Redakcyjne Top 5 Gier 2019: Jerzy Daniłko
Wspaniały to był rok?
To niesamowite, jak na przestrzeni ostatnich miesięcy zmieniło się moje postrzeganie niektórych gier. Chciałoby się powiedzieć, że był to przede wszystkim rok „czarnych koni”, ale bez faktycznych liderów. To prawdopodobnie jeden z najsłabszych okresów obecnej generacji. Nie ma co się dziwić - jako wydawca też czekałbym na nową erę.
W kilka tytułów nie zdążyłem jeszcze zagrać, a już teraz wiem, że inne zupełnie pominę. Na pewno zostawię za sobą Sekiro - bo to nie mój rodzaj rozgrywki - a także Star Wars Jedi: Upadły Zakon - bo najzwyczajniej w świecie nie przepadam za uniwersum. To jednak na pewno jedne z najlepszych produkcji mijającego roku.
Zanim przejdę do właściwego zestawienia, które postanowiłem ułożyć chronologicznie, wspomnę też o grach, przy których bawiłem się co najmniej nieźle. Całkiem przyjemnie jeździło mi się po kilku godzinach w Need for Speed Heat, czerpałem radość ze strzelania w RAGE 2, a przede mną jeszcze przygoda w A Plague Tale, Gears 5 i innych grach. Zamierzam nadrobić także kilka tytułów na PlayStation VR, bo i tam ominąłem kilka perełek.
1. Resident Evil 2
Nie lubię oglądać horrorów. Grać często tym bardziej, bo interaktywność wzmaga wszelkie reakcje. Najbardziej odpychają mnie tanie sztuczki, bazujące na nagłym pojawianiu się z wielkim piskiem czegokolwiek na ekranie. Są jednak tytuły inne, które w dużej mierze stawiają na klimat i pobudzanie wyobraźni.
Gatunek horroru odczarował w moim przypadku Resident Evil 7, od którego premiery minęło już prawie trzy lata. Dopiero niedawno dałem szansę debiutującemu na początku 2019 remake'owi drugiej części serii. Bawiłem się tym lepiej, że nie znałem oryginału.
Niesamowite jest to, jak nastrój całej produkcji bierze tutaj górę. Całość potęguje się dopiero wtedy, gdy zgasimy światła w pokoju i założymy słuchawki, choć to rozwiązanie zdecydowanie dla największych twardzieli. Resident Evil 2 wspaniale rozpoczął 2019 rok!
2. Metro Exodus
Niewiele później, bo już w lutym nadjechało kolejne Metro. Jestem wielkim fanem całego uniwersum, które pochłonęło mnie najpierw poprzez książki Głuchowskiego - a także innych autorów - a potem przez gry. W zasadzie nie licząc pojedynczych wyjątków, na przestrzeni ostatnich lat mało było strzelanek o tak interesującym settingu.
Metro Exodus, choć swoje grzechy posiada, przykuwa od pierwszych minut. Częściowe odejście od ciasnych korytarzy i oddanie graczom większej swobody wyszło serii na dobre. Oprócz całkiem przyjemnego strzelania i niezłej historii, Exodus zapamiętam także z innego powodu.
Tytuł wprost urzeka graficznie. Nie pierwszy raz seria Metro wyznaczyła pod tym względem nowe standardy. Przy okazji Exodus był pierwszą grą, przy której naocznie przekonałem się o tym, że ray tracing naprawdę ma sens i przyszłość.
3. Days Gone
Pierwszego „czarnego konia” roku widziałem właśnie w Days Gone. I właściwie się nie pomyliłem. Pomimo swego rodzaju przesytu grami w otwartym świecie, pierwszy poważny tytuł firmy Bend Studio przypadł mi do gustu praktycznie od razu.
Choć wraz z kolejnymi godzinami pojawiała się w moim przypadku irytacja niektórymi mechanikami czy pod koniec też lekkie znużenie - gra bowiem jest zdecydowanie za długa - tak amerykański klimat, podróżowanie motocyklem i dość poważny nastrój potrafiły naprawdę przyciągać.
To też kolejny raz, kiedy w tym roku zaskoczyłem sam siebie. Podobnie jak w przypadku Resident Evil i mojego podejścia do horrorów, nigdy nie przepadałem za klimatem zombie. Polecam wszystkim niezdecydowanym, jeśli wciąż nie wiecie, co nadrabiać w świątecznym czasie.
4. GRID
Czym byłoby moje top 5 bez żadnej gry wyścigowej? W tym roku wybór tej najlepszej jest jednak niesłychanie trudny. Nie dlatego, że konkurencja jest duża, ale po prostu prawie jej nie było. Owszem, na początku roku pojawił się Dirt Rally 2.0, ale z perspektywy czasu oceniam, że jednak pierwsza część była bardziej przyciągająca.
Dużo szumu powstało również wokół najnowszego Need for Speeda, który jest grą naprawdę niezłą, ale wciąż nie wchodzącą na tegoroczne podium, choć nawet tyle dni po premierze lubię czasami włączyć na chwilę Heat.
Z tym większą radością powitałem reaktywację jednego z moich ulubionych, wyścigowych cyklów. GRID nie udaje, nie jest przy tym przekombinowany. Ot, dostaliśmy po kilkadziesiąt tras i samochodów, prosty tryb kariery i - przede wszystkim - bardzo przyjemny model jazdy. Czy potrzeba czegoś więcej? Może tylko reaktywacji Test Drive Unlimited.
5. Death Stranding
Ostatnia gra na liście, choć tylko ze względu na moment premiery. Całkiem zabawną rzeczą było czytanie kłótni na forach i facebookowych grupach, pomiędzy „wyznawcami Kojimy” a jego antyfanami. Hideo, jakkolwiek dużą ikoną gier wideo by nie był, zasługuje na „normalne” spojrzenie na jego dzieło. Tak jak każdy twórca.
I cieszę się bardzo, że na Death Stranding mogłem spojrzeć z perspektywy kogoś, kto w żadną wcześniejszą grę Kojimy nie grał. Czy zatem wyczułem ten pierwiastek geniuszu podczas zabawy? Niejednokrotnie. Tak jak swego czasu Red Dead Redemption 2 pokazało, że z klasycznych mechanik można wycisnąć więcej, tak Death Stranding powtórzył ten wyczyn i jeszcze go zwielokrotnił.
Enigmatyczna fabuła, której zrozumienie przychodzi (lub nie!) dopiero z napisami końcowymi, świetny projekt świata, przejmujący klimat ze wspaniałą muzyką i dobór naprawdę znakomitych aktorów. Nawet kolejne porwanie przez rzekę i strata ładunku nie sprawią, że zmieni się moje postrzeganie Death Stranding - póki sami nie spróbujecie, nie dowiecie się czy to gra właśnie dla was. Ja tam wsiąkłem.
Lepszego Nowego Roku!