Najgłupszy film roku. Recenzja „Puchatek: Krew i miód”
Kompletna amatorszczyzna.
Wybrałem się do kina na najnowszych horror nakręcony na bazie historii o Kubusiu Puchatku. Seans okazał się okropną męką i miałem ochotę wyjść przed końcem projekcji. Długo nie widziałem tak złej produkcji na dużym ekranie.
Nawet w zapowiedziach przedpremierowych historia przedstawiona w „Puchatku: Krew i miód” wydawała mi się bardzo naciągana. Główni bohaterowie opowiadań Alana Alexandra Milne’go zostali przedstawieni w dosyć nietypowy sposób. Po tym, jak Krzyś opuścił Stumilowy Las i nigdy do niego nie wrócił, pluszaki postanowiły się zemścić. Nie są to już poczciwe zabawki, ale żądne krwi kreatury.
To dwuminutowe wprowadzenie, które otrzymujemy na początku filmu, autentycznie mnie zaciekawiło. Pomyślałem, że sam pomysł wygląda dosyć oryginalnie i spodziewałem się jakiegoś rozwinięcia historii opuszczonych zabawek. Kilka lat temu mogliśmy obejrzeć całkiem niezły film pt. „Krzysiu, gdzie jesteś?”, który bardzo ciekawie operował tym motywem wyrastania z zabawek i późniejszych dziejów ulubionych maskotek. Trzeba zatem przyznać, że wykorzystanie postaci, które zazwyczaj kojarzymy z dzieciństwem, było dosyć nowatorskie.
Problem jednak w tym, że ten film prawie nie ma fabuły. Dostajemy zbitkę historii kilku osób, przebywających w tym czasie w lesie. Wśród nich jest na przykład Krzyś, a w zasadzie dorosły już Krzysztof (Nikolai Leon), który wraz ze swoją partnerką powraca do Stumilowego Lasu, aby poszukać swoich dawnych przyjaciół. Do tego otrzymujemy grę aktorów na zatrważająco niskim poziomie, absurdalną charakteryzację postaci i idiotyczny scenariusz.
Pod względem wizualnym ten film jest katastrofalny. Antagoniści, czyli wściekłe pluszaki, to ubrani w kraciaste koszule i gumowe maski mężczyźni – Prosiaczek wygląda jak guziec, a Puchatek nawet nie przypomina Puchatka. Ich wygląd miał przerażać, a efekt jest dokładnie odwrotny. Miałem ochotę się zaśmiać, gdy na ekranie pojawiała się tandetna maska Kubusia Puchatka. Poza tym większość scen rozgrywa się nocą. Jestem przekonany, że oprócz próby stworzenia nastroju grozy chodziło także o ukrycie niedociągnięć w charakteryzacji kostiumów.
Nawet sceny mordów wyglądają dziwacznie i nieautentycznie. Prosiaczek dusi kobietę łańcuchem, związuje ją i przytrzymuje jej głowę, aby Kubuś siedzący za kierownicą samochodu mógł ją swobodnie przejechać. Do tego pojawiły się kuriozalne sytuacje, w których Puchatek biczuje Krzysia ogonem Kłapouchego. Pojawia się też skrajnie nieautentyczna scena, gdy jeden z krwiożerczych pluszaków wrzuca swoją ofiarę do maszyny, ale nawet przez moment nie mamy wrażenia, że maltretowana kobieta faktycznie do niej trafiła.
Tego filmu nie można traktować poważnie. Jest to produkcja, która jawnie kpi z widza poszukującego dobrej rozrywki i solidnego horroru. Przebieg akcji jest absurdalnie głupi, wykonanie wygląda tak, jakbyśmy mieli do czynienia z niskobudżetową reklamą, a nie profesjonalnym filmem. „Puchatek: Krew i miód” to nie jest nawet tani horror albo slasher. To po prostu beznadziejnie nakręcona produkcja bez treści, bulwersująca wykorzystaniem motywu z powieści Milne’go, ale jednocześnie wykonana przez amatorów. Sądzę, że jest to niewątpliwy kandydat do miana najgorszego filmu tego roku.
Ocena: 1/10
Premiera w Polsce: 31.03.2023 – Gdzie obejrzeć: kino – Rodzaj: horror (docelowo) – Reżyseria: Rhys Frake-Waterfield – Występują: Nikolai Leon, Maria Taylor, Craig David Dowsett, Chris Cordell, Natasha Rose Mills, Amber Doig-Thorne, Danielle Ronald, Natasha Tosini, Paula Coiz, May Kelly, Danielle Scott, Gillian Broderick, Marcus Massey, Richard D. Myers, Simon Ellis, Jase Rivers, Frederick Dallaway, Mark Haldor.