Recenzja Football Manager 2017 - pozytywna ewolucja
Choć nowości trochę za mało.
Football Manager 2017 nie wywraca do góry nogami sprawdzonej formuły, a nowości jest trochę zbyt mało. Wprowadzone zmiany są jednak wystarczająco przemyślane, by przyciągnęły do gry.
Pierwsze zobaczymy już na wstępie, kiedy w rozbudowanym edytorze tworzymy menedżera od podstaw. Poza nadaniem imienia i nazwiska, określeniem preferowanego stylu gry oraz ulubionych zespołów, otrzymujemy możliwość rozbudowanej edycji wyglądu postaci, prawie jak w The Sims.
Możemy także wgrać własne zdjęcie, którego interpretację gra nałoży na wirtualnego menedżera. Ostrzegamy jednak, że efekty bywają komiczne i przerażające. Niemniej tak zaawansowana modyfikacja naszego wirtualnego odpowiednika, którego nie raz ujrzymy podczas rozgrywki, to mile widziany dodatek.
Niewielkiemu odświeżeniu uległ również interfejs gry. Przemodelowano niektóre opcje, dodano kolejne, dzięki czemu całość sprawia bardzo dobre wrażenie - jest przyjemnie i schludnie.
Modyfikacje bez wątpienia poszły w dobrym kierunku, ale najważniejszy jest fakt, że interfejs jest po prostu niezwykle wygodny w użyciu. W produkcji, w której spędzamy setki godzin przy okienkach i tabelkach, ma to ogromne znaczenie. Na bezproblemową rozgrywkę wpływa też dostosowanie gry do możliwości 64-bitowych systemów.
Nowością jest dodanie mediów społecznościowych, z których wiadomości wyświetlane są w głównym oknie skrzynki odbiorczej. To coś na kształt Twittera, gdzie ludzie - sterowani przez sztuczną inteligencję - dzielą się opiniami o zawodnikach. Czasem podrzucą informację o interesującym młodym talencie, innym razem pochwalą występ naszego piłkarza.
Generalnie jest to niezłe urozmaicenie otrzymywanych wiadomości i dodatkowy kanał, w którym możemy wyłowić ciekawego, szerzej nieznanego sportowca. Niemniej element ten wymaga jeszcze solidnego dopracowania. Komunikaty po niedługim czasie zaczynają się powtarzać, a wyświetlają się też na tyle często, że z czasem tracimy zainteresowanie mediami społecznościowymi.
Ulepszeniu uległ silnik meczowy. W końcu grę ogląda się z zaciekawieniem, piłkarze wykorzystują szereg modyfikacji taktycznych. Nie pchają się wyłącznie środkiem, widać wprowadzaną przez nas zmianę strategii.
Do ideału jednak jeszcze daleko, bo gra na styku obrony i pomocy wymaga poprawy, ale całość prezentuje się znacznie lepiej niż w zeszłorocznej edycji. Szczególnie, że poprawiono też oprawę, Mamy lepsze oświetlenie, pokazano piłkarzy wychodzących z szatni, widzimy nawet sprej sędziego do wskazywania miejsca dla piłki czy muru.
Oczywiście warstwa graficzna to wciąż umownie wyglądające ludziki, tylko trochę przypominające rzeczywistych piłkarzy. Można dyskutować, czy tak uznana seria nie powinna w końcu doczekać się przejścia na silnik na miarę XXI wieku, ale to, co otrzymujemy, spełnia swoje zadanie w zupełności.
Szkoda jednak, że mimo licznych usprawnień opcji transferowych, dodania nowych pozycji w sztabie szkoleniowym czy modyfikacji taktycznych, a także naprawiania błędów poprzedników, wciąż nie poprawiono najważniejszego - licznych kontuzji.
Już po dziesięciu kolejkach, czterech podstawowych zawodników zespołu było kontuzjowanych na tyle poważnie, że zostali wyeliminowani na pół sezonu. Kolejnych trzech miało drobniejsze, kilkunastodniowe urazy. Ponownie z szatni uczyniono szpital.
Football Manager w nowej edycji to wciąż świetna gra i najlepsza tego typu produkcja na rynku. Względem poprzedniej części przynosi kilka ciekawych zmian i usprawnień, ale niekoniecznie są to nowości na tyle ważne, by usprawiedliwić kupno, jeżeli posiadamy edycję 2016.