PUBG walczy z oszustami z pomocą chińskiej policji
Już 120 aresztowań.
Chiński wydawca PlayerUnknown's Battlegrounds - firma Tencent - współpracuje z lokalną policją, by ujawnić i powstrzymać twórców oprogramowania umożliwiającego oszukiwanie w grze.
Jak informuje serwis Bloomber, takie starania przynoszą wymierne efekty i przełożyły się już na 120 aresztowań w 30 osobnych sprawach. Oskarżonym stawia się zarzuty „zakłócania sieci komputerowej”, za co grozi nawet ponad pięć lat więzienia.
- Około 99 procent dostępnych obecnie cheatów pochodzi z Chin - przyznał w grudniu producent Brendan Greene. - Rynek programów do oszukiwania jest ogromny nie tylko w tym kraju, ale na całym świecie. Wydaje się jednak, że w Chinach cheatowanie jest nieco łatwiej akceptowane. No i jest tam dużo więcej osób niż w pozostałych zakątkach globu.
Plaga oszustów w PUBG jest na tyle poważnym problemem, że fani coraz częściej domagają się, by gracze z Chin byli ograniczani do własnych serwerów i nie mogli rywalizować w USA i w Europie.
- Nie sądzę, że to dobry pomysł - mówił Greene. - Tak, większość programów do oszukiwania pochodzi z Chin, ale to nie znaczy, że wszyscy gracze z tego kraju są oszustami. Nie można banować całego kraju przez kilka czarnych owiec.
Zobacz: PlayerUnknown's Battlegrounds - poradnik i najlepsze porady
Wydaje się jednak, że gracze z USA i Europy doczekają się wprowadzenia wspominanej izolacji, ponieważ Tencent szykuje się właśnie do uruchomienia PlayerUnknown's Battlegrounds na lokalnych serwerach. „Czystki” wśród oszustów stanowią przygotowania do debiutu.
Pod koniec grudnia firma odpowiedzialna za aplikację BattlEye, służącą do wykrywania cheaterów w PUBG, poinformowała o zbanowaniu już ponad 1,5 mln kont od czasu premiery gry. W tym okresie mówiono także o przekroczeniu liczby 30 mln użytkowników, więc taki odsetek - 5 procent - wydaje się być stosunkowo wysoki.