Redakcyjne Top 7 Gier Generacji: Marcin Dolata
Doskonała zabawa na wszystkich platformach.
Wszechobecność mikrotransakcji, wydawanie nieskończonych i zabugowanych gier (Fallout 76 i Cyberpunk 2077), wypuszczenie międzygeneracyjnych konsol (PS4 Pro i Xbox One X) i fenomen battle royale'i (na czele z PUBG i Fortnitem) - z tymi aspektami najbardziej kojarzy mi się ósma generacja. Choć większość z nich można, a nawet trzeba, odbierać negatywnie, to właśnie te elementy najbardziej wpłynęły na obraz branży gier w ostatnich latach.
Ale z drugiej strony wcale nie była tak źle. Była to również generacja, które przyniosła wiele wspaniałych gier. Spędziłem z nimi mnóstwo godzin - zazwyczaj świetnie się bawiąc na PC, PlayStation i Xboksie. Zapoznałem się z większością istotnych gier wysokobudżetowych. Ominąłem Cyberpunka, z wiadomych względów, i Red Dead Redemption 2, ale z pewnością wkrótce nadrobię zaległości.
Poniższa kolejność ma znaczenie, szczególnie ważna jest dla mnie pierwsza trójka. Na poniższej liście zabrakło kilku tytułów, do których ciepło wracam pamięcią i w które chciałbym ponownie zagrać, a są nimi: Fallout 4, Destiny 2, Assassin's Creed Origins, Detroit Become Human, Gwint: Wiedźmińska gra karciana i remake Shadow of the Colossus.
1. Bloodborne
Bloodborne to dla mnie bez wątpienia najlepsza gra generacji i najlepsze dzieło, jakie stworzył Hidetaka Miyazaki, szef studia From Software. Największą zaletą gry jest jej niesamowity klimat, na który składa się projekt lokacji i przeciwników, a także charakterystyczne dźwięki i muzyka. Czasami odpalam tę grę tylko po to, by pochodzić po Yharnam i raz jeszcze wrócić do znajomych miejsc. Podziwiam wówczas kunszt projektantów poziomów i sprawdzam, czy nie wyszedłem z wprawy z roli łowcy potworów.
Przy tej okazji warto wspomnieć o dodatku, The Old Hunters, który idealnie uzupełnia doświadczenie z „podstawki”. Jest to bodaj najlepsze rozszerzenie, jakie From Software stworzyło. Jest niemniej klimatyczne, a jeszcze bardziej wymagające i wystawiające na próbę naszą cierpliwość niż bazowa gra.
Bloodborne to kompletne dzieło, któremu można zarzucić jedynie braki w kwestiach technicznych. Długie czasy wczytywania i spadki płynności to poważne mankamenty, które mam nadzieję wyeliminuje remaster, o którym od pewnego czasu głośno. Ponowne ukończenie gry w 60 klatkach będzie dla mnie miłą koniecznością.
2. Death Stranding
Death Stranding okazał się dla mnie największym zaskoczeniem mijającej generacji - i to bardzo pozytywnym. Nie bardzo wierzyłem w projekt Hideo Kojimy, który początkowo owiany był wielką tajemnicą. Niejasne i niezrozumiałe trailery nie wróżyły tej grze sukcesu, choć z pewnością intrygowały.
Świat, fabuła i postacie tworzą niesamowitą atmosferę, a sam pomysł na rozgrywkę, mimo że nie wydaje się angażujący, sprawdził się znakomicie. Noszenie paczek przez 50 godzin z punktu A do B przecież nie ma praw być ciekawym zajęciem w grze video, prawda? Jednak w tej grze, dzięki tłu fabularnemu i ciekawym mechanikom, sprawdził się wyśmienicie.
Rozgrywka, jak w żadnej innej grze, tworzy jednolitą całość z opowiadaną historią. Reżyseria Kojimy i wykreowany świat to prawdziwe mistrzostwo. Mam nadzieję, że gra na PlayStation 5 doczeka się odpowiedniej aktualizacji. Chciałbym bowiem jeszcze raz wrócić do tej apokaliptycznej wizji przyszłości naszej planety.
3. Battlefield 1
W Battlefield 1 spędziłem najwięcej czasu ze wszystkich multiplayerowych tytułów, jakie ogrywałem w ciągu ostatnich lat. Złożyło się na to wiele czynników. Między innymi doskonała rozgrywka, która - pomimo wielu uproszczeń względem realiów historycznych - była bardzo wciągająca.
Projekt map, wiele angażujących trybów i długie wsparcie DICE przełożyło się na wielki sukces Battlefielda, którego akcja rozgrywała się w czasach Wielkiej Wojny. Szczególnie Operacje wojenne przyniosły serii odświeżenie. Dzięki nim, jak żadnemu innemu trybowi wieloosobowemu, mogliśmy przez chwilę poczuć klimat działań wojennych.
Szczególną pochwałę zasługuje warstwa artystyczna. Gra wyglądała fenomenalnie w dniu premiery, a destrukcja otoczenia robiła niemałe wrażenie. Warto też zwrócić uwagę na cztery, płatne rozszerzenia. Większość z nich naprawdę była udana i rozbudowywała tę znakomitą grę, zapewniając mi jeszcze więcej rewelacyjnej rozgrywki.
4. Rise of the Tomb Raider
Rise of the Tomb Raider - jak dla mnie - jest nie tylko najlepszą odsłoną „nowej Lary”, ale również jest najlepszą przygodową grą akcji ostatniej dekady (wybacz, Drake). Świetnie zbalansowana rozgrywka to chyba jej największy atut. Nigdy nie odczułem przesytu w żadnym z kluczowych dla gry elementów.
Równowaga wynikająca z połączenia rozwiązywania zagadek, miksu akcji i skradania, poszukiwania skarbów, a także oglądania przerywników filmowych nadały grze odpowiedniego tempa. Do tego warto dodać świetnie zaprojektowane lokacje. Twórcy postawili na sprawdzone pomysły z pierwszej części rebootu, ale odpowiednio je rozwijając.
Rise of the Tomb Raider, tak jak wspomniane poniżej Dishonored 2, udowadnia jak można ulepszyć znaną i lubianą rozgrywkę. Niestety, tego samego nie powiedzieć o kolejnej części Tomb Raidera. Zmiana studia odpowiedzialnego za grę nie wyszła na dobre. Miejmy jednak nadzieję, że Crystal Dynamics ponownie zajmie się w przyszłości przygodami panny Croft.
5. Sekiro: Shadows Die Twice
Bardzo cenię From Software. I to nie tylko dlatego, że specjalizują się w moim ulubionym gatunku gier, czyli soulslike'ach. Przede wszystkim dlatego, że stale eksperymentują z formą i dodają do gatunku nowe elementy. I za każdym razem wychodzi im to znakomicie.
Nie inaczej jest z Sekiro: Shadows Die Twice. W tym przypadku Japończycy zerwali z dość skostniałym modelem poruszania się i walki, i zaproponowali graczom nowe doświadczenie, ale oparte na solidnym soulslike'owym fundamencie. Projekt lokacji i muzyka nadal stoją na najwyższym poziomie.
Już nie mogę doczekać się ich kolejnego projektu, Elden Ring. Hidetaka Miyazaki z pewnością nie zawiedzie swoich fanów, proponując nam odświeżoną rozgrywkę w otwartym świecie, ale nie zrezygnuje z tego, z czego zasłynęła seria Souls. Wysoki, ale sprawiedliwy, poziom trudności, emocjonujące starcia, fascynująca eksploracja tajemniczych miejsc i niezapomniane walki z bossami.
6. The Last of Us 2
O tej grze powiedziano już wszystko, ale mam wrażenie, że padło za dużo niepotrzebnych i gorzkich słów pod adresem twórców. Stworzyli oni bowiem świetną kontynuację przygód Ellie, która jest dużo mroczniejsza od pierwowzoru i zawiera jeszcze większy ładunek emocjonalny.
Można dyskutować, czy aż tak mocne i szokujące środki wyrazu były grze potrzebne, ale z drugiej strony to właśnie one nadały mu odpowiedni wydźwięk i przestrogę przed obsesyjną zemstą. Nie można odmówić deweloperem odwagi, której innym twórcom brakuje. Mogli oni bowiem stworzyć bardziej przystępny sequel, jednak wówczas nie ukazaliby tak dobitnie złej strony ludzkiej natury.
Choć mimo wszystko to pierwsza część bardziej przypadła mi gustu, nie zmienia to faktu, że druga odsłona nabrała jeszcze filmowego charakteru. Śledzimy losy Ellie i Abby, utożsamiamy się z nimi lub nie, ale nie mamy wpływu na ich decyzje. Zgadzamy się z ich wyborami bądź nie. To jest ich historia, nie nasza. I to jest w tej grze najlepsze.
7. Dishonored 2
Najlepsza skradanka od wielu lat, w której wcale nie musimy się skradać. I to jest właśnie najlepsze w serii Dishonored! Wiele możliwości rozwiązania danego problemu i wiele ścieżek, które prowadzą do celu.
Dishonored 2 to po prostu idealne rozwinięcie konceptu z pierwszej części. Twórcy jednak nie spoczęli na laurach i dodali do rozgrywki wiele nowości. Dwójka bohaterów z odmiennymi umiejętnościami, nowe miasto i jeszcze lepiej zaprojektowane lokacje.
Można żałować, że gra - mimo znakomitych recenzji - nie sprzedała się w ilości, która skłoniłaby wydawcę do wyprodukowania kolejnej, dużej numerowanej odsłony. Samodzielny dodatek, Death ot the Outsider, choć bardzo grywalny i rozwijający wątek Odmieńca, nie zawierał kilku istotnych dla serii elementów, przez co nie wypełnił luki po fenomenalnej "dwójce".