Skip to main content

Puppeteer - Recenzja

Teatrzyk kukiełkowy.

Historia chłopca o imieniu Kutaro wciąga już od pierwszego aktu. To ciepła baśń przebrana w śliczną, artystyczną oprawę.

Dziś wieczorem w teatrzyku rozpocznie się przedstawienie kukiełkowe, na które wszyscy jesteśmy zaproszeni. Przedstawienie niezwykłe, jak zapewnia witający nas narrator - niejaki profesor Gregorious T. Oswald. Siadamy wygodnie w fotelu, szepty na widowni cichną. Zaczyna się! Kurtyna w górę. Chwila niepewności, blask reflektorów i pojawiają się aktorzy. Oklaski, brawo, brawo!

Wysoko ponad Ziemią, Księżycem władała dobra i piękna Bogini - a jakże - Księżycowa. Wśród jej podopiecznych był mały, nieśmiały pluszowy miś. Jej wierny i oddany przyjaciel. Darzyli się miłością i zaufaniem. Niestety, władczyni zabroniła misiowi zbliżać się do jej tajemniczych skarbów. Któregoś razu zwierzak w akcie nieposkromionej ciekawości, kierowany podszeptami jednego z towarzyszy, skradł bogini jej cenne artefakty. Święte nożyce, zwane Kalibrusem, oraz Księżycowe Kamienie. Jeden biały, drugi czarny.

W mgnieniu oka, słodki pluszak przemienił się w potężnego oraz mrocznego tyrana - rewolucjonistę. Zniewolił Księżyc, zdetronizował Księżycową Boginię i przybrał imię Misia Bandziora Królewskiego. Rozdał fragmenty rozbitego białego kamienia księżycowego swoim wiernym przyjaciołom, mianując ich generałami. By utrzymywać się u władzy, potrzebował obrońców swego Czarnego Zamku Płaczewo.

Zobacz na YouTube

Wyciągał z łóżek biedne dzieci, ściągając ich dusze z Ziemi wprost do swoich komnat. Tam zamienia je w ubezwłasnowolnione kukiełki. Jedne służą mu sprzątając i gotując, pozostałe przeistacza w demonicznych żołnierzy, strzegących dostępu do misiowego zamku.

Jednak pewnej nocy dzieje się coś magicznego. Miś Bandzior Królewski porywa kolejnego chłopca. Zdawałoby się, że z tysięcy uprowadzonych ten niczym się nie wyróżni, a jednak - jest w nim coś niezwykłego. Kutaro - bo tak ma na imię główny bohater gry - przemieniony w kukiełkę, trzymany w łapskach niedźwiadka traci głowę. Dosłownie. Przebrzydły zwierzak odgryzł ją, wyrzucając resztę ciała hen daleko.

I tak rozpoczęła się historia cudownego chłopca, w którego rolę przyszło nam się wcielić. Podczas biegania z oderwaną górną częścią ciała, zaczepia nas kot Jing Jang, pokazując, w jaki sposób odkryć znajdujące się na planszach czaszki. Można je podnieść i założyć. Dzięki nim, Kutaro nie rozpadnie się i będzie mógł kontynuować przygodę. Ale co się stało z jego główką? Cóż, tego nie mogę zdradzić.

Głowy znajdziemy w przeróżnych, często zaskakujących miejscach. Od latających kociołków, po miejsca mniej dostępne - skrzynie i zbroje. Co ciekawe, odkrywamy je sterując drugą postacią, która towarzyszy Kutaro. Na początku jest to kocur Jing Jang, a później córka Słońca - Pikarina. Prawym drążkiem pada przesuwamy po ekranie, zaznaczając miejsce, do którego ma podlecieć przyjaciel Kutaro. Poza tym, wspomniane postacie są sprawnie sterowane przez sztuczną inteligencję, choć możemy przejąć nad nimi kontrolę w dowolnym momencie.

„A główki bywają przezabawne. Nasz bohater postraszy trupią czaszką, rozśmieszy piniatą czy zadziwi hamburgerową bułką.”

Kutaro znaczną część plansz pokonuje korzystając ze zdolności czarodziejskich nożyc, tnąc pajęczyny, liście i pióra. Wykorzystuje tarcze do ochrony i odbijania laserów oraz rzuca bombami w pobliskich przeciwników.

Każda z głów jest magiczna, jej użycie poprzez specjalną akcję wyzwala dostęp do premiowych poziomów. Marionetka wykonuje specjalny gest charakterystyczny dla każdej z nich, i wskakujemy do innej planszy zbierając Księżycowe Iskry. Te porozrzucane na poziomach - nie tylko dodatkowych - zebrane w odpowiedniej liczbie, umożliwiają przywrócenie Kutaro do życia.

A główki bywają przezabawne. Nasz bohater postraszy trupią czaszką, rozśmieszy piniatą czy zadziwi hamburgerową bułką. Pomysłowość autorów gry jest niezwykła. Czy warto zatem kolekcjonować głowy? Owszem, po ich zebraniu, układane są na specjalnych półeczkach dostępnych z poziomu menu. To nie lada gratka dla graczy z żyłką kolekcjonera, lubiących odkrywać wszystkie znajdźki na planszach.

W Puppeteer irytuje nieco ociężałe poruszanie się marionetki. Kutaro nie jest zwinny, po skoku opada powoli w powietrzu, niczym postacie w Little Big Planet 2. Utrudnia to zabawę. Często denerwuje, gdy tracimy głowę, a w dalszej konsekwencji również życie, bo okazuje się, że sami dla siebie jesteśmy największym zagrożeniem. Nie potrafimy wycelować postacią tak, by sprawnie skoczyła w odpowiednie miejsce. To największa bolączka Puppeteer, bo sama produkcja Japan Studio nie jest trudna, choć daleki jestem od nazwania jej „samograjem”.

Zaciekawia budowa plansz. Te zmieniają się niczym scenografia w teatrzyku, wprost na naszych oczach - wraz z odsłoniętymi kotarami po bokach ekranu wszystko sprawia, że rzeczywiście mamy złudzenie oglądania przedstawienia. Co i rusz słychać okrzyki radości z widowni, czy jęki przerażenia adekwatnie do sytuacji, w jakiej znalazł się Kutaro.

Poziomy są zróżnicowane. Przemierzamy bowiem krainy dalece się od siebie różniące. Mroczny zamek złego misia z licznymi pułapkami, kolorowy Meksyk wypełniony pinatami, ale i bezkres pustyni. Każdy z etapów jest pełen detali, ukrytych przedmiotów i wygląda wprost fantastycznie. Widać ogrom włożonej pracy w wygląd postaci - ach, ta zła wiedźma pokryta kurzajkami - oraz scenerii. Cudowna gra światła i cienia na mrocznym cmentarzysku, rozświetlone dynie - Puppeteer zachwyca.

Końcowe fazy walki z licznymi bossami, to sekwencje Quick Time Events. Na szczeście na tyle powolne, że nie potrzeba małpiej zręczności, by nadążyć z wciskaniem guzików.

Nie sposób nie wspomnieć o świetnej polonizacji gry. Znakomicie dobrano głos lektora, który towarzyszy nam przez całą rozgrywkę, często wychodząc na pierwszy plan. Jego gaworzenie, dowcipy i docinki wobec Kutaro i Pikariny, nie raz wywołają uśmiech na twarzy gracza.

Jednakże Puppeteer to nie tylko historia milczącego chłopca Kutaro. W tym fantastycznym świecie, pełno jest interesujących postaci. Nie zawsze pełnią w grze istotną rolę, czasem są ledwie tłem, wspomagając nas w wybranym akcie. Wspomnę chociażby o wiecznie zaganianym flamingu o imieniu Mr Pink. Wypowiada kąśliwe peany na temat dzisiejszej młodzieży, czytającej nie książki, lecz streszczenia i w mowie ograniczającej się do skrótowych, SMS-owych rozmów.

Wraz z postępem w grze, w menu udostępniane są oddzielne opowieści w kategorii „Książki z obrazkami”, gdzie możemy poznać losy drugo- i trzecioplanowych postaci. Co się stało z nimi przed historią z Kutaro i dlaczego postanowili pomóc mu w walce z misiem? Wbrew pozorom, jest to ciekawa lektura uzupełniająca główny wątek fabularny. Szczególnie zainteresowała mnie historia pirata, który lubował się w piciu, rabowaniu i przebywaniu w towarzystwie pięknych dam. Aż tu nagle pac i... Oj, nie, nie. Ale to już każdy musi odkryć sam.

Puppeteer to urokliwa baśń, sięgająca po czar znanych historii z dzieciństwa, chociażby takich jak lukrowy domek wiedźmy i nawiązanie do losów Jasia i Małgosi. To gra z piękną oprawą wizualną oraz znakomitą rolą dowcipnego narratora. I choć opowiadana historia nie grzeszy oryginalnością, to przykuwa do konsoli na wiele, wiele godzin.

8 / 10

Zobacz także