Redakcyjne Top 5 Gier 2021: Marcin Dolata
Capcom ponownie nie zawodzi.
Capcom to wydawca, który nie rozczarowuje graczy od dobrych kilku lat i dostarcza na rynek najwyższej jakości gry. Nie inaczej jest w tym roku. Nieprzypadkowo na najwyższych miejscach - w moim zestawieniu - znalazły się dzieła, które wyszły spod ich skrzydeł. Złośliwi powiedzą, że to żadna sztuka, by w tak przeciętnym dla gier roku zdobyć uznanie, ale - z drugiej strony - każdy wydawca miał przecież równe szanse, by wypuścić na rynek tytuły, o których będzie mówić jeszcze przez lata.
Nie ma jednak, co narzekać na mijające ostatnie dwanaście miesięcy. 2021 rok, co prawda, nie zapewnił tylu hitów, co lata ubiegłe, ale nie zabrakło kilku miłych niespodzianek - Returnal, Psychonauts 2, Metroid Dread czy Marvel's Guardians of the Galaxy z pewnością się do nich zaliczają. Zabrakło dla tych gier miejsca na poniższej liście, co nie znaczy, że nie zasługują na uznanie.
Ten rok nauczył mnie, że nagrody branżowe nie mają żadnego znaczenia. Warto oglądać galę, oczywiście po przespaniu nocy, tylko i wyłącznie dla zapowiedzi i zwiastunów nowych gier.
5. Diablo 2: Resurrected
W wyborze moich pięciu gier roku pomijam kontrowersje, które toczą się wokół Blizzarda i Activision. Doceniam przede wszystkim pracę nad grą, jaką wykonało studio Vicarious Visions, a w szczególności zachowanie klimatu pierwowzoru, który został podkreślony wspaniałą oprawą graficzną.
Odświeżona wersja drugiej odsłony Diablo zachwyciła mnie pod każdym względem. Wspomnienia sprzed ponad dwudziestu lat wróciły niemal natychmiast po odpaleniu gry. Twórcy, z poszanowaniem oryginalnych mechanik, oddali w ręce graczy tytuł, który pomimo tylu lat na karku, nadal broni się wciągającą rozgrywkę.
Jedynym mankamentem gry jest nie najlepszy stan techniczny serwerów, choć muszę przyznać, że doświadczyłem mało problemów z tym związanych, a grałem od premiery. W tym aspekcie twórcy powinni lepiej przygotować się do startu rozgrywki, jednak nie zmienia to faktu, że Diablo 2 Resurrected jest piekielnie dobrą grą.
4. Deathloop
Deathloop to największe - pozytywne - zaskoczenie tego roku. Z pewnością nie jest to gra tak wybitna, jak wcześniejsze dzieło tego utalentowanego studia, czyli Dishonored 2, jednakże nie można odmówić twórcom odwagi, której tak brakuje projektantom wysokobudżetowych gier. Zaprojektowali bowiem tytuł charakteryzujący się niestandardową rozgrywką, szczególnie w dobie gier powielających schematy rozgrywki.
Tytułowa śmiertelna pętla czasu jest motorem napędowym fabuły. Powtarzające się cykle i czekające na nas wyzwania są naprawdę ciekawe, choć sama rozgrywka nie jest wymagająca. Świetnie zaprojektowanie lokacje i różne możliwości zakończenia zadania, a w tym wypadku pory dnia, są największym wyróżnikiem Deathloopa.
Jeśli dodamy do tego ciekawy multiplayer i niesamowitą atmosferę wyspy Blackreef, którą pogłębił znakomity, polski dubbing, to otrzymujemy dzieło kompletne i unikatowe zarazem.
3. Hitman 3
Trzecie miejsce dla „trzeciego” Hitmana. Nie miałem sposobności zagrać w poprzednie odsłony, ale niemal do razu spodobała mi się koncepcja rozgrywki w tej nietypowej skradance. Do tego stopnia, że zakupiłem poprzednie części, które czekają na odpowiedni moment. Okres świąteczno-noworoczny wydaje się więc idealną okazją, by wyeliminować przynajmniej kilka celów.
Chyba żadna inna gra nie charakteryzuje się tak wysokim poziomem regrywalności poszczególnych misji, a także map, które możemy ponownie rozegrać, by zrealizować dodatkowe wyzwania lub wykonywać zadania stworzone przez innych graczy. Z przyjemnością wracałem do gry, po ukończeniu wątku głównego, by odkrywać nowe ścieżki i sposoby likwidowania celów zleceń.
Sukcesu trzeciej odsłony Hitmana należy upatrywać również w różnorodnym projekcie poziomów. Chińskie miasto skąpane w wieczornym deszczu, nocna impreza w podberlińskim klubie czy wizyta na plantacji winogron w Argentynie to niezapomniane przeżycie, a także wiele możliwości realizacji zadań.
2. Monster Hunter Rise
Monster Hunter Rise to gra, w której spędziłem prawie 100 godzin w tym roku, a zostało jeszcze wiele zadań do wykonania i liczę, że z większością uporam się przed nadchodzącym dodatkiem.
Twórcy wprowadzili kilka istotnych zmian i ulepszeń w rozgrywce względem poprzedniej części, na czele kablobakami, które wykorzystujemy i walce, i podczas poruszania się po lokacjach. Trudno doczepić się do jakiegokolwiek elementu gry, przez co zabijanie potworów jest jeszcze przyjemniejsze niż w Monster Hunter World.
Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak ten tytuł działa i wygląda na Switchu. Preferuję w grach tryb wydajnościowy, jeśli mam taki wybór, ale Monster Hunter Rise, z racji ograniczeń sprzętowych, działa tylko w 30 klatkach na sekundę. Jednak w ogóle nie odbiera to czerpania przyjemności z rozgrywki. Gra bowiem została wyśmienicie zoptymalizowana i do tego wygląda pięknie.
1. Resident Evil Village
Zatęchła, opuszczona wioska gdzieś na końcu świata, a także gęsta, mroczna atmosfera bezradności i zaszczucia stworzyły jednego z najbardziej klimatycznych survival horrorów w historii gier video. Nastrój, co prawda, z czasem opada, a najnowszy Resident Evil zaczyna przypominać - momentami - grę akcji, ale nie zmienia to faktu, że twórcom udało się wykreować uczucie grozy i niepokoju, które towarzyszy nam do końca gry.
Nie mniej istotna w tym tytule jest eksploracja i poszukiwanie sekretów. Nie mogłem przejść obojętnie przez lokacje i pomieszczenia, dopóki nie zebrałem wszystkich ukrytych skarbów. Powrót do odwiedzonych wcześniej miejsc z kluczem lub wytrychem, dzięki któremu mogłem otworzyć drzwi lub skrzynię, by sprawdzić, co znajduje się w środku, za każdym razem sprawiało mi dużo satysfakcji.
Resident Evil Village ukończyłem kilkukrotnie, sprawdzając odblokowane bronie, a także kończąc kolejne wyzwania. Nawet z nastawionym tylko na akcję trybem The Mercenaries spędziłem kilka przyjemnych godzin, obmyślając strategie, by uzyskać jak największy wynik.