Real Racing 3 - Recenzja
Wciśnij „buy”, by wygrać.
Zobacz także: Poradnik, pomoc i porady do gry Real Racing 3
Real Racing jest jedną z najpopularniejszych serii gier wyścigowych na urządzenia mobilne. Nic dziwnego, że jej najnowsza odsłona była wyczekiwana przez rzesze fanów. Piękna oprawa graficzna, świetna grywalność, mnóstwo aut i tras oraz zachłanny system mikropłatności. Jazdę czas zacząć. Wrrruuum.
Zabawę zaczynamy od najniższego pułapu. Dostępną pulę pieniędzy przeznaczamy na zakup pierwszej bryki. Wybór to istotny, ponieważ auto będzie towarzyszyć przez pierwszych kilka godzin rozgrywki. Gdy zostanie nieco forsy, warto ją przeznaczyć na kupno usprawnień, które poprawiają m.in. szybkość i przyczepność samochodu. Im więcej nowych części i modyfikacji, tym oczywiście większa szansa na zwycięstwo.
Wyścigi połączono w serie. Są rajdy dla aut niższej klasy, a także superauta typu Pagani Zonda, czy wyścigi dedykowane muscle carom. Każde z mistrzostw składa się z odmiennych konkurencji. Nie zabrakło klasycznych pucharów, wyścigów po torze jeden na jeden, ścigania się na ćwierć mili, czy czasowej eliminacji spod znaku „kto ostatni, ten odpada”. Ilość dostępnych konkurencji i aut słusznie nasuwa porównanie z serią Gran Turismo.
„Real Racing 3 wizualnie zapiera dech w piersiach.”
Bardzo przypadł mi do gustu model prowadzenia aut. Fury kieruje się pewnie, czuć wyciskaną prędkość i choć oprawa wizualna gry, daje nam złudzenie uczestniczenia w realnych wyścigach, ani na chwile nie traci się złudzeń, że to tylko arcade'owe ściganie. Ale czy to źle? Absolutnie nie. Warto dodać, że możemy sterować autami na różne sposoby, dostosowując je do własnej wygody. Począwszy od metody wychylania na boki trzymanego w dłoniach urządzenia, po kierowanie samochodami wciskając wirtualne klawisze na ekranie.
Real Racing 3 wizualnie zapiera dech w piersiach. Pieczołowite odwzorowanie aut, autentycznych torów, całkiem fajnie przedstawiony system zniszczeń samochodów, po prostu wywołują zachwyt. Jasne, wciąż widać niedoskonałości, szczególnie otoczenia, ale to grafika jaką jeszcze pięć lat temu oferowały gry PC. Ryk silników i pisk opon słyszanych w słuchawkach miażdżą zwoje mózgowe.
Wydawca przekonuje, że system mikropłatności implementowany w grach to coś, czego my gracze oczekujemy; coś, co sprawia przyjemność. Jasne! Dlaczego nie mogę chcieć dokupić dodatkowego pancerza, broni czy nakrycia głowy? To przecież taka świetna sprawa, urozmaicająca rozgrywkę i dająca płatne bonusy, których normalnie bym nie dostał.
Co więc stoi na przeszkodzie, by dać nam jeszcze więcej radości z kupowania? Przecież żyjemy w świecie rządzonym przez konsumenta. Wydawca wpadł na pomysł, by oddać grę bez opłat, reklamować jako darmową i wyposażyć ją w rozbudowany system dla niepoznaki nazywany mikropłatnościami. Dzięki temu mamy nieskrywaną satysfakcję wydawania kolejnych euro na nowe auta i ich usprawnianie. Co prawda, często ma się wrażenie, że RR3 to rozbudowany sklep z opcją testowania samochodów, ale co tam. Grunt, że w przybliżeniu wykładając 130 euro w tej darmowej grze, jesteśmy w stanie odblokować wszystkie bryki. Ktoś chętny zasiąść za kierownicą Bugatti Veyron? Nie wątpię.
„Gra skutecznie karze kierowców, którzy nie chcą sięgać co chwilę po kartę kredytową.”
Czy jednak, trzeba wydawać majątek, by cieszyć się grą? Nie. Za każdy wyścig dostajemy kasę, im wyżej jesteśmy na podium tym jej więcej. Dodatkowo możemy liczyć na pieniążki za ukończenie poszczególnych mistrzostw i całą masę bonusów. A wszystko to sprawia, że w początkowej fazie gry, jesteśmy zupełnie nieświadomi, jak producenci gry zapuszczają haczyk do naszego portfela. To wyścigi, więc każdy chce wygrywać, a żeby uzbierać przykładowe 60 tysięcy growej waluty, trzeba wygrać mniej więcej 20 wyścigów (wygrałem 127 wyścigów, dzięki czemu uzbierałem ok. 350 tysięcy po odjęciu kosztów naprawy aut). Niestety, fura na początku jest cienka jak barszcz, więc nie śmigamy nią, dopóki nie uzbieramy kolejnych 50 tysięcy na niezbędne usprawnienia. Ktoś mógłby powiedzieć: „Hej, ale o to chodzi, by było trudno, a nie żebyś miał Porshe po dwóch wyścigach”. Cóż, bardziej pomylić by się nie mógł. I już się nie dziwię, dlaczego w grze przewidziano zdobycie osiągnięcia „Spędź 24000 godzin z Real Racing 3”.
Gra skutecznie karze kierowców, którzy nie chcą sięgać co chwilę po kartę kredytową. Nie dość, że jesteśmy nagradzani niewielkimi kwotami za wygrywane wyścigi, nie możemy odsprzedać swoich aut, to jeszcze musimy sporo płacić za naprawy zniszczeń, czy wymianę zużywanych elementów auta. Mało tego, gra jest tak realistyczna, że zmieniając olej, abyśmy mogli skorzystać z auta, musimy odczekać kilka minut. Jeśli naprawy się skumulują, niejednokrotnie czekamy godzinę, by móc się ścigać. Owszem, są w tym czasie dostępne pozostałe auta, ale nie po to kupiłem BMW, aby jeździć Focusem. Poza tym trzeba pamiętać, że nie wszystkie auta są dopuszczone do każdego rodzaju turnieju.
Niemniej, jest rozwiązanie tej idiotycznej sytuacji. Wystarczy sięgnąć po kartę... Tfu, po żetony! Tak, w grze oprócz kasy, gromadzimy również złote żetony. Odpowiednio za zajmowane miejsca i postępy w zabawie, otrzymujemy ich - a jakże - niewielką ilość. Wymieniamy je na skrócenie czasu napraw, lub usprawnienia. Niektórych nie można kupić za grową gotówkę, a jedynie za wspomniane żetony. Te dość szybko się kończą. Co dalej? Ano oczywiście możemy je dokupić za euro. I kółko się zamyka.
Niestety, nie pościgamy się z kolegami w trybie multi, w czasie rzeczywistym. Gra zapamiętuje nasz styl jazdy, osiągnięte wyniki i jeżdżąc będąc online, konkurujemy z autami-duchami naśladującymi naszych znajomych. Cóż, lepsze to niż nic.
Dawno nie grałem w tak wspaniałą, piękną i ogromnie rozbudowaną grę, którą zabiła chciwość i pycha wydawcy. Wirtualny kierowca bez pełnej karty kredytowej, na każdym kroku dostaje po łapach. Aż się odechciewa grać. Real Racing 3 to nie gra pełna pisku opon, ryku silników i tego, co rozumiemy pod pojęciem zabawy. „Jak to? Gra przecież jest darmowa!”
Owszem, jako darmowa, rozrywkowa aplikacja pozostaje bezapelacyjnie fantastyczna. W momencie, kiedy przekraczamy cienką granicę i wydajemy pierwsze złotówki, tytuł pokazuje drugie, posępne oblicze z cichym chichotem wydawcy. Nie, nie ma żadnych powodów, aby wydawać na Real Racing 3 choćby złamanego grosza. Wolę zapłacić jednorazowo dwadzieścia czy trzydzieści złotych i otrzymać pełnoprawną grę, niż być robionym w konia przez tego typu „mikrotranskacje”.