Skip to main content

Popularny streamer Dr Disrespect pozwie Twitch za zbanowanie

Podobno zna już przyczynę kary.

Zbanowanie Herschela „Dr Disrespect” Beahma na Twitchu w czerwcu ubiegłego roku było dużym zaskoczeniem i wywołało sporo spekulacji na temat tego, za co jeden z najpopularniejszych streamerów na świecie został ukarany. Nie wiedział podobno nawet sam zainteresowany.

Teraz sytuacja uległa rzekomo zmianie, a Beahm poznał powody banicji. Jak przyznał podczas niedawnej transmisji w serwisie YouTube - gdzie się przeniósł - szykuje pozew przeciwko serwisowi.

- Wiele osób pyta, czy znam powód. Tak, teraz już go znam. Wiem od kilku miesięcy... Powiem tylko, że właśnie dlatego zamierzamy ich pozwać - mówił Dr Disrespect, dodając przekleństwo do ostatniego zdania. - Nie wiem jak inaczej to ująć. Biorąc pod uwagę straty...

Przed banem Dr Disrespect był związany z Twitchem od lat - podpisał nawet umowę na wyłączność z serwisem. Mógł pochwalić się ponad czterema milionami śledzących i dziesiątkami tysięcy widzów na każdym streamie.

Przez to zaraz po banicji w sieci pojawiało się mnóstwo spekulacji. Serwis miał podobno obawiać się odpływu reklamodawców ze względu na kontrowersje, jak prowadzenie transmisji z publicznej toalety czy dzielenie się teoriami spiskowymi o koronawirusie. Streamerowi zarzucano też rasizm.

Inna z teorii zakładała, że Beahm miał rzekomo udawać, iż otrzymał lukratywną ofertę od Mixera, by w ten sposób negocjować lepszy kontrakt z Twitchem. Mixer wkrótce zamknięto, co pokrzyżowało plany, a Twitch pozbył się nielojalnego streamera. Być może prawdę poznamy, jeśli sprawa faktycznie trafi do sądu.

Tymczasem należąca do Amazona platforma nie może pochwalić się sukcesami w podobnych bataliach. W kwietniu streamer James „Phantoml0rd” Varga wygrał podobny proces, także oskarżając serwis o niesłuszne zablokowanie konta.

Sąd przyznał ostatecznie rację byłemu streamierowi CS:GO, podkreślając, że platforma niesłusznie ingerowała w prawo użytkownika do otrzymywania korzyści z trwającej wówczas umowy, działając na szkodę mężczyzny. Brzmi znajomo, a sądy w USA lubią precedensy.

Zobacz także