Redakcyjne Top 5 Gier 2021: Zbigniew Jankowski
Rok się kończy, rok się zaczyna.
Mijający rok nie był zbyt pieszczotliwy dla miłośników blockbusterów. Zabrakło nie kilku, ale choćby jednej dużej gry pokroju Red Dead Redemption 2, AC Valhalla czy Cyberpunk 2077. Za to fani mniejszych produkcji, a w szczególności gier niezależnych, mogli przebierać do woli i w każdym z gatunków odnaleźć dla siebie perełkę.
Gry niezależne nie są jednak w centrum zainteresowania wszystkich graczy. Wielu z nas czerpie największą radość właśnie z wysokobudżetowych tytułów i w tym kontekście był to rok rozczarowujący, a może nawet jeden z najsłabszych w ostatniej dekadzie. Ale i tak było w co pograć.
5. Forza Horizon 5
Mam problem z Forzą Horizon 5. Tytuł znakomity pod względem oprawy wizualnej i różnorodności, a jednak w jakiś sposób pozbawiony tego niezdefiniowanego czegoś, co ciągle przyciągałoby do ekranu.
Pomijając zbyt mało liczbę zmian i świeżości, pomijając kwestię braku motywującej ścieżki fabularnej (nawet standardowego od „zera do bohatera”), pomijając identyczne ikony, grafiki, typy wyścigów - wszystko to pomijając jest też w nowej Forzie problem z samymi trasami, które po prostu są źle zaprojektowane, nieciekawe i miejscami mało wymagające.
Ale przy tym i tak można się świetnie bawić: czy to posiadając kierownicę, czy to grając na padzie. Spędziłem już kilkadziesiąt godzin w tym tytule i były to godziny bardzo sympatyczne, a jednak pozostawiające duży niedosyt. To klasyczny dysonans, który często nas dotyka w przypadku wielu gier wideo. Ale cóż robić?
4. The Ascent
Zaskakująco przyjemny, spójny artystycznie i dopieszczony cyberpunk. The Ascent tętni niezwykłym życiem i zachęca do - przyznajmy, że miejscami nazbyt męczącej - przygody. Zaletą jest bez wątpienia właśnie wykreowany świat, który przedstawia oszałamiającą cyberpunkową wizję w najdrobniejszych detalach.
Cieszy również dobrze zaprojektowana rozgrywka, w której odnajdujemy zwyczajną przyjemność w eliminowaniu wrogów, ale też odpowiednią różnorodność i zaskoczenie poziomem trudności. Dzięki elementom RPG w prosty sposób rozwijamy postać, a mnogość sprzętu daje poczucie swobody.
Minusem bez wątpienia była konieczność żmudnego docierania i powracania do miejsc zadań, jak również liczne błędy nękające grę po premierze (część później wyeliminowano). Niemniej, mimo również niezbyt porywającej fabuły, na tle innych gier mijającego roku, The Ascent pozostawiło we mnie bardzo pozytywne wspomnienia.
3. Diablo 2: Resurrected
Trudno uwierzyć, że Blizzardowi wreszcie coś wyszło dobrze. Remaster Diablo 2 miał swoje liczne problemy po premierze, ale poza tym - to wspaniała przygoda, która wcale się nie zestarzała.
Mocny klimat mrocznego fantasy, doskonałe projekty lokacji, znakomita rozgrywka - a wszystko to w prawdziwie odświeżonej oprawie. Dodajmy: odświeżonej perfekcyjnie, tak jak należy to robić. Tu nie tylko zachowano duch oryginału, ale wręcz jest on dzięki nowej oprawie spotęgowany.
W Diablo 2: Resurrected po prostu gra się jak w nowy, świeży tytuł, bowiem zapomniane lokacje, opowieść i przeciwnicy jeszcze mocniej podkreślają walory tej gry. Wspaniała, sentymentalna podróż, świetna przygoda. Każdy powinien w to zagrać!
2. Returnal
Obca planeta, pętla czasu, wisząca w powietrzu tajemnica i niedopowiedzenie - dobry początek dla każdego miłośnika SF. Projekt twórców Dead Nation czy Resogun to znakomicie zaprojektowana gra akcji, ale zarówno jej siłą, jak i słabością jest przynależność gatunkowa: to kolejna wariacja gatunku rougelike i to zaskakująco sztywno trzymająca się kanonu.
W dużym skrócie: mamy tylko jedno podejście, by dotrzeć od początku aż do końca gry, a jeśli w trakcie umrzemy - zaczynamy od nowa (owszem z pewnymi ułatwieniami, ale jednak). Lubię tego typu rozgrywkę, ale uświadomiłem sobie, że nie wówczas, gdy na pierwszym planie jest interesująca fabuła i tajemnica, którą chciałbym odkryć w odpowiednim czasie.
Szkoda, ze twórcy nie odważyli się otworzyć na szerszego odbiorcę. Podziwiam ich konsekwencję, ale Returnal mogło być znacznie lepsze, gdyby było łatwiejsze (nie o walkę chodzi, ale o ułatwienia, które pozwoliłyby ukończyć tytuł w dającym się przewidzieć czasie). Być może to świętokradztwo, ale gra naprawdę zasługiwała na większą publiczność, bo jest świetną, relaksującą strzelanką, z bardzo ładną oprawą wizualną i udźwiękowieniem.
Poziom trudności dla zdecydowanej większości graczy będzie jednak barierą nie do przebycia. Pozornie rozpoczyna się jako łatwa przygoda, ale większość graczy ukończy tytuł na wielokrotnych próbach dojścia do drugiej planszy. Część przebędzie dalej, i dalej, lecz tylko garstka dotrze zaś do końca, by odkryć tajemnicę gry. Reszta będzie musiała obejrzeć finał na YouTube.
1. Brak
Żadna z tegorocznych gier nie wniosła do mojego życia jakiegoś nowego pierwiastka. Żadna nie zostawiła śladu, który grzmiałby w głowie i tworzył rezonans dobrych fluidów. Z żadną tegoroczną produkcją nie związały mnie jakieś większe emocje. Ot, był szereg dobrych i nawet bardzo dobrych gier, ale fenomenu nie widzę, a wskazywać pierwszego miejsca na siłę nie muszę.
Jest tytuł, który zrobił na mnie ogromne wrażenie (właśnie takie, jakie powinna robić gra klasyfikowana na pierwszym miejscu), a po który sięgnąłem dopiero w tym roku i jest to Death Stranding: Director's Cut na PlayStation 5. Umieszczenie produkcji Kojimy w tegorocznym zestawieniu byłoby jednak nadużyciem, więc tego nie robię (z oddali dobiega stłumiony, dziki chichot).
Czekam z niecierpliwością na Nowy Rok i tych kilka tytułów, które - miejmy nadzieję już bez przesunięć - zapowiadają się świetnie. Dying Light 2, Horizon Forbidden West, Elden Ring czy wreszcie monumentalny Starfield - to wycinek tego, co nadchodzi, bo nie wszystko jeszcze zostało ujawnione.
Wszystkiego dobrego na Święta i najlepszego w Nowym Roku!