Redakcyjne środy: Czego oczekuję po nowej generacji
Poloneza czas zacząć.
Jeden temat kontra Redakcja i Czytelnicy. Wciąż jesteśmy jedną nogą w mijającej generacji, ale w piątek postawimy pierwszy krok w nowym świecie - w Europie zadebiutuje PlayStation 4. Czy lepszym świecie? To oczywiście temat podlegający nieustannej dyskusji, a spory nie mają końca.
Czego tak naprawdę oczekujemy po nowej generacji? Po prostu lepszych gier, konkretnych rozwiązań technicznych, fabularnych, a może czegoś więcej?
Zachęcamy do wspólnego dyskusji.
Wszystkie redakcyjne środy znajdziecie tutaj, a tymczasem zaczynamy!
*
Po odchodzącej generacji oczekiwałem, że raz na zawsze pożegnamy się z ciągłym doczytywaniem map, scenerii czy wnętrz pomieszczeń, do których przechodzimy. Ekrany z napisem „loading” pojawiały się tak często, że tylko budziły frustrację. I owszem, na PS3 i X360 doświadczyliśmy ich zdecydowanie rzadziej niż miało to miejsca na PS2. Ale niestety, wciąż jest sporo gier, przy których cierpię czekając aż doczyta się lokacja. Bardzo bym sobie życzył, by ósma generacja konsol rozprawiła się raz na zawsze z tym problemem oferując płynne przemieszczanie się pomiędzy fragmentami gry.
Idąc za ciosem, spodziewam się, że w końcu doczekamy się sztucznej inteligencji na wyższym poziomie. Tak by napotkane postacie w rozległych sandboksach żywo ingerowały w świat rozgrywki, nie wykonując jednego czy dwóch zadań, które powierzyli im twórcy gry. Niech w FPS-ach wrogowie nie zachowują się jak lalki trzymane na sznurkach, chodząc tylko po wyznaczonych trasach. Doczekajmy się wreszcie czasów, w których sztuczna inteligencja w grach strategicznych zacznie podejmować rozsądne decyzje, zamiast wykładać się na banalnych błędach.
Liczę także na postęp w animacji, szczególnie postaci pobocznych oraz otaczającego nas świata. O ile doczekaliśmy się, że w grach TPP nasz bohater jest ładnie animowany, jego ubrania brudzą się i falują na wietrze, a każdy ruch jest płynny, o tyle pozostałe postacie świata gry traktowane są po macoszemu. Wyglądają jak klony, chodzą po wyznaczonych ścieżkach, wyraźnie widać braki płynności w ich poruszaniu, kuleje również mimika twarzy. Wiele na tym polu jest jeszcze do zrobienia również w grach sportowych, a postęp poczyniony w NBA2K14 stwarza nadzieję, że to tylko preludium do przyszłych zmian.
Nie ukrywam, że liczę na potężny skok w jakości prezentowanej oprawy graficznej. Nie jest tajemnicą, że odchodząca generacja konsol hamowała intensywny postęp na tym polu. Pecety, choć są gotowe oferować znacznie ładniejszą oprawę graficzną, nie miały za wiele gier, które by im to umożliwiały. Dlatego spodziewam się, że nowa generacja gier zauroczy nas wyglądem, zaskoczy płynnością animacji, pozbędzie się aliasingu, a konwertowanie gier pomiędzy konsolami a pecetem będzie szybsze i prostsze niż kiedykolwiek.
Wierzę, że zachodzące zmiany na lepsze w sztucznej inteligencji oraz animacji, będą równie spektakularne, jak coraz lepsza oprawa graficzna. Że dostaniemy dziesiątki gier, które utkwią nam w pamięci i żywo będziemy o nich dyskutować przez lata. Że będą to gry spektakularnie wyglądające, ale oferujące bogaty w detale świat oraz wciągające i nietuzinkowe historie.
*
Nazwijmy to efektem „Cheeseburgera bez sera”:
- Przepraszam... w moim cheeseburgerze ewidentnie brakuje sera.
- Zapewniam, że ser tam był, tylko niewidoczny, ale proszę się nie martwić; za moment przyniosę panu rewolucyjny i nowy plasterek za jedyne 5zł.
- Że co?!
Ten przykład wydaje się absurdalny, a jednak większość producentów i wydawców gier współcześnie w ten sposób działa. Kupujemy niekompletny produkt, którego elementy zostały chirurgicznie wycięte, a po kilku miesiącach dostajemy je z powrotem, ale za dodatkową opłatą.
Jesteśmy oszukiwani na każdym kroku, że gra jest skończona w stu procentach, a po premierze cierpimy, widząc jak twórcy grają nam na nosie i liczą pieniądze, które zgarną za sztucznie wygenerowane DLC. Ja rozumiem dodatki do już kompletnej gry, jakieś alternatywne opowieści, dodatkowe epizody, jakiekolwiek nadbudowy nad gotowy produkt, ale nie dwa wycięte żebra z żywego organizmu!
Dodatek do Deus Ex: Human Revolution opowiadał historię, na której napisanie twórcy ewidentnie nie mieli czasu tworząc samą grę. Nawet tytuł dodatku sugeruje drugie dno: „Brakujące ogniwo” - no właśnie, brakujący fragment wycięty z mojej gry, za którą już raz zapłaciłem. Assassin's Creed 2 i dwa wspomnienia wycięte z kampanii to kolejny tego typu przykład.
Nowa generacjo, nie idź tą drogą. Niech powstają kompletne gry. Dopiero po tym niech powstają wszelakie DLC, które będą nadbudową do już świetnych produkcji. Chętnie zapłacę za coś więcej, kiedy podstawowa gra spełniła moje oczekiwania i była bez widocznych ubytków - fragmentów, które ktoś sprytnie pozabierał.
*
Nie ignoruję jednak tego, co dzieje się w naszej ulubionej branży, a wraz z pojawiającymi się nowymi konsolami będę oczekiwał przede wszystkim zdrowej konkurencji i dążenia do projektowania jak najlepszych produkcji. Walka na exclusive'y nie powinna mieć przecież żadnego negatywnego wydźwięku, ale musi być swoistym kołem zamachowym i wyznacznikiem dla innych studiów.
Ciężko jest spodziewać się czegoś rewolucyjnego po tej generacji. Wydaje mi się, że nie możemy czekać na diametralnie inny poziom gier, tak jak miało to miejsce w przypadku PlayStation 3 i Xbox 360. Może po cichu liczę tylko na to, że ocieplające się stosunki pomiędzy Microsoftem a Sony pozostaną czymś postępującym. Liczę także, że zbliżenie struktury sprzętowej nowych konsol rzeczywiście ułatwi producentom projektowanie i wykonywanie gier, na czym skorzystamy my - gracze.
Na koniec dodam jeszcze jedną myśl. Czego NIE spodziewam się po nowej generacji - fotorealistycznej grafiki. Chciałbym, aby gry pozostały przerysowane, komiksowe i kolorowe. Nie chcę zapomnieć, że to wciąż wirtualna rozrywka.
*
Mam nadzieję, że część wydatków, przeznaczanych na rozwój tytułów na PlayStation 4 i Xbox One, trafi właśnie do twórców sprawnych skryptów sztucznej inteligencji. Nie oczekuję symulacji ludzkiego mózgu, ale chcę, by zniknęły „klasyczne” sceny ze strzelanek, gdy stoimy za węgłem i eliminujemy kolejnych wrogów, wybiegających przed lufę bez cienia pomyślunku.
Niewiele lepsze są skradanki. Myślenie strażników na przykładzie Assassin's Creed 4: „Ktoś zabił stojącego metr ode mnie kolegę, ale szukałem napastnika przez 30 sekund i nie mogę go nigdzie znaleźć. Trudno, stanę na zwłokach kolegi jak gdyby nigdy nic.”
Oczywiście, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Wydaje się, że do lepszej sztucznej inteligencji nie wystarczy po prostu więcej roboczogodzin programistów. Stworzenie trudniejszego, a tym samym oszukującego SI nie jest zapewne trudne. Chodzi jednak o większy realizm, do czego niezbędne będą chyba głębsze zmiany systemowe i opracowanie całkiem nowych rozwiązań.
PS. Co stało się ze sztuczną inteligencją z pierwszej odsłony serii F.E.A.R., gdzie wrogowie rzeczywiście potrafili wykorzystać otoczenie i mądrze zachodzić gracza od tyłu? To było osiem lat temu...
*
Rozumiem dojrzałość jako proces, który rozpoczął się jakiś czas temu, trwa i z pewnością będzie jeszcze trwał. Do momentu aż spowszechnieje opinia, że gry - tak jak książki i filmy - przeznaczone są dla całego spektrum odbiorców. Że są gry stricte dla dzieci, że są gry dla młodzieży, że są gry dla dorosłych. I że ten kierunek, ten podział, stanie się również wytyczną dla wszystkich wydawców i producentów, dzięki czemu będziemy mogli odnaleźć w grach tak dobrą zabawę, jak i treści nieco mądrzejsze.
Nowa generacja startuje w miejscu, gdzie pokolenie pierwszych graczy to dorośli ludzie, wielu ma na karku trzydziestkę, wielu jest już po czterdziestce; założyliśmy rodziny, mamy dzieci, pracę, dom. A jednak, szczególnie w mediach mainstreamowych, pokutuje przekonanie, że każdy, kto sięga po GTA 5, Diablo 3 czy Assassin's Creed 4 jest najwyżej 10-latkiem, a w dodatku z pewnością mamy porządnie wykręcony mózg i mamy ochotę wejść do pierwszego lepszego budynku użyteczności publicznej, wyjąć giwerę i postrzelać sobie, „jak w gierce”.
Rozumiem dojrzałość jako wyjście z tego wiecznego zacietrzewienia i kompletnie absurdalnego konfliktu, zrodzonego w nas samych - graczach. Spieranie się, w mało interesujący jednak sposób, o rzeczy drugorzędne. Dyskusja jest ważna i jest częścią krajobrazu, ale byłoby pięknie, gdybyśmy wreszcie byli w stanie rozmawiać o grach w sposób zabawny, inteligentny i wyważony.
Marzę o zrozumieniu i porozumieniu, o co wiem, że będzie bardzo ciężko. Ale w tym właśnie tkwi dojrzałość. Im rynek będzie bardziej dojrzały, tym odbiorcy staną się bardziej świadomi.
Nowe konsole to dla mnie jedynie wyznacznik pewnego nowego początku, kolejnego etapu. Nową generację zawsze odczytuję jako nową generację gier, silników, pomysłów i idei. Jaki będzie ten etap, nie mam pojęcia. Oczekuję, że - mimo już ponad trzydziestu lat na karku - będę w stanie czerpać z gier wciąż wielką radość.
W sumie przeżyłem już kilka zmian generacji i za każdym razem - cóż, tak uważam, mimo silnego sentymentu do dawnych lat - pojawiały się rzeczy lepsze i ciekawsze. Ostatnia generacja była wręcz takimi rzeczami wypchana po brzegi.
*
To może zabrzmieć jak pobożne życzenie, ale żywię wielką nadzieję, że „next-gen” zaowocuje wieloma nowościami i ograniczy nieco szał na kontynuacje. Najwięcej emocji wzbudzają we mnie gry, po których nie do końca wiadomo, czego się spodziewać.
Produkcje z oryginalnymi postaciami, światami, których nigdy jeszcze nie odwiedzaliśmy rozbudzają wyobraźnię, są owiane pewną dozą tajemniczości. Dlatego z ogromnym zainteresowaniem czekam na The Order 1886 czy Quantum Break, bardziej niż na kolejną odsłonę Uncharted i Halo.
Przyznam szczerze, zwątpiłem już, że wielcy producenci zaskoczą nas niezwykle innowacyjnymi rozwiązaniami na poziomie rozgrywki. Dlatego chciałbym chociaż, by kreatywność projektantów była wykorzystywana przy tworzeniu nowych uniwersów. Dishonored to świetny przykład produkcji, która udowodniła, że wyjątkowy i nieeksploatowany wcześniej świat ma ogromne znaczenie i wpływ na pozytywny odbiór gry.
Nowe marki, przybywajcie. Nigdy was zbyt wiele.
*
Podobnie, nie mogę przekonać się do gadżetów w postaci nowych kontrolerów ruchowych, zastosowanych w Wii czy produktach pokroju Kinecta. Przyzwyczaiłem się już do klasycznych rozwiązań w stylu pada lub myszki i klawiatury, i pod tym względem nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Natomiast zagranie w odnowionego i przystosowanego do nowej generacji Dune'a lub stoczenie z umarłymi bitwy w odświeżonej wersji Mytha z grafiką na miarę Ryse: Son of Rome, to byłoby coś!
Po prostu, w dzisiejszym świecie gier brakuje mi złapania oddechu i być może dobre odnowienia klasyków pozwoliłyby cofnąć się myślami do produkcji kończących się na jednym, maksymalnie dwóch tytułach, a nie dziesięciu. Nie ma to jak odrobina sentymentalnych wspomnień.
A nowa generacja niech przybywa. Niech zaskakuje ciekawymi rozwiązaniami i przede wszystkim dostarcza całej masy zabawy, bo to jest w grach najważniejsze.
*
Obecna - a właściwie poprzednia - generacja dostarczyła wiele świetnych gier, które po jakimś czasie trafiły także na PC. XBLA na Xboksie 360 było miejscem narodzin przebojów indie, takich jak FEZ czy Limbo, a startowy tytuł PS4 - Resogun - zbiera bardzo pozytywne recenzje. W sytuacji, gdy znaczna część publikowanych na Steamie produkcji niezależnych to wariacje na temat RPG akcji, liczę, że rynek konsol dostarczy mi naprawdę unikalne „indiasy”.
Microsoft naraził się co prawda wielu twórcom niezależnym swoją polityką i są duże szanse, że tym razem to Sony będzie preferowaną platformą dla konsolowych gier niezależnych, a co za tym idzie - źródłem świeżych i ciekawych produkcji.