Redmond, mamy problem. Recenzja Redfall
W potrzasku.
Redfall rozczarowuje. Zasłużone studio Arkane Austin postanowiło zaryzykować i nieco poeksperymentować, ale efektem jest produkcja, której docelową grupę odbiorców naprawdę trudno zdefiniować. Nieangażujący tryb jednoosobowy równoważy porządna zabawa w kooperacji, jednak frajda w trybie współpracy ma miejsce pomimo gry, a nie dzięki niej.
Zacznijmy od przysłowiowego „słonia w pokoju” - Redfall zadebiutowało bez trybu wydajności na konsolach, więc możliwa jest tylko rozgrywka w 30 klatkach na sekundę przy 4K na Xbox Series X lub 1440p na Xbox Series S. Mimo to gra nie utrzymuje nawet takiej płynności i choć przez większość czasu animacja trzyma się blisko 30 FPS, to często zdarzają się bardzo widoczne spadki wydajności.
Najczęściej dochodzi do tego, gdy na ekranie dużo się dzieje, ale czasami nieco zbyt bujna roślinność w tle wystarczy, by wywołać zauważalne chrupnięcie. Stylizowana grafika może się podobać, ale wcale nie wygląda jak tytuł na obecną generację konsol. Choć momentami Redfall prezentuje się całkiem ładne, to tekstury bywają rozmyte do tego stopnia, że na przykład napisy na tablicach są zupełnie nieczytelne. Obraz zdaje się też dość nieostry, a cienie ciągle doczytują się w oddali, co bywa rozpraszające.
W grze wcielamy się w jednego z czwórki bohaterów, którzy po nieudanej próbie opuszczenia wyspy zostają uwięzieni w tytułowym miasteczku przez krwiożercze wampiry. Potwory blokują wszelkie drogi ucieczki, wywołują sztuczne zaćmienie słońca i opanowują okolicę. Część ludzi staje po ich stronie, licząc na zyskanie nieśmiertelności, a cała sytuacja zdaje się wynikiem nieudanego eksperymentu naukowego... Historia jest całkiem ciekawa, a świat rozbudowany, choć większą część wydarzeń poznamy tylko przez notatki czy audiologi.
Najlepiej wypada tu samo pogrążone w półmroku miasteczko, które zaprojektowano naprawdę dobrze i łatwo uwierzyć, że Redfall to prawdziwe miejsce położone gdzieś w Massachusetts. Z jakiegoś powodu okolice, które zwiedzamy, budzą miłe skojarzenia z lokacjami znanymi z „Donnie Darko”, „Stranger Things” czy gry Life is Strange, a muzyka towarzyszącą eksploracji wypada przyzwoicie. Można tu poczuć się jak w domu, mimo szalejących wokół wampirów, i aż chce się zwiedzić każdy zakamarek Redfall.
Warto wspomnieć, że tytułowe miasteczko to nie jedyne miejsce, które zwiedzimy w grze, czego z pewnością domyślacie się, jeśli śledzicie profile polskiego oddziału Bethesdy w mediach społecznościowych. Nie chcę jednak psuć niespodzianki, więc na tym poprzestańmy.
Pod względem rozgrywki mamy do czynienia z mieszanką wielu gatunków. Z jednej strony podstawowy schemat rozgrywki przypomina nieco serię Far Cry - wykonujemy tu podobne zadania o zbliżonej strukturze; z drugiej strony mamy do czynienia z looter shooterem pokroju Borderlands. Nie brak tu rozwijania postaci rodem z RPG czy elementów produkcji superbohaterskich. Jednocześnie wszystko podlane jest typowym dla studia Arkane sosem wolności w podejściu do rozwiązywania problemów.
Same misje są zazwyczaj dość proste i opierają się na schemacie „idź gdzieś i zrób coś” - czasem trzeba znaleźć jakiś przedmiot, innym razem pokonać określonego wroga. W niektórych zadaniach sporo nagłówkujemy się z odnalezieniem celu lub różnej maści kluczy, a gra w większości przypadków nie trzyma za rączkę i nie pokazuje palcem, co konkretnie należy zrobić. Do celu często prowadzi też wiele dróg i od nas tylko zależy, czy zakradniemy się przez komin, czy wparujemy głównymi drzwiami.
Misje fabularne często się rozgałęziają i sami możemy zdecydować, którego zadania podejmiemy się w pierwszej kolejności, co ma wpływ na to, jakie wyzwania staną przed nami nieco później. Niestety na papierze wygląda to nieco lepiej niż w praktyce, ponieważ dość prosty schemat zadań szybko zaczyna nużyć podczas gry w pojedynkę. W kooperacji nie ma tego problemu, ponieważ ze znajomymi zawsze będziemy dobrze się bawić - bez względu na jakość samej gry.
Wielkim atutem Redfall jest zróżnicowanie umiejętności specjalnych czwórki dostępnych na premierę bohaterów, którzy świetnie się uzupełniają, a mieszanie ich ataków specjalnych oraz zdolności defensywnych jest frajdą samą w sobie. Niestety postępy fabularne zapisują się tylko dla postaci hosta, więc goście muszą ponownie kończyć dane zadania.
Przez większość gry będziemy używać broni palnej, która nie ma odpowiedniego kopa i czasami trudno poczuć różnicę między pistoletem a strzelbą. Znajdowane co rusz epickie czy legendarne wersje broni może i mają lepsze statystyki i wyjątkowe właściwości, jednak trudno znaleźć cokolwiek, co ma znaczny wpływ na przebieg rozgrywki i build postaci. Mimo to strzelanie nie jest tragiczne i może się podobać.
Sama walka wypada jednak w ogólnym rozrachunku nienajlepiej; bywa mdła i nużąca. W grze spotkamy tak naprawdę tylko garstkę wrogów, przede wszystkim ludzi, ludzi z bronią palną, wampiry i wampiry z tarczami. Przeciwnicy mają kilka asów w rękawie, ale wprawny gracz szybko je rozgryzie. W trybie single player pojedynki potrafią stanowić wyzwanie nawet na najniższym poziomie trudności, jednak trudność ta wynika wyłącznie ze współczynników obrony i ataku. Zachowanie i taktyki stosowane przez przeciwników są przewidywalne i łatwe do skontrowania.
Nie byłoby problemu, gdyby sztuczna inteligencja wrogów została odpowiednio zaprojektowana, jednak tak się nie stało. Przeciwnicy często mają problem, żeby w ogóle nas zauważyć, przeważnie stoją też jak kołki i rzadko zmieniają pozycje czy kryją się za osłonami. Przypomina to nieco strzelanie do kaczek na jarmarku. Ponadto w grze często natrafimy na błędy, w wyniku których wrogowie stoją w miejscu i kręcą się wokół własnej osi.
Początkowo pojedynki z wampirami zdają się znacznie bardziej emocjonujące - krwiopijcy są szybcy i silni. Potrafią w mgnieniu oka teleportować się w inne miejsce, a unikanie ich ataków graniczy z cudem... do momentu aż zorientujemy się, że przeważnie wystarczy iść w lewo lub prawo, by uniknąć każdego ataku i stać się niemal nietykalnym. Jeżeli wampir dysponuje tarczą, zwykle do chodzenia w jedną stronę należy dodać czekanie na odpowiedni moment do ataku.
Znacznie lepiej wypadają za to starcia z bossami, które są stosunkowo złożone, wymagają szybkiego myślenia, dobrego refleksu oraz świetnej orientacji przestrzennej. Jeśli gramy w pojedynkę, główni przeciwnicy stanowią uczciwe i zwyczajnie fajne wyzwanie, ale tego typu starcia zdarzają się niestety dość rzadko. Mini bossowie to z kolei po prostu silniejsze standardowe wampiry.
Tak naprawdę trudno określić, do kogo właściwie skierowana jest to produkcja. Z jednej strony stara się być na siłę luzacka i nakierowana na fanów produkcji rodem ze stacji Nickelodeon, z drugiej nie do końca nadaje się dla młodszych graczy przez pojawiające się momentami niewybredne słownictwo i poważniejszą tematykę. Nastolatkowie w trymiga wyłapią też sztuczność i zilustrowanie większości postaci niczym w boomerskich opowieściach o młodszym pokoleniu.
Starszych i bardziej zaprawionych w bojach fanów strzelanek szczeniackie odzywki bohaterów mogą drażnić. Jeżeli przeszkadzało wam ciągłe gadanie postaci w Deathloop, to wiedzcie, że w Redfall jest tego więcej, a teksty są dużo gorsze. Fabuła ma kilka fajnych momentów i chwilami potrafi nawet zaciekawić, jednak nie ma tu nic, czego byśmy nie widzieli już wcześniej, a wszelkie zwroty akcji bardzo łatwo przewidzieć.
W połączeniu z dziwnie uproszczoną i wykastrowaną w porównaniu do innych tytułów Arkane rozgrywką (ataki z ukrycia nie mają nawet specjalnych animacji) oraz problemami technicznymi i niską wydajnością na konsolach, trudno jest zaadresować tę grę do konkretnego odbiorcy. Nie bawiłem się aż tak źle i tytuł ma sporo zalet, ale na każdy krok w przód robi dwa kroki w tył. To prawdopodobnie najgorsza gra w dorobku Arkane Studios.
Ocena: 6/10
Plusy: |
+ Miasteczko ma fajny klimat |
+ Zadania rzadko prowadzą za rączkę |
+ Brak mikropłatności na premierę |
+ Daje sporo frajdy w kooperacji... |
Minusy: |
- ...ale każda gra ze znajomymi jest lepsza |
- Błędy techniczne i niska wydajność na konsolach |
- Mało zróżnicowani i przewidywalni przeciwnicy oraz „głupia” SI |
- Pozom trudności opiera się głównie na zwiększaniu obrażeń i zdrowia wrogów |
- Gra łączy wiele gatunków, ale nie błyszczy w żadnym |
- Irytujący i sztuczni bohaterowie, którzy są cool na siłę |
- Wymóg stałego połączenia z siecią - nawet w singleplayer |
Platforma: PC, Xbox Series X/S - Premiera: 2 maja 2023 - Wersja językowa: polska (dubbing) - Rodzaj: akcja - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Producent: Arkane Austin - Wydawca: Bethesda Softworks Testowano na: Xbox Series X
Redfall - recenzja została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.