Recenzja Obduction - współczesny Myst zachwyca
Fantastyczna przygoda.
W 1993 roku Myst zredefiniował gatunek przygodówek i zaszokował świat oprawą graficzną. Obduction nie będzie miało identycznego wpływu na gry wideo, ale to wzorowy następca tej serii. Mowa nie tylko o świetnych zagadkach i fascynującej eksploracji, ale także o słabszych elementach, które zdążyliśmy już wykreślić z pamięci.
Teraz mamy rok 2016. „Symulatory chodzenia” nigdy nie były popularniejsze, lecz to nie do fanów tego rodzaju zabawy skierowany jest tytuł Cyan Worlds. Choć świat Obduction jest pusty i wyludniony, to daleko mu do mechanicznej struktury The Witness, a tym bardziej do pełnego dialogów i fabularnych zawiłości Firewatch. Nic z tego - tu po prostu porywają nas obcy.
Trafiamy do dziwnego miejsca, gdzie kosmici przygotowali małą społeczność, z miasteczkiem o nazwie Hunrath w centrum. Teraz miejscowość jest już porzucona i zrujnowana, ale także otwarta na eksplorację i pełna pozostawionych urządzeń - tych dobrze znanych, jak generatory i zwrotnice, ale także przedziwnych, nieludzkich.
Anonimowy bohater rzucany jest do pustej, bezludnej piaskownicy. Przesuwamy wajchy, łamiemy kody, uruchamiamy antyczne maszynerie, powoli odkrywając tajemnicę kolejnych miejsc. Twórcom udało się zbudować fantastyczny świat bez użycia wielu dialogów czy przerywników, a właśnie za pomocą rozwiązywanych zagadek, odwiedzanych lokacji i oglądanych widoków.
Hunrath to tylko wierzchołek góry lodowej i okazuje się, że obcy w przeszłości porywali już wiele innych osób, nie tylko z różnych miejsc, ale i z różnych czasów. „Wszystko jest połączone” - mówi pewna postać niezależna i pomocnik w ucieczce. Wtedy jeszcze tego nie wiemy, ale wraz z postępami zdamy sobie sprawę, jak bardzo prawdziwe są te słowa - chwaląc jednocześnie pracę projektantów, którzy stworzyli zazębiające się i spójne wymiary.
Obduction nie jest grą prostą. Plusem jest zgrabne łączenie zagadek w łańcuchy, byśmy nigdy nie musieli przejmować się zbyt wieloma kwestiami naraz, a przed graczem zawsze stał wyraźny cel. Zwykłe zagadki z pompowaniem paliwa do generatora i obracaniem bramy bardzo szybko ustępują jednak konieczności myślenia pomiędzy kilkoma światami, a jest i nietypowy system matematyczny z planszami w stylu The Witness - do rozgryzienia na własną rękę, oczywiście.
Jaki jest najlepszy wyznacznik tego, że mamy do czynienia z dobrą przygodówką? Przygotowane wyzwania są logiczne i - bez wyjątku - satysfakcjonujące. Po rozwiązaniu zagadki aż chce się wykrzyczeć „aha!”, lub pacnąć się w czoło - ponieważ rozwiązanie było tak oczywiste lub znajdowało się tuż przed naszym nosem.
Nie brakuje niestety atrakcji, których w przygodówkach z widokiem z perspektywy pierwszej osoby nie lubi nikt. Mowa o momentach, w których wiemy, co mamy zrobić i gdzie należy to zrobić, ale samo dotarcie do „miejsca akcji” wymaga wykonania wielu nudnych i powtarzalnych czynności. Tak było w Myst, tak jest i teraz.
Druga pozostałość, z której lepiej byłoby zrezygnować, to zbytnie komplikowanie nawigowania w terenie. Niekiedy znamy rozwiązanie problemu, ale spędzimy długie minuty na kluczeniu po własnych śladach, ponieważ nie możemy znaleźć jednej ścieżki, która prowadziła do celu. W przypadku Obduction dochodzi do tego jeszcze skomplikowany system teleportacji. Wszystko to sprawia, że do gry lepiej podchodzić w krótszych dawkach - inaczej możemy zbytnio się zirytować.
Świetna jest oprawa graficzna. Nie jest to przełom na miarę Myst, a Obduction - wzorem oryginału - nie sprzeda milionów napędów CD-ROM, ale dobrze jest widzieć dobrze przygotowaną, trójwymiarową przygodówkę z „realistyczną” oprawą, zwłaszcza w dobie popularności stylizowanego podejścia, w stylu wspomnianych The Witness i Firewatch.
Przygotowane światy - choć wyludnione - pełne są szczegółowych modeli i detali, a duże wrażenie robi zwłaszcza różnorodność odwiedzanych „wymiarów”. Nie brakuje spektakularnych widoków i imponujących horyzontów, ogromnych ruin z przeszłości, pozostałości tajemniczych istot i świetnych efektów, potęgujących wrażenia.
Drobnym minusem są kwestie techniczne. Absolutna płynność w spokojnej przygodówce stawiającej na eksplorację nie jest kluczowa, lecz nawet GTX 1080 notuje dość poważne i częste chrupnięcia. Problemem nie jest jednak sprzęt, a optymalizacja - gra zdaje się mieć problemy zawsze podczas doczytywania danych w tle.
Całkiem zabawnym niedopatrzeniem jest także fakt, że nasz bohater szybciej porusza się na boki niż do przodu. Terenu pokonujemy w grze mnóstwo, więc gdy tylko zdamy sobie z tego błędu sprawę, bardzo szybko zaczynamy udawać raka, biegając wszędzie na ukos. To jednak drobnostka która nie wpływa w większym stopniu na zabawę.
Być może poziomem trudności i przywiązaniem do przeszłości tytuł nie przemówi do współczesnych fanów przygodówek FPP, które zamieniły się obecnie w „symulatory chodzenia” lub produkcje czysto logiczne, jak The Witness. Czy deweloperzy mogli zrobić więcej, by przyciągnąć nowych graczy? Na pewno - ale to nie byłoby już to samo.
Ostatecznie Obduction to przecież tytuł wymarzony, wyczekiwany, a nawet sfinansowany przez fanów tego typu produkcji. Ci przez lata czekali, aż Cyan Worlds przestanie odświeżać swoje hity sprzed lat i zajmie się czymś nowym. Takie osoby na pewno znajdą w grze wszystko, czego oczekiwali: długie godziny kombinowania, fantastyczny świat z tajemnicami do odkrycia i piękną grafikę.