artykułu serwisu Bloomberg doprowadziły do „upadku”.

Równie popularny Jason Schreier opisuje w tekście obecną „modę” na leakerów, w tym teorię, którą na temat „Pyoro” ukształtowano w ubiegłych tygodniach. Okazało się bowiem, że ten przekazuje tajne informacje Nintendo, ale najpewniej z drugiej ręki, pozyskując je wcześniej od pracownika japońskiej korporacji.

Jak dotarto do tego wniosku? Otóż leaker był zazwyczaj bardzo aktywny przed kolejnymi pokazami z serii Nintendo Direct, ujawniając zaplanowane tytuły jeszcze przed ich prezentacją. Jednak w przypadku ostatniej transmisji milczał. Dlaczego?

Tym razem nic nie wyciekłoZobacz na YouTube

Fani szybko zauważyli, że jedyną zmianą ze strony Nintendo było to, że tym razem ogłoszenia nie miały przygotowanych, dedykowanych stron internetowych w sklepie wydawcy. Wniosek był więc prosty: „Pyoro” w przeszłości dostawał przecieki od kogoś, kto miał dostęp do narzędzi administratora w sklepie Nintendo.

Sam „Pyoro” wydawał się potwierdzać to w serwisie Bloomberg. W odpowiedzi na pytanie Schreiera przyznał, że nie ma do końca pewnością, skąd jego źródło czerpie informacje, lecz „teoria o dostępie do informacji ze sklepu brzmi rozsądnie”.

Przy takim nagromadzeniu szczegółów Nintendo będzie miało zapewne ułatwione zadanie, jeśli mowa o próbach wyśledzenia przecieków. Część graczy spekuluje, że to właśnie sam „Pyoro” jest tym pracownikiem japońskiej korporacji, a o otrzymywaniu informacji z drugiej ręki wspominał tylko w ramach zaciemnienia sytuacji.

W odpowiedzi na artykuł Bloomberga leaker zamknął konta w serwisach społecznościowych i przyznał, że nie spodziewał się, iż Schreier opublikuje jego wypowiedź na ten temat (za co dziennikarz też zebrał pewną krytykę).

Wszystko to tylko kolejny i dość skomplikowany krok w obecnej „modzie” na przecieki. Nintendo od zawsze jest na celowniku takich osób, a niedawno wspominaliśmy, że informacje na temat korporacji mogły wyciekać choćby z... wewnątrz Google.

Zobacz także