„Prawdziwe” Squid Game to podobno niewypał. Raport mówi o kontuzjach i ustawianiu zawodów
Netflix dementuje.
W ubiegłym roku Netflix zapowiedział Squid Game: The Challenge, czyli bazujące na szalenie popularnym koreańskim serialu show, w którym uczestnicy mieli walczyć o prawdziwe pieniądze, choć oczywiście bez ryzyka śmierci. Zgodnie z rzekomymi raportami z planu, produkcję nagrywano jednak w „nieludzkich warunkach”, a w dodatku producenci z góry ustawili wynik zmagań, faworyzując znane osoby.
Wieści pochodzą z raportu serwisu RollingStone, który rozmawiał z anonimowymi uczestnikami show. Wspomnieli oni między innymi o prawdziwej wersji konkurencji „czerwone światło, zielone światło”. Uczestników przewieziono z Londynu do hangaru w byłej bazie sił powietrznych, gdzie podłoga była z betonu. Filmowano tam nawet przez 9 godzin, w temperaturach rzekomo tak niskich, że nawet z dwiema warstwami odzieży termicznej pod dresami jeden z graczy dostał zapalenia płuc i infekcji ucha.
Zdarzało się, że uczestnicy „zabawy” musieli stać nieruchomo przez pół godziny, aby dron nagrał ujęcia z powietrza, a następnie producenci mogli przejrzeć materiały i zadecydować, kto się ruszył, by go wyeliminować. „Eliminacja” następowała poprzez wybuch pojemnika ze sztuczną krwią na ciele, co imitowało postrzał snajperski.
Podczas tej gry podobno co najmniej 10 osób „upadło na ziemię”, a dostępni na miejscu medycy nie mogli natychmiast dotrzeć do potrzebujących, bo producenci obawiali się, że będą przeszkadzać w nagrywaniu. Na to jednak znaleziono radę - asystujących medyków zasłonięto... znaną z serialu ekipą w różowych strojach i maskach, która przynosiła czarne trumny do „poległych”. Jeden z uczestników doznał ponoć przepukliny dysku i zerwał ścięgno.
Byli uczestnicy wspominają też, że Squid Game: The Challenge było ustawione tak, by faworyzować znane osoby na planie, między innymi influencerów z Instagrama i TikToka. Podobno tylko takie osoby miały prawdziwe mikrofony przypięte do dresów - a dla reszty przygotowano atrapy. Niektórym opłacono też loty powrotne do domu, przy czym daty poprzedzały finały nagrań i zgadzały się z momentami ich eliminacji z zabawy.
Zgodnie z raportem na planie zdarzyło się też, że choć niektóry przekroczyli końcową linię, ich pojemniki z krwią wybuchły po fakcie, po czym odsyłano ich do domów. Ważniejsi uczestnicy dostawali natomiast drugą szansę pomimo wyraźnego ruchu.
Netflix oraz współprodukujące show studia The Garden oraz Lambert skomentowały doniesienia. W komunikacie napisano, że „wszelkie sugestie, że zawody są sfałszowane lub twierdzenia o poważnych krzywdach graczy są po prostu nieprawdziwe”.