Skip to main content

Redakcyjny piątek. W co zagramy w weekend?

Polowanie na potwory i nie tylko.

Cóż za odwilż w branży gier! Jesteśmy świeżo po premierze świetnego Monster Hunter: World, a już za chwilę doczekamy się znakomitego remake'u Shadow of the Colossus. Oba tytuły zdążyliśmy już zrecenzować i otrzymały od nas złote Rekomendacje. Z tekstami można zapoznać się po kliknięciu w poniższe linki.

Przed nami jednak weekend i nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie poświęcili wolnego czasu na granie. Tydzień temu ogrywaliśmy między innymi dodatek do Assassin's Creed Origins, czyli The Hidden Ones, a także wspomnianego Monster Hunter: World. W co będziemy grać tym razem?


Mateusz Zdanowicz

Ten weekend upłynie u mnie pod znakiem Monster Hunter: World. Gra mnie nie zaskoczyła - już po testach spodziewałem się, że otrzymam najlepszą dotąd odsłonę serii. Jakże miło w końcu móc grać w wygodny sposób, bez bólu dłoni po godzinie rozgrywki na niezbyt komfortowej konsolce Nintendo 3DS.

Gameplay loop w hicie od Capcomu jest bezbłędny. Twórz przedmioty, by polować na potwory, żeby pozyskiwać części na kolejne przedmioty... Brzmi niezbyt zachęcająco, prawda? Ale jak niesamowicie wciąga. Głównie za sprawą tego, że każda walka z dużym stworem to ważne wydarzenie, nawet jeżeli podchodzimy do niej po raz dziesiąty. Za pierwszym razem to niesamowite przeżycie, ale następne podejścia to już po prostu chęć dążenia do perfekcji w konkretnym pojedynku.

Przegryzka się piecze, piwo chłodzi się w lodówce - weekend nadchodzi!

Potwory czekają też na mnie w innej grze. Jeżeli znajdę chwilę, to z pewnością zacznę testować Hunt: Showdown. To nowa gra studia Crytek, twórców serii Crysis. Stawia na kooperację dwóch graczy, którzy wkraczają na sporą mapę i muszą upolować niebezpieczne monstrum, a następnie się ewakuować. Jest jednak pewien haczyk - na mapie są też dwie inne grupy łowców, na których trzeba uważać. Jestem niezwykle ciekaw, czy otrzymamy faktycznie wciągającą produkcję, czy tylko ładną.


Przemysław Wańtuchowicz

Niestety, stało się. I mnie wciągnęła rozgrywka w Playerunknown's Battlegrounds. Syndrom „jeszcze jednego meczu” działa w tym przypadku ze zdwojoną siłą, szczególnie jeżeli gra się ze znajomymi. Jeśli szybko zginiemy, bo wylądujemy w dużym mieście, to się przecież nie liczy, bo graliśmy za krótko. Więc następna partyjka, i następna… Co, już po północy?!

Odpoczynkiem od nieustannego poczucia czającego się za rogiem niebezpieczeństwa będzie dawka emocji na stałym poziomie - multiplayer w Battlefield 1. Zdobycie kolejnej rangi moim medykiem bojowym, który tu kogoś zabije, a tam podleczy kumpla, to mój cel.

Battlefield 1 wiecznie żywy?

Poza tym muszę zagrać na dwóch nowych mapach. Choć BF1 nie ma doskonale zbudowanej formuły do grania ze znajomymi, to potencjał na drużynowe zagrania taktyczne jest w tej produkcji duży. Wystarczy wspomnieć, że odpowiednio prowadzony zespół może się nawet skradać (oko wychwytuje głównie ruch), co chętnie z moimi znajomymi wykorzystujemy.

Jeżeli starczy mi czasu, dokończę Night in the Woods - udaną grę niezależną, którą trudno zaklasyfikować do konkretnego gatunku. Złośliwi mówią, że to symulator rozmów - dla mnie to niesamowicie interesujący tytuł, który podejmuje trudne tematy egzystencjonalne i opowiada ciekawą historię.


Michał Basta

Nieciekawa pogoda za oknem tylko podkreśla klimat produkcji, przy której mam zamiar przysiąść w końcu nieco dłużej, czyli They Are Billions. Do tej pory nie miałem zbyt wiele czasu, aby ograć tę ciekawie zapowiadającą się strategię w klimatach postapokaliptycznej inwazji żywych trupów.

Jednak tych kilka chwil wystarczyło, aby produkcja mnie zainteresowała. Mechanika gry wymaga poświęcenia nieco uwagi i pierwsze godziny będą pewnie jedną wielką szkołą przeżycia. Mam jednak nadzieję, że z czasem uda mi się trzymać rękę na pulsie, a rozwijana osada będzie radzić sobie z najazdami zombie.

Cytując klasyka - mają rozmach!

Na szczęście w przypadku ewentualnego niepowodzenia nie zamierzam rwać sobie włosów z głowy. W zanadrzu mam bowiem przygotowany Fallen Legion - grę akcji skupiającą się na młóceniu (ale z głową!) w klawisze podczas kolejnych pojedynków. Oby tylko się nie okazało, że będę tu zgrzytał zębami bardziej niż przy okazji They Are Billions.


Jerzy Daniłko

Ostatnio skorzystałem z najnowszej promocji Humble Bundle, tym razem z grami Rockstara. Przede wszystkim chciałem w ten sposób uzupełnić kolekcję o cyfrowe odpowiedniki niektórych części Grand Theft Auto.

Bo namówisz!

Najważniejsze jest jednak, że w końcu zapoznam się z Bully. Produkcję zacząłem już ogrywać i pomimo faktu, że zestarzała się okrutnie, bawię się świetnie. Kilka miesięcy wcześniej nadrobiłem też znakomite L.A. Noire, tym samym dochodząc do wniosku, że Rockstar zdecydowanie częściej powinien stawiać na nowe marki.

Mam też nadzieję, że w końcu znajdę nieco czasu na Shadow of the Colossus. Nie miałem jeszcze przyjemności zapoznania się z tym tytułem w oryginalnej wersji, więc premiera remake'u to doskonała okazja do nadrobienia zaległości.

Miłego weekendu! Koniecznie podzielcie się z nami swoimi planami na najbliższe dni!

Zobacz także