Skip to main content

Redakcyjne TOP 5 Gier 2017: Michał Basta

RPG na prowadzeniu.

Siódemka w roku 2017 okazała się szczęśliwa i trochę szkoda, że kartki w kalendarzu zmienia się tak szybko. Pamiętam, jak jeszcze w grudniu ubiegłego roku zagrywałem się w Shadow Tactics, zastanawiając się, co przyniesie kolejne dwanaście miesięcy - a tu kolejny grudzień zbliża się do końca.

Ten rok przyniósł sporo radości chyba każdemu graczowi. Pomimo afer związanych z Battlefrontem 2 i nabierającej rozpędu polityki „pay to win” osoby preferujące zmagania sieciowe mogły przyjemnie spędzić czas w wielu produkcjach pokroju Destiny 2 czy nowej-starej części Call of Duty.

Osobiście preferuję jednak gry nastawione na rozgrywkę jednoosobową i cieszy mnie, że te trzymają się mocno. Zarówno jeśli chodzi o znane marki pokroju Assassin's Creed, futurystycznego spadkobiercę Gothica w postaci Elex, jak i projekty zupełnie świeże, wspominając chociażby rodzime Seven: The Days Long Gone. Oby w nadchodzącym roku podobnych pozycji ukazało się jeszcze więcej.

Poniższe zestawienie nie ma formy rankingu, gdzie jedynka oznacza najlepszy tytuł, a piątka najgorszy. To po prostu roczne zestawienie gier, przy których świetnie się bawiłem.


1. Torment: Tides of Numenera

Byłem bardzo ciekaw, w jaki sposób studio inXile podejdzie do nowej części Tormenta. Chociaż oryginał przeszedłem tylko raz, to zapamiętałem go bardzo miło, głównie za sprawą fabuły, masy tekstu, nietuzinkowego świata oraz dużej dowolności, jaką autorzy zostawili graczom w kwestii rozgrywki.

Pod tymi wszystkimi względami Torment spełnił moje oczekiwania. Klasyk z ciekawymi rozwiązaniami i świetnie wykreowanym światem. Przebywanie w nim oraz odkrywanie nieco zawiłej, zwłaszcza początkowo, historii było czystą przyjemnością. Przyznaję, że ogrom tekstu zaczął mnie z czasem nieco przytłaczać, ale i tak bawiłem się świetnie.

Coś dla fanów czytania

Duża w tym zasługa swobody. Podobnie, jak w pierwowzorze, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zamiast nieustannych walk rozwinąć postać w taki sposób, żeby przeżyć przygodę niekoniecznie opierając się jedynie na przemocy i starciach z przeciwnikami. Do tego ten niepowtarzalny świat, jakże inny od typowych i wałkowanych na tysiące możliwości krain fantasy. Miodzio.


2. Wolfenstein 2: The New Colossus

Seria poświęcona Blazkowiczowi wycinającemu w pień zastępy nazistów zdobyła moje serce od pamiętnego opuszczenia celi z zabitym strażnikiem w pierwszej odsłonie serii. Od 1992 roku Wolfenstein doczekał się blisko dziesięciu odsłon i pomimo wielu eksperymentów do dziś dostarcza masę frajdy.

Nowej części można zarzucać zbyt dużą liczbę przerywników filmowych, nieco za krótką kampanię czy brak zapadających w pamięć bossów. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal jest to świetna, pierwszoosobowa strzelanina łącząca klasykę z nowymi rozwiązaniami. Prowadzenie ognia z dwóch broni naraz czy noszenie ciężkich dział laserowych nie jest może niczym rewolucyjnym, ale dostarcza wielu świetnych wrażeń.

The New Colossus dostarcza mnóstwo frajdy

Miło popatrzeć i poczuć rozwój serii, która zaczynała od labiryntów ze ścianami ustawionymi pod kątem 90 stopni, przeszła przez eksperymenty z żywymi trupami oraz mocami magicznymi, a obecnie przenosi nas do pogrążonej pożogą wojenną Ameryki.

Wszystko to zalatuje trochę klimatem filmów klasy B, ale rozgrywka pozostaje na najwyższym poziomie. Trzymam kciuki za kolejne odsłony traktujące o B.J. Blazkowiczu.


3. South Park: The Fractured But Whole

Kijek Prawdy, czyli pierwsza udana gra osadzona w świecie serialu South Park, z miejsca stała się jednym z moich faworytów 2014 roku. Dlatego od pierwszych zapowiedzi z uwagą śledziłem losy The Fractured But Whole i kiedy w końcu produkcja trafiła na twardy dysk, od razu przyciągnęła mnie na wiele godzin.

Współpraca deweloperów z Trey'em Parkerem i Mattem Stone'em ponownie zaowocowała świetną i przesiąkniętą specyficznym humorem produkcją, od której trudno się oderwać. Są tu superbohaterowie, tajemnica głównej postaci, zawiła intryga z suspensem, brat Kyle'a oraz kupa - czasami dosłownie - żartów skierowanych głównie do fanów serialu oraz bardzo przyjemny system rozgrywki. Czegóż chcieć więcej?

The Fractured But Whole podoba mi się również za sprawą dwóch innych rzeczy. Pierwsza to podejście polskiego wydawcy, który przyznał, że nie ma pomysłu na polski podtytuł i ogłosił na niego konkurs. Ostatecznie zrezygnowano z tłumaczenia,ale „Podzieleni ale zRzyci” jest naprawdę strzałem w dziesiątkę.

Gra wciąga chyba nawet bardziej niż Kijek Prawdy

Druga sprawa, to podejście autorów do sprawy poziomu trudności, który po prezentacji wywołał nie lada kontrowersje i komentarze. Aż miło patrzeć, jak Trey i Matt depczą wylewającą się na każdym kroku poprawność polityczną, a Ubisoft nie ugiął się i dopuścił grę do sprzedaży w niezmienionej formie.


4. Divinity: Original Sin 2

Divinity to jedna z ciekawszych serii na polu gier wideo. Divine Divinity z 2002 roku była rozbudowaną grą fabularną. Następnie autorzy kontynuowali przygodę z gatunkiem cRPG, ale z czasem, w Dragon Commander, eksperymentowali również z hybrydą strategii i gry akcji.

Po ciepło przyjętej pierwszej części Original Sin, która nawiązywała do klasycznych gier fabularnych, twórcy stworzyli fantastyczną kontynuację. Jest tu wszystko, czego wymaga się od rasowego „erpega”, czyli zaawansowane możliwości kreowania postaci, masa przedmiotów, zdolności i czarów oraz ogromna liczba zadań do wykonania.

Twórcom udało się świetnie zbalansować humor i poważną atmosferę

Jeśli dorzucić do tego rozbudowane opcje dialogowe, wciągający i rozbudowany system walki turowej, możliwość kończenia misji na wiele różnych sposobów, sporo zagadek logicznych oraz brak podpowiedzi ze strony twórców, to otrzymujemy tytuł, przy którym z przyjemnością można spędzić naprawdę wiele godzin. Nawet pomimo irytujących czasami błędów.


5. Cuphead

Jedno z największych zaskoczeń bieżącego roku. Od pierwszych zwiastunów tytuł przykuwał rewelacyjnie prezentującą się oprawą graficzną nawiązującą do amerykańskich kreskówek z lat 30. Chociaż spodziewałem się klasycznej gry platformowej, to finalny produkt i tak zaskoczył mnie pozytywnie.

Wymagające walki z kolejnymi, coraz bardziej pokręconymi bossami mają swój niepowtarzalny urok. Tytuł jest wymagający i niejednokrotnie ma się ochotę soczyście zakląć i wyrzucić kontroler przez okno, ale już po chwili próbujemy irytującego rywala pokonać ponownie. Potem jeszcze raz, i tak w kółko, aż w końcu odnosimy sukces, by z podniesioną głową biec do kolejnego przeciwnika.

Nagroda za kreatywność wędruje do twórców Cupheada

Na szczęście, jeśli znudzi się nam gra w pojedynkę, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaprosić do rozgrywki znajomego i spróbować swoich sił w trybie kooperacji. Wtedy zabawa staje się jeszcze ciekawsza. Oby twórcy Cupheada, kanadyjskie studio MDHR, nie spoczęli na laurach i w przyszłości oferowali równie udane produkcje.

Zobacz także