Recenzja Rogue Wizards - niezależne RPG bez siły przyciągania
Nadmiar prostoty.
Rogue Wizards to barwna, turowa zabawa w badanie lochów i zbieranie coraz lepszego ekwipunku w świecie pełnym czarodziejów i baśniowych stworów. Miła dla oka oprawa i prosty, wciągający model rozgrywki z początku przykuwają do ekranu. Brakuje jednak czegoś, co przyciągnęłoby gracza na dłużej.
Z miejsca rzuceni zostajemy na głęboką wodę. Bohater robi zaledwie kilka kroków w spokojnej i bezpiecznej gospodzie, nim zostaje przeniesiony do pełnych potworów podziemi. Szybko dowiadujemy się, że źli czarodzieje szykują apokalipsę, a gracz jest jedyną szansą na jej powstrzymanie - ot, klasyczna historia „od zera do bohatera”. Nie ma ona zresztą specjalnego znaczenia, bowiem krótkie wstawki fabularne stanowią zaledwie pretekst do odwiedzania kolejnych lochów.
Bohater stopniowo zyskuje doświadczenie, ucząc się nowych zaklęć lub modyfikując posiadane i podnosząc statystyki, by zbierać lepszy sprzęt. Uzbrojenie, pancerze i akcesoria rozwijają się wraz z postacią, co sprawia, że często nie opłaca się podnosić nowych przedmiotów.
Rozwój na kilku płaszczyznach sprawia, że mag zmienia się szybko i często, a chęć zdobycia kolejnej umiejętności pcha nas do przodu. Z czasem okazuje się jednak, że dostępne wyposażenie jest ograniczone, a jakakolwiek specjalizacja w broni białej lub zasięgowej zwyczajnie nie ma sensu - regularnie walczymy bowiem zarówno w zwarciu, jak i na dystans.
Sytuacji nie ratuje także dostępna pula zaklęć. Chociaż do naszej dyspozycji oddano kilkanaście czarów, rzadko mamy szansę na odnowienie energii magicznej, przez większość czasu zdani jesteśmy więc na korzystanie z mieczy, łuków i innych, tradycyjnych narzędzi.
Twórcy Rogue Wizards przygotowali bardzo ciekawy zestaw potworów. Obok szarżujących przez pół ekranu zmutowanych baranów, zobaczymy żywiołaki błota, tymczasowo „brudzące” część ekranu, czy niewidzialne stworzenia chaosu.
Pojedynczy wrogowie zazwyczaj nie stanowią specjalnego zagrożenia, szczególnie że przez większość czasu w podróży towarzyszy nam drugi, sterowany przez komputer mag oraz jeden ze znajdowanych w trakcie gry towarzyszy. Kiedy jednak mamy do czynienia z większymi zgrupowaniami, zdolności wrogów potrafią poważenie namieszać.
Niestety, podczas kilkunastu godzin rozgrywki ciągle zderzamy się z tymi samymi stworami, występującymi w słabszych i silniejszych odmianach, różniących się kolorem skóry, futra czy upierzenia. Kiedy nauczymy się, jak unikać najgroźniejszych ataków, gra przestaje być wyzywająca, a co za tym idzie - ciekawa.
Lochy są proceduralnie generowane, jednak w parze z budowaniem losowych lokacji nie idzie zbyt wielka różnorodność - klocki, z jakich tworzone są plansze, występują w zaledwie kilku odmianach.
Na uwagę zasługuje sposób prezentacji świata - pomieszczenia składają się przed nami i rozsypują za plecami bohatera, dodając nieco dynamiki turowej rozgrywce. Kreskówkowa, barwna oprawa graficzna sprawia, że odkrywanie lokacji jest bardzo przyjemne, z czasem jednak niewielka różnorodność wśród wrogów i oglądanie ciągle tych samych efektów wizualnych zaciera początkowe dobre wrażenie.
Rogue Wizards bawi na początku, ale trochę za szybko odczuwamy zbyt małe urozmaicenie rozgrywki, a całość jest nieco rozwleczona przez obowiązkowe zadania poboczne. Otrzymujemy miły dla oka produkt, który nie potrafi utrzymać uwagi gracza do końca.