Rainbow Six: Siege - pierwsze szczegóły na temat rozgrywki
Obiecujący start.
Współczesne strzelanki wojskowe starają się połączyć świetną i efektowną zabawę z dramatem wojny i głęboką historią, co często prowadzi do kryzysu tożsamości. Zaprezentowane na targach E3 Rainbow Six: Siege nie ma tego problemu i doskonale wie czego chce: to drużynowa, taktyczna gra sieciowa, z akcją w stosunkowo małych, zamkniętych lokacjach.
Ubisoft przyznaje, że podczas prac koncentruje się w pierwszej kolejności na multiplayerze. Fabuła jest szczątkowa i zapewnia jedynie bazowe tło. Policjanci starają się chyba odbić zakładnika przetrzymywanego wbrew własnej woli, ale grając po stronie „złoczyńców” wydaje się, że chcą oni ochronić „zakładnika” przed uzbrojonymi funkcjonariuszami.
Odbijaną lub porywaną osobą była podczas dema bosa blondynka, którą porównać można na dobrą sprawę do flagi z klasycznych strzelanek, bez osobowości i inteligencji. Postać ma tu jednak mniejsze znaczenie, a ważniejsza jest sama rozgrywka.
Jako kryminaliści, przed startem meczu mamy minutę na rozstawienie barykad i osłon. Dysponujemy nieskończoną pulą drewnianych barykad, zakładanych na okna i drzwi, a także kilkoma mocniejszymi konstrukcjami, chroniącymi także przed ogniem przeciwnika.
W tym samym czasie policja wysyła do środka budynku zwiadowczego drona, kontrolowanego przez graczy. Porywacze mogą go zauważyć i odstrzelić, ale urządzenie jest małe i trudne do wykrycia.
Po fazie planowania czas na właściwy atak. Policjanci mogą zeskakiwać po linach i wysadzać ściany, ale druga strona podgląda sytuację na zewnątrz za pomocą kamer. Rozgrywka jest w pełni asymetryczna, a obie strony konfliktu mają własne środki do przechylenia szali na swoją korzyść.
Niemal całkowicie podatne na zniszczenia środowisko pozwala podejść do misji na wiele sposobów, zastawiać pułapki, a nawet unikać bezpośredniej wymiany ognia. Co ciekawe, obecna wersja produkcji działa na silniku Assassin's Creed.
Rainbow Six: Siege ukaże się w przyszłym roku na PC, PlayStation 4 i Xbox One.