Redakcyjne Top 5 Gier 2019: Piotr Bicki
Singlowy koniec generacji.
Mamy do czynienia ze schyłkowym okresem obecnej generacji, co dobrze obrazują gry wydane w minionych dwunastu miesiącach. Nie ukrywam, że w tym roku zapoznałem się ze stosunkowo niewielką liczbą premier, głównie przez fakt, że tylko kilka zwróciło moją uwagę. Na szczęście w przyszłym powinno być znacznie lepiej - w końcu na horyzoncie mamy takie potencjalne hity, jak Cyberpunk 2077, The Last of Us 2 i Ghost of Tsushima.
Muszę zaznaczyć, że czuję się mocno znużony otwartymi światami (zwłaszcza że staram się przechodzić produkcje na 100 procent) - nadal nie jestem w stanie przemóc się, by wrócić do Assassin's Creed Odyssey, które porzuciłem niemal na samym początku zabawy. Przez niechęć do tego typu tytułów, nawet nie myślałem o zagraniu w Days Gone: wizja żmudnego „czyszczenia” mapy w kolejnej podobnej pozycji nie była zachęcająca, co oczywiście nie oznacza, że w przyszłości jej nie sprawdzę.
W tym roku w większym stopniu skupiłem się na bardziej liniowych grach, co było odświeżające. To właśnie dlatego w moim zestawieniu przodują między innymi Star Wars Jedi: Upadły Zakon i Gears 5, przy których bawiłem się naprawdę dobrze, bez konieczności przeczesywania lokacji w poszukiwaniu setek „znajdziek”.
1. Star Wars Jedi: Upadły Zakon
Ze względu na „mityczny” poziom trudności unikam gier From Software, więc kiedy pojawiły się informacje, że Star Wars Jedi: Upadły Zakon jest częściowo wzorowane na produkcjach japońskiego studia, zacząłem się obawiać, czy nowe „Gwiezdne Wojny” będą dla mnie. Na szczęście sympatia do uniwersum przezwyciężyła wątpliwości.
Danie szansy przygodom Cala Kestisa było strzałem w dziesiątkę. Owszem, nie jest to tytuł pozbawiony wad, ale gwarantuje mnóstwo przyjemności. Potyczki są wymagające, ale jednocześnie nie na tyle, by zniechęcić do zabawy. Nawet obowiązek wracania do już odwiedzonych plansz nie jest problemem, ponieważ przy każdej wizycie uzyskujemy dostęp do nowych obszarów.
Oczywiście skłamałbym, gdybym stwierdził, że wpływ na odbiór gry nie miało uniwersum Star Wars. Walka mieczem świetlnym (jest nawet opcja używania podwójnego ostrza) i używanie Mocy nigdy się nie znudzi - zwłaszcza, jeżeli można zepchnąć szturmowców w przepaść, czy „nabić” wroga na pocisk blastera. Do tego szereg odniesień do innych produktów ze świata „Gwiezdnych Wojen” - czego chcieć więcej?
2. Gears 5
Dosyć dawno nie grałem w jakiekolwiek klasyczne strzelanki, więc z miłą chęcią sięgnąłem po Gears 5 (a kilka miesięcy wcześniej po poprzednią część, którą wreszcie miałem szansę nadrobić). Walka z chmarami wrogów połączona z chowaniem za osłonami nie jest niczym odkrywczym, ale ta formuła się po prostu sprawdza i potrafi dostarczyć odpowiedniej dawki adrenaliny.
Nowością są fragmenty, gdzie możemy swobodnie zwiedzać nieco większe i bardziej otwarte obszary. Na szczęście wspomniane sekwencje nie dominują i nawet jeżeli podejmiemy się jakiegoś zadania dodatkowego, misja przyjmuje liniową formułę - z koniecznością wędrowania od punktu „A” do „B”.
Gears 5 to stosunkowo nieskomplikowana produkcja, która standardową rozgrywkę urozmaica efektownymi i oskryptowanymi sekwencjami, jakich nie powstydziłaby się seria Uncharted. Tytuł nie wymyśla koła na nowo i właśnie dlatego bawiłem się przy niej bardzo dobrze, odpoczywając od innych dużych gier na kilkadziesiąt godzin.
3. Need for Speed Heat
Seria Need for Speed zajmuje szczególne miejsce w moim sercu gracza - do dziś z rozrzewnieniem wspominam chwile spędzone przy oryginalnym Most Wanted i Carbon. Współczesne odsłony cyklu pozostawiały jednak wiele do życzenia, więc początkowo z dystansem podchodziłem do tegorocznego Heat, ale na szczęście gra szybko rozwiała moje wątpliwości.
Nowa część nie jest oczywiście idealna, ale zawiera szereg elementów, za które niegdyś zacząłem cenić serię. Najważniejszym - poza oczywiście zręcznościowym systemem jazdy - jest ponowne położenie większego nacisku na nielegalne wyścigi.
Need for Speed przez wielu kojarzony jest głównie z nocną rywalizacją i ucieczkami przed policją, więc ucieszyłem się, że ten aspekt mocniej wyakcentowano. Umykanie przed stróżami prawa przyniosło mi mnóstwo przyjemności, tak jak zabawy z wizualnym i mechanicznym tuningiem. Na swój sposób cieszyła mnie też prosta fabuła o świecie samochodowych zmagań. Aż poczułem się o kilkanaście lat młodszy.
4. A Plague Tale: Innocence
Zagrać w A Plague Tale: Innocence planowałem w dniu premiery, ale dopiero niedawno miałem okazję zapoznać się z grą. Żałuję, że tak długo zwlekałem, bo projekt przygotowany przez deweloperów ze studia Asobo to - przynajmniej dla mnie - zdecydowanie jedna z największych niespodzianek kończącego się roku.
Produkcja urzekła mnie od pierwszych minut rozgrywki, gdy wraz z główną bohaterką i jej ojcem przemierzałem wirtualny las. Osadzony w średniowiecznej Francji tytuł opowiada o rodzeństwie, które musi przetrwać w świecie zmagającym się z epidemią dżumy. Historia jest mroczna, a jednym z najlepszych elementów jest relacja między Amicią a Hugo - obie postacie polubiłem niemal natychmiastowo.
Rozgrywka jest liniowa, co nie oznacza, że nie stanowi wyzwania. W wielu sekwencjach trzeba przekradać się obok przeciwników lub próbować unikać szczurów, co niekiedy stanowi wyzwanie. A Plague Tale: Innocence jest bardzo dobrą odtrutką po szeregu pozycji z otwartym światem.
5. Blair Witch
Obecność Blair Witch w zestawieniu podsumowującym 2019 rok jest dla mnie samego - a zapewne także i dla osób czytających ten tekst - pewnym zaskoczeniem. Wracając jednak pamięcią do gier, które ukończyłem w tym roku, uświadomiłem sobie, że przy Blair Witch od polskiego Bloober Team spędziłem naprawdę niezłe kilka godzin.
Produkcja oparta na licencji filmu o tym samym tytule nie jest oczywiście pozbawiona wad, ale wyróżnia się unikalną atmosferą. Mocnym punktem jest świetnie zrealizowany las, który tak naprawdę pełni rolę odrębnego bohatera - spacer pomiędzy wirtualnymi drzewami i przedzieranie się przez zarośla szczególnie utkwiły mi w pamięci.
Oczywiście, jak na horror przystało, nie zabrakło elementów, które przyprawiały o mocniejsze bicie serca (chociaż ogólnie jestem strachliwą osobą). Do tego historia odkrywająca przeszłość głównego bohatera, nietypowa relacja z psim towarzyszem - stanowiącym funkcję swoistego GPS-a - i różne zakończenia. Wszystko to sprawia, że Blair Witch jest jedną z wartych uwagi gier mijającego roku.