Recenzja Mafia 3 - gangsterska rutyna
Mniej i więcej.
Opowieść w Mafii 3 stylizowana jest na telewizyjny dokument o dawnych porachunkach legendarnych gangsterów. Z zaciekawieniem poznajemy pierwsze, świetnie zarysowane szczegóły i jesteśmy świadkami prawdziwych emocji ludzi, którzy ujawniają dramatyczne wydarzenia. Kiedy dochodzi do rekonstrukcji zdarzeń, a my wcielamy się w głównego bohatera, wraz z rozwojem wypadków tracimy chęć na dalszy seans - pałeczkę przejmuje rutyna i powtarzalność.
Nietypowo podana historia, podzielona na filmy z taśm sądowych, wywiady ze świadkami i inne przerywniki filmowe, od początku intryguje i tworzy wyjątkowy nastrój, który momentalnie wciąga w wir wydarzeń. Po naprawdę fantastycznym prologu rzeczywistość okazuje się nieco inna. Reszta opowieści podawana jest w ratach jako nagroda za zdobywanie kolejnych dzielnic miasta i mało oryginalne misje rozsiane po całej mapie.
Poprzednie części serii - szczególnie niedościgniona pierwsza Mafia - wyróżniały się ciągiem fabularyzowanych zadań, które ostatecznie łączyły się w historię gangsterskiego życia. Ulice i budynki wokół pełniły rolę żywego tła. W najnowszej odsłonie twórcy podjęli zaskakującą decyzję - otwartość świata i opcjonalne aktywności sprowadzili do formy obligatoryjnych kroków do wypełnienia. Koniecznych, by dotrzeć do dalszych fragmentów opowieści.
Zobacz: Mafia 3 - Poradnik, Solucja
W tej formie grze bliżej do serii Saints Row. Fundamentem rozgrywki jest poszerzanie gangsterskiego imperium i przejmowanie dzielnic, a fabuła zaczyna w dalszej części gry stanowić jedynie dodatek - przerywnik od beztroskiej rozwałki. W Mafii sednem zawsze była emocjonująca opowieść z urzekającym klimatem starych filmów, a nie godziny spędzone na bieganiu po ulicach i powtarzalności.
Trudno powiedzieć, czemu zdecydowano się na takie rozwiązanie. Najwidoczniej twórcy chcieli przedłużyć czas spędzony z grą, co jest kompletnie niepotrzebne - Mafia 3 obroniłaby się przedstawioną historią nawet, gdyby ta zamykała się po dziesięciu godzinach. Wówczas, po intensywnej fabule, można by spokojnie wrócić do przejmowania dzielnic i zabawy w mozolne budowanie infrastruktury nielegalnych biznesów.
Powolny upadek głównego bossa - Sala Marcano - ogląda się naprawdę niczym bardzo dobry kryminał, jednak w trakcie rozgrywki prawie cały czas uczestniczymy w sekwencjach misji, których celem jest eliminacja pionków w piramidzie mafijnej. Schemat jest zawsze ten sam: przeszkadzamy w biznesie, ujawniamy lokalnych dowódców i następnie dobieramy się do szefa dzielnicy. Choć na początku może się to podobać, już po kilku godzinach odczuwamy zmęczenie i chcemy jak najszybciej zacząć poznawać dalsze wątki fabularne.
Nie mamy jednak takiej możliwości. Każdego pionka należy wyeliminować, a dzielnicę przejąć. W typowych misjach brakuje też urozmaicenia, a wyjątek od reguły stanowią jedynie niektóre zadania fabularne, w których udajemy kelnera na stypie, uciekamy motorówką bądź też prowadzimy pościg za facetem w samych szortach. Wówczas dostrzegamy błyskotliwość, umiejętności i pomysłowość twórców, ale potem znów szybko wracamy do tych samych schematów.
Każdy wstęp do przejęcia dzielnicy odbywa się w formie dialogu Lincolna z bohaterem niezależnym. Obie postacie stoją na baczność i bez emocji na twarzy opowiadają sobie smutne historie i knują zemstę - wygląda to trochę tak, jakbyśmy cofnęli się do gier sprzed dekady.
Dodatkowo bohater przez cały czas chodzi w tej samej spoconej koszulce oraz wojskowej kurtce i teoretycznie mieszka w zrujnowanej piwnicy. Lincoln jest świetnie zarysowaną postacią, w początkowej fazie jest doskonale poprowadzony, ale z czasem nie traktujemy go już jak gościa z krwi i kości, który ma jakieś potrzeby, poza żądzą zemsty.
Otwarty świat przynosi natomiast inne korzyści. Obszary misji, budynki, magazyny czy domy stają się naszym placem zabawy. W trakcie akcji czujemy pełną dowolność w wyborze miejsca ataku, przekradnięcia się za częścią straży, a na dodatek wzbogacany arsenał się nie nudzi. Każdą broń „czuć” nieco inaczej i mimo że snajperka zapewnia dystans, to nic tak nie satysfakcjonuje jak strzał z rewolweru bądź strzelby z bliskiej odległości.
Strzelanie jest satysfakcjonujące, choć inteligencja przeciwników pozostawia wiele do życzenia. Brutalne eliminacje nożem na początku bawią, z czasem wydają się przesadnie krwawe i wielu zdecyduje się na ich wyłączenie. Kiedy chcemy szybko usunąć zawadzającego strażnika, to niekoniecznie oczekujemy, by Lincoln z impetem wbił mu nóż w głowę, a następnie cisnął zwłokami o podłogę.
Przydzielanie dzielnic naszym trzem głównym podwładnym - Cassandrze, Vito i Burke'owi - z czasem owocuje atrakcjami na poziomie fabuły oraz rozgrywki. W zależności od tego, w czyje ręce trafi kolejna strefa, zyskujemy profity będące umiejętnościami do aktywowania w czasie gry. Z jednej strony jest to urozmaicenie strzelanin, z drugiej jednak przesadne ułatwienie, które niweluje poczucie ryzyka.
Wezwanie wsparcia w trakcie strzelaniny wyciąga z tarapatów, ale z kolei wyłączanie alarmów policyjnych sprawia, że niebieskie służby tracą jakiekolwiek prawo bytu i do końca gry możemy o nich zapomnieć. Gdy przejmiemy dalsze dzielnice, pomiędzy trójką podwładnych wzrasta napięcie, gdyż nowo zdobyty obszar możemy przekazać tylko jednej osobie. Prowadzi to do nieuchronnego konfliktu.
Zobacz: Mafia 3 - pytania i odpowiedzi
New Bordeaux poznajemy głównie dzięki przerywnikom filmowym i audycjom radiowym słyszanym w trakcie przemieszczania się pomiędzy misjami. Tu bardziej mogą zauroczyć ciekawe i problematyczne czasy niż samo miejsce. Piękno miasta ujawnia się w nocy, kiedy lampy oświetlają drogi, budynki lśnią od reklam i dekoracji, a bohater nasłuchuje muzyki z przejeżdżających samochodów.
Zbyt szybkie wydanie gry przyniosło też problemy techniczne. Zarówno wersja konsolowa, jak i komputerowa cierpią na spadki płynności, anomalie oświetlenia za dnia oraz problemy z detekcją obiektów. Błędów technicznych jest sporo, interakcji z otoczeniem niewiele. Choć ogólne wrażenia wizualne są najczęściej pozytywne, niektóre fragmenty miasta zostały przygotowane naprędce i bez dbania o szczegóły.
Jest oczywiste, że Mafia 3 to projekt z wyjątkowym potencjałem, szczególnie widocznym w fantastycznym prologu i kilku świetnie poprowadzonych misjach. Mimo wielu wad, tytuł przyciąga do ekranu i trudno go w całości przekreślić. To jednak ten przypadek gry, w której twórcy sami sukcesywnie szkodzą własnemu dziełu, poprzez pozbawione sensu rozciągnięcie ciekawej opowieści.
Przez powtarzalne i przede wszystkim przymusowe przejmowanie dzielnic, dotarcie do finału okazuje się drogą przez mękę, a przecież powinno być czystą przyjemnością i wyłącznie dobrą zabawą.