Redakcyjne Top 5 Gier 2019: Marcin Dolata
Japoński wojownik, amerykański kurier, rosyjski niemowa i hordy umarlaków.
W tym roku przemierzyłem między innymi Stany Zjednoczone, roznosząc paczki, objechałem pociągiem wszerz postapokaliptyczną Rosję, a także odwiedziłem spowitą wojną domową Japonię - za każdym razem bawiąc się wyśmienicie. Był to bowiem - w moim odczuciu - najlepszy rok w obecnej generacji, choć zabrakło spektakularnej premiery pokroju zeszłorocznego God of War i Red Dead Redemption 2.
Wielu z was z pewnością nie podzieli mojego zdania. Jednak Rage 2, Gears 5, Borderlands 3 czy Devil May Cry 5, Star Wars: The Fallen Order sprawiły mi wiele radości, mimo że zabrakło dla nich miejsca na poniższej liście. Wolę ograć kilka bardzo dobrych gier w ciągu roku, niż zagrać w jedno arcydzieło, przy którym pozostałe premiery są tylko tłem.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak dobrze się bawiłem, uruchamiając niemal każdą tegoroczną premierę. Nie przyćmi tego nawet słaby Far Cry New Dawn, przeciętny Wolfenstein Youngblood i nijaki Control, który nie zachwycił tak bardzo jak poprzednie działo studia Remedy, Quantum Break. Najlepsze jest jednak przed nami - przyszły rok bowiem zapowiada się jeszcze lepiej.
1. Sekiro: Shadows Die Twice
Strzał w dziesiątkę From Software. Japońskie studio mogło jeszcze jakiś czas odcinać kupony od Dark Souls, a zagorzali fani cyklu (w tym ja) nie mieliby nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Hidetaka Miyazaki wywrócił system walki do góry nogami, pozostawiając jednak solidny soulslike'owy fundament, co pozytywnie wpłynęło na odbiór całości.
Zmiany w modelu poruszania się i bardziej przystępna fabuła zachęciła wielu graczy do sięgnięcia po ten znakomity tytuł, co mnie niezmiernie cieszy. Soulslike'i, jak żaden inny gatunek, wynagradza cierpliwość i opanowanie. Mimo kilku ułatwień deweloperzy zachowali odpowiedni balans, tworząc pełnoprawne rozwinięcie idei, które mają swoje korzenie w cyklu o demonicznych i mrocznych duszach.
Przy okazji premiery Sekiro nie obyło się bez dyskusji na temat poziomu trudności. Doskonale rozumiem graczy, którzy chcieliby zapoznać z dziełami From Software, ale odstrasza ich wymagająca rozgrywka. Jednakże esencją tego rodzaju gier jest łamanie kolejnych granic i barier, a także walka - nie tylko z przeciwnikami, ale i samym sobą. A bez tego elementu gatunek zatraciłby swoją tożsamość.
2. Death Stranding
Muszę przyznać, że aż do premiery nie wierzyłem w nowy projekt Kojimy. Enigmatyczne trailery i gameplay, o którym nic nie było wiadomo, nie przekonały mnie. Zagrałem z ciekawości, aby samemu wyrobić opinię o tym tytule. Gra odwdzięczyła się szybko, wciągając na długie godziny.
Mimo pozornie monotonnej rozgrywki, bawiłem się świetnie, dostarczając kolejne przesyłki, budując mosty i drogi oraz zbierając lajki od graczy z całego świata. Gra wywarła na mnie duże wrażenie - pod względem rozgrywki jak i fabuły. Rozumiem jednak osoby, które odbiły się od najnowszego dzieła Kojimy. Początek bowiem zasypuje wieloma informacjami, a potem historia rozkręca się przez długie godziny.
Nie przeszkadzało mi to ani trochę, aby odnaleźć się w wizji twórcy znanego przede wszystkim z cyklu Metal Gear. Death Stranding to bowiem pewnego rodzaju doświadczenie, z którym każdy gracz, dla którego gry są ważną częścią życia, powinien się zapoznać.
3. Metro Exodus
Wyjście na powierzchnię wyszło serii na dobre. Zgodzę się, że po opuszczeniu moskiewskiego metra klimat gry na nieco ucierpiał, jednak twórcy stanęli na wysokości zadania i dostarczyli graczom rozgrywkę nie gorszą od poprzednich części, a w wielu aspektach nawet lepszą.
Świetnie zaprojektowane mapy, które nie przytłaczają swoją wielkością, dają dużą swobodę w działaniu. Otwarty projekt lokacji zachęca do eksploracji i poznawania tajemnic poszczególnych regionów postapokaliptycznej Rosji.
Nowe Metro zachowuje odpowiedni balans pomiędzy opowiadaną historią, toczącą się akcją i elementami survivalowymi. Proza Głuchowskiego idealnie wpisuje się w motyw podróży pociągiem po bezkresnej Rosji. Szkoda jedynie, że twórcy nie zdecydowali się, by Artem w końcu przemówił. Dzięki temu nabrałby więcej charakteru. A tak nadal czujemy się jak chłopiec na posyłki Młynarza i jego ekipy.
4. Resident Evil 2
Druga część Residenta była moim pierwszym zetknięciem z tą uznaną serią survival horrorów. Mimo że nie grałem w pierwowzór, łatwo odczuć to, jak twórcy chcieli zachować atmosferę oryginału. Na pierwszy rzut oka niektóre rozwiązania, jak model poruszania się czy system ekwipunku, mogą wydawać się archaiczne, ale właśnie to nadaje grze niepowtarzalnego klimatu.
Największym plusem gry jest eksploatacja lokacji i ujawnianie kolejnych tajemnic. Często wracamy do tych samych miejsc, aby odkryć wcześniej niedostępny sekret. Pomimo że znamy dokładny rozkład pomieszczeń, nigdy nie możemy czuć się pewnie. Nieraz bowiem zaskakuje nas umarlak, którego wcześniej tam nie było.
Niedawna zapowiedź remake'u trzeciej części bardzo mnie ucieszyła, choć data premiery już niekoniecznie. Żałuję, że Capcomowi - wzorem tegorocznego Residenta - nie uda się wydać gry w styczniu bądź w lutym, czyli w miesiącach, w których brakuje wielkich premier. Zimowy okres byłyby idealnym czasem do ogrania nadchodzącej produkcji.
5. Days Gone
Days Gone to jeden z najciekawszych sandboxów, które miałem okazję ogrywać. Gra na wyłączność konsoli PlayStation 4 od Sony udanie łączy rozwiązania zaczerpnięte z innych gier. Z tego powodu nie czyni go na żadnym polu rewolucyjnym tytułem, ale nadrabia dobrze przemyślaną rozgrywką.
Gra nie zasypuje setkami niepotrzebnych aktywności pobocznych, a skupia się przede wszystkich na głównym wątku fabularnym. Dzięki temu cały czas jesteśmy zaangażowani w opowiadaną historię, którą uzupełniają dobrze napisane postacie. Przemierzanie Oregonu na motocyklu to czysta przyjemność, a polowanie na hordy zombiaków gwarantuje niezapomniane wrażenia.
Twórcy w swojej grze postawili na aspekt survivalowy, co motywuje do rozwijania postaci i motocyklu. Najważniejszych surowców nigdy nie mamy zbyt dużo, by wykonać śmiercionośne przedmioty, przez co nigdy nie czujemy się na tyle mocni, by rzucić się na wygłodniałych przeciwników. W tej grze czasami ucieczka jest zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem.