Ravensword: Shadowlands - Recenzja
Skyrim na urządzenia mobilne?
Ravensword: Shadowlands jest jak „duże” RPG na PC czy konsole. Rzecz nie w tym, że gra jest tak ogromna, równie piękna i wspaniała jak choćby The Elders Scrolls V: Skyrim. Chodzi o efekt skali. Na miarę możliwości tabletów jest fantastyczna i przywodzi na myśl najpiękniejsze gry fabularne. Na przenośnych urządzeniach takiej gry po prostu jeszcze nie mieliśmy.
Jest zatem eksploracja dość obszernego świata, misje zlecane przez postaci niezależne, główny wątek i zadania poboczne; rozwój bohatera, łącznie z możliwością podnoszenia jego zróżnicowanych umiejętności, trenerów, walki z napotkanymi potworami; gromadzenie ton żelastwa, handel i wszystko to, co znamy z RPG-ów. Rozmachu więc autorom nie sposób odmówić!
W zabawę wsiąka się już od początku, kiedy to trzeba walczyć z gigantycznym trollem. Następnie musimy wykreować naszego zucha, by potem posłać go na przygodę, której celem staje się odnalezienie tytułowego miecza. Zakres edycji postaci jest dość szeroki, co docenią z pewnością wielbiciele gatunku. Można zdecydować się na jednego z wielu przygotowanych przez twórców śmiałków lub zmieniać parametry poszczególnych części twarzy łącznie z doborem różnorodnych tatuaży, które następnie widać w czasie gry. Zaskakujące, że zabrakło możliwości zmiany imienia (!) czy wyboru płci.
W Ravensword: Shadowlands najwięcej czasu spędzimy na zwiedzaniu kontynentu. Wyprawę rozpoczniemy w mieście Aven, głównej bazie wypadowej, gdzie zaopatrzyć się można w broń, ekwipunek i lecznicze mikstury. Podróżujemy pieszo, konno oraz na… latającej istocie, przypominającej prehistorycznego pterodaktyla. Było dla mnie sporym zaskoczeniem, gdy otrzymałem dostęp do tego zwierzaka i zadań z jego udziałem. Oto bowiem chyba po raz pierwszy w życiu w tabletowej grze nie tylko eksplorowałem teren, ale robiłem to również z góry, przelatując ponad głowami przeciwników, którzy z ziemi nie mogli mnie dopaść! Nowa perspektywa sprawiła jednak, że dla odmiany walczyłem z latającymi wrogami i starałem się wykradać z gniazd gigantyczne jaja, których zażyczył sobie pewien jegomość. Było świetnie!
„W zabawę wsiąka się już od początku, kiedy to trzeba walczyć z gigantycznym trollem.”
Świat gry warto dokładnie zwiedzać, bowiem w licznych zakamarkach czekają skrzynie ze skarbami i złotem, ukryte jaskinie czy leża wrogich istot. Dzięki temu można zdobyć ciekawe przedmioty i podbić wskaźniki przed wyruszeniem na spotkanie z głównym przeciwnikiem. Dodam, że Ravensword: Shadowlands wyróżnia się także dość zróżnicowanym bestiariuszem.
Sztuczna inteligencja przeciwników w zasadzie nie istnieje. Wszystkie te atrakcyjnie i zróżnicowane bestie czekają jak drętwe kołki, żeby do nich podejść i zadźgać. Bywa nawet jeszcze gorzej. W kopalniach pełnych koboldów, które teoretycznie były ode mnie potężniejsze, wyciąłem w pień całą tę drużynę harcerzy tylko dlatego, że blokowali się na pewnym, górniczym wózku. Żal było z takiej okazji nie skorzystać, ale z tego typu błędami technicznymi spotykamy się także w innych częściach tego intrygującego świata.
Na szczęście, pozostałe elementy Ravensword: Shadowlands zostały dobrze dopracowane. Grę obsługuje się intuicyjnie i nie mogę narzekać na interfejs dotykowy w najmniejszym stopniu. W przyjazny sposób zmienia się broń, usprawnia ją poprzez klejnoty o magicznych właściwościach. W tradycyjny sposób handluje z postaciami oraz prowadzi rozmowy. Co jakiś czas dokonujemy także rozwoju postaci, po awansie na kolejny poziom. Można wówczas poprawić jeden z czterech dostępnych atrybutów oraz rozwijać na kilku poziomach jeden z szesnastu talentów, podzielonych na cztery grupy.
Co najważniejsze, wybory te mają w początkowej fazie gry duży wpływ na rozgrywkę. Możemy stworzyć szybko poruszającego się woja, który błyskawicznie dotrze do wrogów lub takiego, który podkradnie się do nich niepostrzeżenie. Trzeba też wybrać, czy wolimy niewprawnego w magii osiłka, czy czarownika, który z trudem będzie władał toporem. Umiejętność walki poszczególnym orężem nabywamy wówczas, kiedy się nim posługujemy, co również powinni docenić fani RPG.
W Ravensword: Shadowlands pozytywnie zaskakuje oprawa graficzna i zróżnicowane tereny, które odwiedzimy. Jak na urządzenia przenośne, wizualnie gra prezentuje się znakomicie, a animacje poruszania potworów i zwierząt cieszą oko.
Niezależnie od wad, Ravensword: Shadowlands to obecnie najlepszy przedstawiciel nowoczesnych gier RPG, który na urządzeniach przenośnych najsensowniej realizuje ideę gatunku. W produkcji studia Crescent Moon Games z przyjemnością rozwija się postać, bada okoliczne tereny i wykonuje postawione przed naszym bohaterem zadania. Życzyłbym sobie w przyszłości więcej podobnych tytułów.