Recenzja serialu Cyberpunk: Edgerunners. Dystopijna historia w wersji anime
Świetny serial twórców Cyberpunka 2077 i studia Trigger.
Na platformie Netflix zadebiutował serial, będący owocem współpracy CD Projekt RED oraz studia Trigger. To wyjątkowo udana podróż do uniwersum znanego z „Cyberpunka 2077”.
Seriale wykorzystujące motywy i miejsca z gier są nadal pewną nowością. Tym razem historia przedstawiona w Cyberpunk: Edgerunners nie jest jednak powieleniem fabuły z Cyberpunk 2077, ponieważ otrzymujemy nową i w dodatku niezwykle ciekawą narrację. Śledzimy losy Davida Martineza (dubbing w wersji angielskiej: Zach Aguilar), czyli młodego chłopaka, żyjącego w Night City wraz ze swoją matką. Jest pielęgniarką i ledwo wiąże koniec z końcem, aby zapewnić synowi godne życie. Posyła go do prestiżowej szkoły (Akademia Arasaka), ale David sam nie czuje się związany z korporacyjnym środowiskiem bogaczy i szkolnych prymusów.
W międzyczasie przeżywa wiele rozterek życiowych, w tym osobistą tragedię, która - według mnie - wpłynie na wszystkie jego kolejne decyzje. A podejmuje je bez większego zastanowienia, wiążąc się z przestępczym półświatkiem. Przyłącza się do grupy tak zwanych Edgerunnerów, czyli ekipy zajmującej się niewielkimi rozbojami, zazwyczaj na zlecenie bogatych i wpływowych obywateli miasta. Tu zapoznajemy się z kilkoma bohaterami, wyraźnie odróżniającymi się charakterem i wyglądem. To przede wszystkim netrunnerka Lucy (Emi Lo) oraz przywódca grupy Maine (William Stephens).
Jaka jest ta na pozór kolorowa rzeczywistość? Podobnie jak w Cyberpunk 2077, Night City jest miejscem mrocznym, dystopijnym, a nawet depresyjnym. Obserwując miejsce akcji serialu mamy wrażenie, że twórcy zadbali o precyzyjne odwzorowanie układu całego miasta, w tym nazw ulic, budynków czy lokacji pobocznych, takich jak bary i kluby.
Edgerunners pokazuje nam także hierarchiczny system społeczeństwa Night City, ponieważ w tle rozgrywa się konflikt pomiędzy wielkimi korporacjami Militech i Arasaka, ale jest tu jeszcze wiele innych elementów układu władzy, które nie zostały przedstawione. To turbokapitalizm, ultrakonsumpcjonizm, ale zarazem system mający wiele wad. Można powiedzieć, że to rodzaj kontrolowanej anarchii, w której nie można czuć się bezpiecznie i żyć w spokoju.
W świecie przestępczym, ale nawet poza nim, nie znajdziemy osoby, która nie ma choćby jednego wszczepu, czyli modyfikacji ciała, pozwalającej na zwiększenie siły, wyglądu, a nawet umożliwiającej operowanie systemami obliczeniowymi. Nawet dla widzów dobrze zaznajomionych z uniwersum Cyberpunka, te wszczepy, a przede wszystkim sposób, w jaki one są wykonywane, budzą pewien niepokój. Oglądając ten serial zastanawiałem się, do jakiego stopnia bohaterowie będą w stanie zmienić swój stan fizyczny i do czego doprowadzą te radykalne modyfikacje. Czy są oni nadal ludźmi, czy już cyborgami?
Każda historia, przybierająca formę dystopii, pełni także swoją funkcję. Bartosz Sztybor, czyli twórca scenariusza Cyberpunk: Edgerunners stwierdził, że ma ona przypominać teraźniejszość. I myślę, że ten zabieg się udał, ponieważ to właśnie podobieństwo do naszej rzeczywistości sprawia, że uniwersum Cyberpunka cieszy się taką popularnością.
Zatrzymajmy się jeszcze na moment nad konstrukcją serialu. Według mnie jego forma jest atrakcyjna dla odbiorcy, ponieważ całość została podzielona na 10 krótkich odcinków. W nich twórcy prezentują dynamicznie rozgrywającą się akcję, która nie pozwala widzowi chociaż na moment oderwać wzroku. Tylko w kilku fragmentach możemy zaobserwować wyraźne spowolnienie, na przykład w czasie rozmów Lucy z Davidem albo w scenach „slow-motion”.
Przed premierą wiele mówiło się o oprawie muzycznej serialu. Specjalnie dla anime swój utwór nagrał Dawid Podsiadło, dla którego powrót do uniwersum Cyberpunka jest także bardzo ważny, ponieważ - jak sam twierdzi - spędził wiele godzin w grze CD Projekt RED. I rzeczywiście piosenka doskonale pasuje do smutnych i przygnębiających losów naszych bohaterów. Oprócz utworu polskiego muzyka, możemy usłyszeć ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez Akirę Yamaoka.
Po obejrzeniu pierwszych odcinków miałem pewne obawy, że serial nie osiągnie odpowiedniego poziomu, ponieważ fabuła na początku serialu nie jest zbyt skomplikowana, a mógłbym nawet powiedzieć, że całość zaczyna się dosyć schematycznie. Twórcy skierowali ją jednak w nietypowym i jednocześnie atrakcyjnym kierunku. Dla fanów uniwersum jest to więc udany powrót do znanego już świata, a dla nowych widzów serial proponujący świetną rozrywkę.