Poza blaskiem fleszy: Nintendo
Mijający rok japońska firma może uznać za sukces.
Mijający rok obfitował w dobre gry, ciekawe zapowiedzi i interesujące wydarzenia. Był to też czas problemów technicznych, rozczarowań wysokobudżetowymi tytułami i rosnącej krytyki zaangażowanych fanów niektórymi działaniami wydawców.
Obok tego wszystkiego, niemalże w skromnym ukłonie stoi Nintendo. Japońska firma podnosi się po początkowych problemach, a zmiana strategii przyniosła efekty. Nintendo może zapisać mijający rok jako sukces.
Podobnie jak wielu graczy, w chwili zapowiedzi Wii U byłem do tej konsoli nastawiony dosyć sceptycznie. Dziś jednak - po roku użytkowania platformy - z lekkim zaskoczeniem uświadamiam sobie, że na przestrzeni ostatnich miesięcy korzystałem z niej częściej niż z leżącego u jej boku PlayStation 4.
To oczywiście zasługa tytułów na wyłączność. Wii U zaoferowało ich więcej niż obydwie konsole nowej generacji. Co ważne - żaden exclusive nie rozczarował, a nowe Super Smash Bros., Mario Kart czy Bayonetta 2 spełniły oczekiwania z nawiązką i bez zastanowienia można zaliczyć je do najlepszych gier roku.
Niewypałem okazała się tylko kolejna odsłona cyklu Sonic. Nie znam jednak nikogo, kto pokładał w tej współprodukowanej przez Segę pozycji chociaż odrobinę nadziei. Niebieski jeż naprawdę powinien już odejść na zasłużoną emeryturę.
Wii U nie miało może dobrego startu, ale jest już w coraz lepszej formie. Przyszły rok przyniesie fanom nową odsłonę The Legend of Zelda. Gracze mogą też liczyć na kolejną część kultowej serii Star Fox. Miłośnicy platformówek otrzymają urocze Yoshi's Woolly World, a fani RPG mogą liczyć na ogromne, rozbudowane Xenoblade Chronicles X. Nie można też zapomnieć o pomysłowej, kolorowej strzelance Splatoon. Widać, że Japończycy nie mają zamiaru zwolnić tempa - wręcz przeciwnie.
Produkcje od Nintendo są pozbawione technicznych niedoróbek i działają świetnie.
Kilka znakomitych produkcji zaoferował też 3DS - mowa tu wyłącznie o grach niedostępnych na inne platformy. Bravely Default okazało się godnym duchowym następcą klasycznych odsłon Final Fantasy, Kirby: Triple Deluxe to genialna platformówka. Nowe Pokemony i Professor Layton vs Phoenix Wright udowodniły, że zmiany w rozgrywce nie są wcale niezbędne, o ile podstawowe doświadczenie pozostaje dopracowane.
Produkcje od Nintendo są pozbawione technicznych niedoróbek i działają świetnie, bez najmniejszych problemów. Gracze nie muszą czekać na aktualizacje, by cieszyć się płynną rozgrywką. W przeciwieństwie do wielu wysokobudżetowych tytułów multiplatformowych, które irytowały graczy masą błędów.
Nintendo bardzo często stawia na rozdzielczość 1080p, a wiele tegorocznych hitów na Wii U (czy nawet na przenośnego 3DS-a) działa przy 60 klatkach na sekundę. Trudno nie dostrzec dbania o wysoką jakość, tym bardziej że sami twórcy nigdy nie obwieszczali z dumą: „Osiągniemy 1080p i 60 klatek!”, jakby było to coś graniczącego z cudem.
„Ninny” lubię i cenię jeszcze z jednego powodu - ich gry to po prostu gry. Coraz więcej wydawców stawia na szeroko pojętą filmowość. Zwiastuny wielu tytułów nawet nie ukazują rozgrywki, przypominając raczej kinowe hity science-fiction. Podnosi się poziom powagi, wprowadza moralne dylematy, by odbiorca poczuł się właśnie jak w kinie czy przed telewizorem.
W przypadku Nintendo nie ma mowy o takim podejściu. Gry tej firmy nie wstydzą się być grami wideo. Deweloperzy udowadniają, że nie potrzebują ponuractwa i podszywania się pod film, by trafić do graczy. Wii U i 3DS to królestwa uśmiechu, kolorów i czystej radochy. Złośliwi stwierdzą, że to dobre dla dzieci. Ja odpowiem - wręcz przeciwnie. To cudowna odskocznia.
Japończycy wyróżnili się w tym roku w jeszcze jednym aspekcie - chodzi o prezentacje nowych gier. Nintendo Direct okazuje się świetną alternatywą dla tradycyjnych, przewidywalnych konferencji z udziałem nadpobudliwej publiczności. Dzięki takiej formie, wystąpienia organizowane są też częściej - nawet z myślą o jednej tylko grze.
Kiedy wspominam targi E3, nie mogę przypomnieć sobie żadnego wydawcy, który przez kilka dni pokazał tyle fragmentów rozgrywki, co Nintendo. Codzienne relacje na żywo i wywiady z deweloperami pozbawione były wyjątkowej oprawy, efektownych wprowadzeń czy występów tanecznych. Odbiorcy mogli po prostu usiąść wygodnie i przy herbatce obejrzeć w akcji grę, a nie kolejny zwiastun.
Nintendo naprawdę zasługuje na pochwałę. Dziś dużo mówi się o negatywnych zjawiskach w przypadku rynku pecetowego i konsolowego, o wydawcach, którzy wyznaczają sztywne terminy dla gigantycznych projektów i problemach, z którymi potem mierzą się odbiorcy.
Pozytywy giną w gąszczu bardziej rozczarowujących doniesień. A Nintendo niesie dużo pozytywnej energii. Japończycy nie zawiedli mnie w tym roku ani razu, a na myśl o nadchodzących miesiącach szeroko się uśmiecham.