Redakcyjne Top 7 Gier Generacji: Zbigniew Jankowski
Serce i rozum.
Siedem gier. Symbolika ma znaczenie. Ale to naprawdę niełatwe zadanie, gdy z listy kilkudziesięciu pozycji ostatnich lat, musisz wykreślać kolejne gry, z którymi spędziłeś wiele pasjonujących godzin.
Kluczem do stworzenia poniższego rankingu okazało się więc w moim przypadku zrzucenie całej odpowiedzialności nie na rozum, ale na serce. To ułatwiło zadanie, ale i tak nie wyeliminowało dziwnego uczucia niesprawiedliwości.
Do ostatniej chwili pojawiały się korekty, roszady, a także cicha walka o ostatnie miejsce - o zgrozo! - pomiędzy Forza Horizon 4 a ostatnią produkcją Rockstara. W tle zaś mocno majaczyło fenomenalne Sekiro: Shadows Die Twice. Poniżej zatem moich siedem grzechów głównych minionej generacji. Żadnego z nich nie żałuję, o pokutę więc nie proszę.
1. Wiedźmin 3: Dziki Gon
„Wiedźmin 3 to piękna, szalenie bogata i bezkompromisowa gra. Wiele można by jeszcze o niej mówić. Możemy spędzić w tym świecie zarówno pięćdziesiąt, jak i ponad sto godzin. I nigdy, ale to nigdy nie będziemy się nudzić. To bez wątpienia jedna z najwspanialszych gier wideo w moim życiu.”
Dziwnie cytować samego siebie, ale w sumie nic bym w powyższym podsumowaniu recenzji sprzed niemal pięciu lat nie zmienił. Od czasu premiery ukończyłem grę dwa razy, nie wspominając o dodatkach, i jestem niestety pewien, że jeszcze długo żadna inna gra nie przyniesie mi tyle radości.
Dziś każdy z łatwością krytykuje problemy Dzikiego Gonu, jak choćby walkę czy rozwój postaci, ale w momencie premiery dla mnie nie miało to większego znaczenia (nie ma zresztą nawet dzisiaj). Chodzi o całokształt. O to coś, czego czasami nie jesteśmy w stanie opisać słowami, gdy zachodzi pełna harmonia między odbiorcą a dziełem. To jest ponadczasowe.
2. Destiny
Jeśli ten ranking opierałby się nie twardych liczbach, to zwyciężyłoby oryginalne Destiny. Gra, która w sposób niecny, powoli wciągnęła mnie w swoje sieci i zeżarła setki godzin, mnóstwo wieczorów i inaczej zaplanowanych weekendów.
Po pierwsze, fenomenalny gameplay - strzelanka po prostu perfekcyjna i dająca ogrom satysfakcji. Po drugie, wykreowany świat i możliwość patrolowania Księżyca w blasku gwiazd. Po trzecie, wciągający do bólu palców system rozwoju postaci i chęć gromadzenia najlepszego sprzętu.
Po czwarte wreszcie, multiplayer, który po raz pierwszy w życiu tak mocno mnie przeciągnął i pozostawił z poczuciem ogromnego szczęścia. Destiny to legendarna gra. Kochasz albo nienawidzisz. Nie ma półśrodków.
3. The Last of Us 2
Wspaniale rozpisany dramat, który z precyzją wykorzystuje znane z kinematografii, dość proste środki wyrazu, by wciągającym gameplayem zaproponować sąd nad bezsensownością zemsty, wojny i ludzkiej natury.
Największą zaletą gry jest jednak jej przewrotność. To, w jaki sposób wpływa na gracza i na naszą opinię o tym tytule, która potrafi kształtować się i zmieniać na długo po jej ukończeniu. Są dni, gdy sam przed sobą lub w rozmowie ze znajomymi poddaję w wątpliwość wysoką wartość artystyczną gry, bo dostrzegam w jej strukturze, bohaterach i scenariuszu zbyt wiele aspektów komercyjnych.
Szybko jednak powracam myślami do emocji, które The Last of Us 2 dostarcza, jak silne wrażenie i przesłanie mu towarzyszy. To, w połączeniu z doskonałym, zróżnicowanym gameplayem i przepięknie zaprojektowanym światem, stawia tytuł studia Naughty Dog wśród największych i najważniejszych dokonań przemysłu gier wideo w historii.
4. Elite Dangerous
Za czasów Commodore i Amigi miałem wiele różnych joysticków, ale większość nie przetrwała próby czasu lub została niepotrzebnie sprzedana (dziś stanowiłyby piękną kolekcję). I tak, po kilkudziesięciu latach, znów stałem się posiadaczem joysticka (oraz przepustnicy), a wszystko przez Elite Dangerous, które okazało się nieporównywalnym do niczego innego doświadczeniem. I spełnieniem marzeń o podróżach w kosmos.
Im bardziej gra jest skomplikowana, i im bardziej wciąga mnie na dobre, przestaję traktować ją jak zwykłą zabawę. Rozpoczyna się wówczas u mnie proces szybkiego, intensywnego, a może nawet kompulsywnego zdobywania wiedzy o jej systemach, zależnościach, mechanice. Czytam wówczas fora fanowskie, opracowania i poradniki. Staje się to dla mnie ważną częścią relaksu, który czerpię w tego rodzaju przypadkach.
Uzbrojony w wiedzę wyruszyłem więc w Elite Dangerous małym, lekkim stateczkiem, wyposażonym wyłącznie w niezbędne systemy i aparatury badawcze, praktycznie bez uzbrojenia, w niezbadane rejony kosmosu. Ta samotna podróż trwała może miesiąc i była jednym z najwspanialszych doświadczeń w życiu. Dziesiątki układów i planet odkryłem po raz pierwszy, więc już na zawsze pozostaną oznaczone moim pseudonimem. Pozostawiłem więc po sobie żywy ślad w wirtualnym wszechświecie, a to nie przelewki.
5. God of War
Walka, walka i jeszcze raz walka - prosta i skomplikowana, różnorodna i nigdy nie nużąca. Dawno nie doświadczyłem tak fantastycznie zaprojektowanej rozgrywki, która sama w sobie była już wybitnym osiągnięciem projektantów.
A jeśli dodać do tego kameralną, pełną refleksji podróż ojca i syna, wraz ze znakomicie zaprojektowanym światem - to mamy mieszankę wybuchową.
Ogromny plus dla twórców za wspięcie się na wyżyny kreatywności. God of War nie miał przecież tak gigantycznego budżetu, jak największe przeboje - to właśnie dzięki temu i perfekcyjnej organizacji, udało się stworzyć tak niepowtarzalną grę, dopieszczoną do granic możliwości w aspektach, które stanowią o jej największej sile.
6. Civilization VI
To w zasadzie bardzo prosta, a zarazem pasjonująca strategia. Zwyczajnie boję się ją uruchamiać, bo wiem, że za każdym razem ponownie pochłonie mnie na długie dziesiątki godzin. Dzięki odpowiednim finansom, mamy też do czynienia z niezwykle piękną i starannie przygotowaną grą. Jest rozmach - rzecz nie tak przecież często spotykana w tym gatunku.
Prostota i niski próg wejścia pozwalają cieszyć się tytułem od początku. To bardzo ważne, że gra nie przytłacza, ale powolutku wciąga w mechanikę i pozwala cieszyć się rozgrywką, bez konieczności sięgania do źródeł zewnętrznych.
Ale gra nie znalazłaby się tutaj, gdyby nie odrobina refleksji i wiedzy o świecie, którą także dostarcza. Jak choćby wówczas, gdy musisz podjąć dramatyczną decyzję, czy użyć bomby atomowej. Albo gdy na własnej skórze przekonujesz się, jak i dlaczego mocarstwa zwyciężają również przez dominację kulturalną lub religijną.
7. Red Dead Redemption 2
A zatem Red Dead Redemption 2 zamyka listę i niewiele brakowało, by tytuł został zastąpiony przez fantastyczną Forzę Horizon 4. Myślę, że największym problemem tego westernu jest po prostu słaby scenariusz i cholernie męcząca mnie postać Dutcha. Przez cały czas pragnąłem wyzwać go na pojedynek i zastrzelić w środku obozu. Dawno nie spotkałem tak irytującego i źle napisanego charakteru w grze Rockstara.
Niemniej, jako miłośnik literatury z akcją na Dzikimi Zachodzie i ogólnie westernów, otrzymałem świat, który przekonuje swoim realizmem, mnóstwem detali, wspaniałymi widokami, błotem, miasteczkami, prerią, zwierzętami, strzelbami i rewolwerami, urokliwym wodospadem czy ośnieżonymi górami. Można zatopić się w tym świecie i zostać traperem albo łowcą nagród, i czerpać gigantyczną przyjemność z zabawy.
UWAGA NA SPOILERY! NIE CZYTAJ DALEJ, JEŚLI NIE UKOŃCZYŁEŚ GRY.
Powrót na ścieżkę fabularną może wymęczyć, ale nagrodą jest przewspaniały epilog, kiedy wcielamy się w młodego Johna Marstona i wreszcie możemy odnaleźć niesamowite piękno w prostych czynnościach. Szczerze mówiąc, wolałbym, aby to był prolog gry. Ale, hej!, tę historię już namy.