Skip to main content

The Bureau: XCOM Declassified - Zapowiedź

To wciąż ten sam, znany i lubiany XCOM, przedstawiony z innej perspektywy.

Przez ostatni trzy lata pomysł 2K Marin na grę w uniwersum XCOM pozostawał dobrze ukryty, a wszystkim szczegółom towarzyszyła tajemnica, strach i podekscytowanie - prawie jak w przypadku „prawdziwego” UFO. Z pierwszej prezentacji w 2010 roku wychodziliśmy z nadziejami, że duch taktycznej strategii z lat 90. nie został całkowicie zatracony na potrzeby nowożytnej strzelanki. Pomimo uwag najzagorzalszych fanów i sceptycznie nastawionych zwolenników oryginału, w trailerach można było dostrzec elementy znane z oryginału wykreowanego przez Juliana Gollopa.

Po zmianie perspektywy z pierwszej na trzecią osobę, te elementy są jeszcze bardziej widoczne. Celujesz prosto w głowy kosmitów, punkty życia odnawiają się automatycznie, głośne wybuchy następują częściej niż ciche elementy niepokoju, znane ze strategii. Lecz Bureau jest w każdym calu grą XCOM, tak samo jak świetne Enemy Unknown od Firaxis. Chodzi o wybory i konsekwencje, o dokładne wykonanie założonego planu, który nagle bierze w łeb pod ostrzałem laserowych karabinów obcych.

W tym wszystkim pomaga fakt, że 2K Marin szeroko czerpało właśnie z dorobku studia Firaxis, które doskonale wpasowało się w lukę stworzoną przez przedłużające się prace nad Bureau. Dowodzisz trójką agentów, reprezentujących cztery charakterystyczne klasy - każda z własnymi umiejętnościami i możliwością tworzenia innych zestawów ekwipunku. Ale to tylko śmiertelnicy - gdy jedna z postaci pada nieprzytomna i nie zostanie w porę odratowana, tracimy ją na zawsze. Gra z serii XCOM nie może się przecież obejść bez autentycznej śmierci. Dziwi więc informacja, że na to rozwiązanie zdecydowano się po premierze Enemy Unknown, gdzie przypadło do gustu graczom.

W trakcie walki widać najlepiej inne elementy zaciągnięte z ostatniej gry studia Firaxis, zwłaszcza w sferze wizualnej. Po wciśnięciu odpowiedniego przycisku włącza się kołowe menu rozkazów, a upływ czasu automatycznie zatrzymuje się. Podobnie z system osłon - po najechaniu myszką na obiekt widzimy niebieską tarczę, gdy miejsce jest bezpieczne, lub czerwoną, jeśli narażamy agentów na ostrzał wroga.

„W trakcie walki widać najlepiej inne elementy zaciągnięte z ostatniej gry studia Firaxis, zwłaszcza w sferze wizualnej.”

Fragmenty rozgrywki z The Bureau: XCOM Declassified. Plus wywiad w języku angielskim, przeprowadzony przez naszego kolegę z brytyjskiej redakcji Eurogamera.Zobacz na YouTube

Wspomniane rozwiązania zapożyczono ze strategii, bo po prostu się sprawdzają. Już po pierwszej potyczce zrozumiemy, o co chodzi w zapowiadanym sprawnym połączeniu shootera oraz strategii rozgrywającej się w czasie rzeczywistym. Strzelaniny toczą się w szybkim tempie, a wstępne plany szybko musimy modyfikować. Gdy kurz opada, dostrzegamy, że ponownie działają znane taktyki: zajęcie wysokiej pozycji umożliwi podopiecznym przewagę, tak samo jak odwracanie uwagi wroga i flankowanie przeciwników.

Jeśli weźmiemy pod uwagę dostępne umiejętności specjalne (dowódca potrafi wystrzelić kosmitów w niebo za pomocą Pulse Wave, a agent może teleportować wrogów na środek mapy, gdzie są łatwym celem), to trudno nie zauważyć powiązań z Mass Effect. Ostatecznie jednak, The Bureau przypomina dynamiczną strategię z Ghost Recon: Advanced Warfighter czy Brothers in Arms, rozbudowaną o dodatkowe opcje. Najważniejsze jest to, że całość działa dokładnie tak, jak powinna funkcjonować gra z serii XCOM - świetna formuła rozmyślnie przeniesiona na grunt trzecioosobowej strzelanki z elementami taktyki.

Poza pożyczonymi rozwiązaniami, The Bereau oferuje także sporo własnych pomysłów. Modele niektórych kosmitów zaczerpnięto oczywiście z gry Firaxis, ale cały świat to autorskie dzieło 2K Marin. W tym fascynującym, pięknym otoczeniu widać rękę twórców podwodnego Rupture z BioShock 2.

Czas akcji przeniesiono z lat 50., gdzie rozgrywała się strategia. Fabuła toczy się dekadę później, co pozwoliło przenieść całość w nieco mroczniejsze klimaty. Wcielasz się w Willaiama Cartera, posługującego się permanentnie zachrypniętym głosem, który udowadnia, że długie prochowce i gustowne kamizelki to ostatni krzyk mody w dzisiejszych grach wideo.

Wizja lat 60. w The Bureau pełna jest gustownych kapeluszy, a strach przed Zimną Wojną odciska się nawet na najlepiej odprasowanych garniturach. Widać tu także inspirację ówczesnym kinem, z „Inwazją porywaczy ciał” na czele, reprezentowaną przez stada zainfekowanych ludzi, bezmyślnie spacerujących po mieście New Prima, pokazywanym podczas prezentacji.

Ale poza wizją Ameryki, gdzie wszystko kręci się wokół kawy i ciast, może z lekką domieszką podejrzeń, dzieje się coś jeszcze. Świat The Bureau jest świetnie zrealizowany i nabiera na wartości z minuty na minutę, dzięki pracom scenarzystów, które umiejętnie wypełniają krótkie momenty pomiędzy walkami. Nie powinno to do końca dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że przy pracach pomagał Walt Williams, autor skryptu do Spec Ops: The Line.

Pomiędzy budynkami rozrzucono krótkie notki, a lokacje pełne są różnych smaczków. „Ty możesz poprosić o chorobowe, ale nie twoje statystyki sprzedaży” - napisano na kartce papieru w jednym z salonów samochodowych o nagłej epidemii choroby. The Bureau sprawnie eksponuje ciekawe pomysły i świetnie wykorzystuje czas oraz miejsce akcji.

Nie wiemy jeszcze, w jaki sposób zrealizowany zostanie system wyborów, przed którymi stanie Williams, ale można zakładać, że 2K Maris podpatrzy dobre rozwiązania, które pomogły wynieść Spec Ops: The Line ponad poziom standardowej strzelanki. Pewne jest jedno. To wciąż ten sam, znany i lubiany XCOM, przedstawiony z innej perspektywy. To powinno wystarczyć, by przemyśleć wszelkie wątpliwości.

Premiera zaplanowana jest na 23 sierpnia na PC i konsole.

Zobacz także