Skip to main content

Przyjaźń, miłość i życie w Cyberpunk 2077. Tak tworzy się autentyczne postacie niezależne

Co u ciebie, Panam?

W grach poszukuję nie tylko emocjonującej rozgrywki i angażującej historii. Równie istotne są także postacie, które spotkam w ramach fabuły. Za przykład niech posłuży Cyberpunk 2077, który po trzech latach po premierze, serii aktualizacji i dodatku Widmo Wolności, w końcu może uchodzić za produkt kompletny. Problemy techniczne, z którymi tak długo zmagało się CD Projekt Red, prawie przykryły coś, co od początku było dla mnie niemal doskonałe, czyli wspomnianych bohaterów niezależnych.

Życie w Night City nie byłoby tym samym, gdyby nie spotykane na przestrzeni historii barwne charaktery, które pokazały oblicze metropolii przez pryzmat własnych doświadczeń i problemów. Mowa tutaj zarówno o rolach mniej istotnych, takich jak chatbot Brendan, zainstalowany w zwyczajnym automacie z napojami oraz o taksówkarz Delamain, który jako sztuczna inteligencja obsługująca całą sieć autonomicznych pojazdów, zaczął przechodzić kryzys tożsamości.

Victor jak na prawdziwego przyjaciela przystało, udziela rad i wspiera nas do samego końca podróży

Każde takie spotkanie pogłębiało moją wiedzę o mieście oraz o codziennym życiu jego mieszkańców, zabierając w podróż ukazującą przekrój społeczności Night City. Wraz z Judy poznałem nocne kluby i mroczny świat miejskiej prostytucji, a na drodze spotkałem między innymi gang Moxów, walczący o odrobinę godności dla swoich członków. W ramach tego wątku odwiedziłem także Chmury, ekskluzywny lokal zarządzany przez Tigersów, w którym los pracowników właściwie nie różni się niczym od pracy na niebezpiecznej ulicy.

Sława V w miejskim półświatku może zaprowadzić go/ją także na same szczyty politycznych zmagań, w których pomogamy państwu Peralez odkryć zagadkę tajemniczego włamania. Oczywiście, jak to z intrygami bywa, z pozoru rutynowa sprawa odkrywa przed nami mroczną prawdę, w której pierwsze skrzypce grają ludzie tak potężni i wpływowi, że nie wahają się dosłownie sterować decyzjami ambitnego kandydata na prezydenta. Wszystkie historie, które przychodzi nam poznać, nie byłyby tak angażujące, gdyby nie ludzie, których dzięki nim spotykamy.

Bogate tło wydarzeń pobocznych

Twórcy nie poprzestają jedynie na ustalaniu celów misji i projektowaniu finału wątków pobocznych. Podczas licznych spotkań wchodzimy z postaciami niezależnymi w nierzadko przyjacielskie relacje, które prowadzą nas do poznania kulis życia towarzyszy. Wątek Judy w moim przypadku zakończył się jej wyjazdem z Night City, który był przez nią jeszcze długo relacjonowany przy pomocy sporadycznych rozmów i wiadomości wysyłanych na komunikator V.

Początkowo nieufna Judy wraz z rozwojem jej wątku staje się prawdziwą przyjaciółką V

Podobnie w przypadku wątku Rivera, policjanta targanego etycznymi rozterkami, historia zakończyła się szczęśliwym uratowaniem Randy'ego, jego siostrzeńca. Podczas serii misji miałem okazję poznać i zaprzyjaźnić się z samotną matką zmuszoną do wychowywania trójki dzieci w samotności, spotkać byłą dziewczynę detektywa naginającą zasady miejsca pracy dla dawnej miłości oraz odkryć mroczną przeszłość porywacza. Jego motywacje, choć ze wszech miar złowrogie i patologiczne, nadają kontekstu jego poczynaniom.

Nic tak nie wywołuje uśmiechu na twarzy po zakończonej sprawie, jak zdjęcie radosnej gromadki przy szpitalnym łóżku uratowanego chłopaka z dopiskiem obietnicy zaproszenia na wspólną kolację. Podobny uśmiech sprawia także fotka Judy nad tamą, która ciągle pamięta o V oraz o przyjaźni, która ich połączyła. Dzięki tym drobnym gestom kierowanym w stronę protagonisty odniosłem wrażenie, że mimo zamknięcia spraw, historia kryjąca się za poznanymi postaciami trwa nadal - już bez naszego udziału.

Co u Ciebie, V?

Złożone relacje, w które angażujemy postać, nie są wyłącznie jednostronne. Prócz dzielenia się swoimi przeżyciami, postacie niezależne wyrażają zainteresowanie poczynaniami protagonisty. Panam zagaduje o naszego „pasażera na gapę”, Johnnego Silverhanda, oraz wyraża troskę o stan zdrowia, w którym V miał/a nieszczęście się znaleźć. Sam komunikator, w którym wymieniamy wiadomości z przyjaciółmi sprawia, że wymiana zdań wygląda na autentyczną i przyjemnie podobną do rzeczywistych, przyjacielskich interakcji.

Szczęśliwa rodzina na jednym ujęciu

Wymienione przeze mnie przykłady nie miały podłoża romantycznego. W wielu przypadkach mogły takie być, ale warto odnotować, że nawet w przypadku rezygnacji z romansu, relacja z daną postacią nadal może uchodzić za autentyczną. Po raz pierwszy ukończyłem Cyberpunk 2077 dopiero po kluczowej aktualizacji 1.6, jednak jestem w stanie wyobrazić sobie, dlaczego tak wielu graczy uległo magii opowiedzianej przez Redów historii i zachwycało się grą nawet w prawie niegrywalnej wersji na starą generacje konsol.

Miłość w Night City

Poruszając wątek relacji, nie sposób pominąć możliwości romansowania. W grze dostępne są cztery trwałe związki, a ja bliżej poznałem ten z Panam. Romantyczna relacja, która została wpleciona w szereg misji dla buntowniczej nomadki, jest budowana niespiesznie, a wspomniane wcześniej zabiegi, takie jak obcowanie z otoczeniem bohaterki oraz wymiana kilku szczerych przemyśleń przy pomocy komunikatora jedynie potęgowała wrażenie tworzenia relacji autentycznej.

Tak rozpoczętą więź aż chciałoby się kontynuować do samych napisów końcowych. Twórcy, choć nadal utrzymują iluzję toczenia się wątków gdzieś poza wzrokiem V, nie udostępniają zbyt wiele możliwości ponownego w nich uczestniczenia. Tak przynajmniej było do czasu premiery aktualizacji 2.1, która dodaje omawianym relacjom dodatkowego charakteru. Od teraz nic nie stoi na przeszkodzie, by wyrwać ukochaną osobę z jej skrawka Night City i zaprosić ją do spędzenia kilku wspólnych chwil w jednym z mieszkań V.

Całuski-kluski.
Spędzanie czasu na randkach z wybranką/wybrankiem początkowo jest świeże i momentami potrafi być wyjątkowo miłe, szybko jednak staje się rutyną. Sam pomysł jako dopełnienie całego romansu nadaje mu dodatkowej głębi, jednak aż prosi się o kilka dodatkowych opcji. Po głowie chodzi mi na przykład wyjście na spacer lub zaliczenie jednej z pobliskich budek serwujących fast foody. No i oczywiście bardziej różnorodne dialogi, których obecnie doświadczyłem raptem cztery, przy czym trzy są dostępne również podczas zwykłej rozmowy telefonicznej.

Autentycznie, ale schematycznie

Przez większość artykułu chwaliłem kunszt twórców do tworzenia autentycznych historii, które potrafią zarówno angażować, jak i zapadać w pamięć na długo po odłożeniu tytułu na półkę. Zaprojektowane relacje, mimo że tworzą iluzje żywych i autentycznych, najlepiej działają jednak wtedy, gdy pozwolimy im rozwijać się według z góry ustalonego przez deweloperów scenariusza. Wystarczy zagłębić się nieco bardziej w interakcje z postaciami niezależnymi, by dość szybko zapętlić się w skromnym wachlarzu dostępnych opcji dialogowych.

Spotkania z drugą połówką, choć miewają przyjemne momenty, mogłyby dawać więcej pretekstów do ich powtarzania

Mimo że już na samym początku nieco prowokacyjnie nazwałem bohaterów niezależnych niemal doskonałymi, tak większa interaktywność w budowaniu relacji na pewno wyniosłaby je na jeszcze wyższy poziom. Mogę się założyć, że sporadyczny drink z Jackiem lub możliwość wezwania go jako dodatkowej spluwy nie tylko podczas misji fabularnych sprawiłaby, że jego strata byłaby dla V nieco bardziej namacalna. Niemniej jednak dbałość CD Project Red o budowanie bohaterów z krwi i kości to poziom, który większość twórców gier powinna brać za książkowy przykład.

Zobacz także