Ratchet & Clank: Nexus - Recenzja
Bez zaskoczenia.
Najnowsza gra z Ratchetem w roli głównej nie zaskakuje. Efektowna oprawa graficzna i dobrze znani bohaterowie drugoplanowi pozwalają uwierzyć, że zgodnie z zapowiedziami studia Insomniac, seria powraca do korzeni, czerpiąc z minionych części to, co najlepsze. Dobre wrażenie szybko się rozpływa, a do gry wkrada się nuda, której nie zabijają nawet pierwszej klasy dowcipy.
Ratchet jest uroczym, futerkowym stworzeniem z gatunku lombaksów. Z wielkimi uszami, niby lisią mordką i obsesyjną misją bronienia wszechświata. Pokojowo nastawiony do innych mieszkańców galaktyk, zionie niepohamowanym brakiem tolerancji wobec wszelakich złoczyńców. Wraz z Clankiem, niewielkim robotem zawieszonym na jego plecach, tworzą zgrany i efektywny duet superbohaterów.
„Nexus” to kolejna odsłona popularnej platformówki, jednej z moich ulubionych serii tego gatunku. Owszem, nie każda z odsłon była udana. Od bardzo dobrego „Tools of Destruction”, przez mało ciekawe eksperymenty z rozgrywką wieloosobową w „4 za Jednego”, aż po kiepską zeszłoroczną „Załogę Q”, będącą grą typu tower defense. Nie wszystkie eksperymenty przypadły miłośnikom serii. Autorzy gry obiecywali, że „Nexus” będzie powrotem do najlepszych rozwiązań.
Przygodę czas zacząć. Wcielamy się w Racheta, lecącego kosmicznym statkiem więziennym Nebulox 7. Mamy niezwykle ważną misję odeskortowania do Zakładu Karnego Vartax, zepsutej do szpiku kości kryminalistki Vendry Prog. Sielankowa podróż dość szybko przeistacza się w walkę o przetrwanie. Znienacka nasz statek zaatakowały zbiry dowodzone przez brata eskortowanej dziewczyny. Jak łatwo się domyślić, Neftin Prog wraz z najemnikami o wdzięcznej nazwie Tanie Dranie, odbijają zakładnika i uciekają Ratchetowi sprzed nosa. A nasz milusiński heros pozostaje w nie lada tarapatach.
Historia nabiera szybkiego tempa i zawiera kilka dramatycznych zwrotów akcji. Niemniej, opowieść jest banalna i lepiej nie zastanawiać się, z jakich pobudek główny „zły”, obmyśla plan inwazji na cały wszechświat. Gra bazuje na zgranych motywach, jakich wiele widzieliśmy w innych produkcjach.
W międzyczasie Ratchet i Clank ruszają w pościg za Vendrą. Po drodze odwiedzają różne planety Sektora Zarkov, spotykają dawnych przyjaciół, w tym prześmiesznego Qwarka, walczą z rozprzestrzeniającym się złem, a także biorą udział w intergalaktycznych walkach najemników. A tam dla zwycięzcy przewidziano nie tylko chwałę we wszechświecie, ale przede wszystkim nagrody rzeczowe w postaci śrubek. Tak, tak to właśnie one są środkiem płatniczym w uniwersum Ratcheta.
Gdy zabijemy przeciwnika albo zniszczymy jakiś przedmiot znajdujący się na naszej drodze, chociażby wszędzie porozrzucane skrzynki, wypadają z niego wspomniane śrubki. Po podniesieniu zwiększają liczbę na liczniku widocznym w prawym górnym rogu ekranu. Im więcej ich uzbieramy, tym więcej kupimy amunicji oraz rodzajów broni. A dostępny arsenał jest dość obszerny.
„Historia nabiera szybkiego tempa i zawiera kilka dramatycznych zwrotów akcji. Niemniej, opowieść jest banalna.”
Przeciwników porazimy standardowym i szalenie uniwersalnym omniblasterem lub bronią wystrzeliwującą ostrza od piły tarczowej, albo wspomożemy się wzywając Zurkona - niepozornego robota będącego w swoim mniemaniu „panem śmierci i zniszczenia”. Giwer jest znacznie więcej; wielbiciele produkcji studia Insomniac znajdą masę narzędzi zagłady znanych z poprzednich części gry. Co najważniejsze, strzelanie jest bardzo przyjemne.
Dodatkowo, daną broń możemy ulepszyć. W tym celu podczas zabawy zbieramy kryształy rarytanium, który wydajemy u sprzedawców GrummelNet. Kiedy zdecydujemy się na dodanie modyfikacji, pojawia się drzewko rozwoju. To od nas zależy, czy chcemy, by broń była bardziej szybkostrzelna, czy zadawała większe obrażenia. Poziom dokonywanych modyfikacji zależy od tego, jak często wykorzystujemy dane narzędzie śmierci. Wraz z częstszym użyciem, zwiększa się jej poziom „doświadczenia”. System jest czytelny i bardzo sprawny.
Ratchet & Clank: Nexus choć jest typowym przedstawicielem trójwymiarowych platformerów, kilkukrotnie nawiązuje do klasyków gatunku przenosząc nas w dwa wymiary. Sterujemy wtedy Clankiem, który poprzez szczeliny w wymiarach przenosi się w bardzo, bardzo odległe miejsce. Nie chcąc jednak zdradzać fabuły i konsekwencji poczynań Clanka, zapewniam, że jest to interesujące doświadczenie i ukłon w kierunku starszych graczy.
Poza tym świat ukazany w grze nie wyróżnia się niczym specjalnym w porównaniu do pierwszych produkcji z Rachetem w roli głównej, które trafiły na PlayStation 3. Zwiedzamy ładne, momentami prześlicznie kolorowe lokacje, które zbyt często zioną przeraźliwą pustką. Czasem pokonujemy liczne zastępy przeciwników, od czasu do czasu trafi się jakaś prosta zagadka. Sporo skakania, latania przy użyciu odrzutowca, czy ślizgania się na turbodoładowanych butach.
Niemniej, przez całą rozgrywkę miałem wrażenie, że gram w rozbudowany dodatek do Ratchet & Clank Future: Tools of Destruction, a nie pełnoprawnego następcę. Nic nas nie zaskakuje. Gdyby tylko nieco urozmaicić lokacje oraz rozmieścić więcej przeciwników, to czerpalibyśmy większą satysfakcję z i tak bardzo łatwej gry. A tak doświadczeni gracze muszą przełączyć się na najwyższy poziom trudności, by „Nexus” stanowił jakiekolwiek wyzwanie. To największa bolączka nowego Ratcheta, ale nie jedyna.
Po szumnie zapowiadanym epilogu do historii rozpoczętej w „Tools of Destruction” i po produkcji żegnającej Racheta z PlayStation 3, oczekiwałem znacznie więcej, a nie tylko garstkę świeżych pomysłów i broni.
Tymczasem Ratchet & Clank: Nexus to gra bez pomysłu na siebie. Zbudowana na bazie znanej marki, z mnóstwem dobrego humoru, oferująca rozgrywkę w zamyśle zbliżoną do pierwowzoru, choć niestety nie na aż tak wysokim poziomie. Jest za krótka, chwilami zbyt monotonna, skierowana przede wszystkim do najwierniejszych miłośników serii. Bez ostatecznego szlifu i z miałkim zakończeniem, pozostawia spory niedosyt. Cóż, niewiele brakowało, byśmy dostali dobrą platformówkę.