Relacja i zdjęcia z Intel Extreme Masters w Katowicach
Wielkie e-sportowe emocje i niesmak organizacyjny.
Intel Extreme Masters to jedna z największych, cyklicznych imprez e-sportowych na świecie. W dniach 18-20 stycznia, w katowickim „Spodku” odbyła się jedna z edycji turnieju. Świetnych, pozytywnych emocji i wspaniałych momentów e-sportowych nie zabrakło. Ale organizacja związana z wejściem do środka areny pozostawia niesmak.
Zacznijmy więc od początku.
Piątek. Godzina 12. Jak każdy chętny, staję w kolejce składającej się z kilkudziesięciu osób czekających, by wejść do „Spodka”. Na wstępie standardowe procedury: otwórz plecak, pokaż, co masz w środku, wyrzuć niebezpieczne przedmioty w postaci wszelkich napojów. Jestem wewnątrz, robię zdjęcia, wchodzę do głównej hali; siadam wygodnie, oglądam pierwsze rozgrywki i nadal bawię się aparatem. Jest spokojnie, ale to tylko cisza przed burzą.
Wejście, mróz i gaz
Sytuacja zmienia się diametralnie w trakcie czterech kolejnych godzin. „Spodek” zapełnia się ludźmi. Robi się tłok; miejsca zajmowane są błyskawiczne, najszybciej te w sekcji Leauge of Legends, które wydaje się najpopularniejszą grą wśród młodzieży. W przejściach ścisk. Łokcie innych widzów lądują pod niejednymi żebrami. Dzwonię do Kamila, który właśnie przyjechał pod halę. Okazuje się, że sytuacja na zewnątrz wcale nie wygląda lepiej.
- Nie mogę wejść do środka - krzyczy przez słuchawkę. - Tłok jak cholera, ochrona porozstawiana, ludzie gwiżdżą i wyzywają wszystkich wokół.
„Oglądanie meczów bez odgłosów i komentarzy, w dodatku z odmarzniętymi kończynami, nie należało do najprzyjemniejszych.”
Skąd takie zamieszanie? O godzinie 16 wszystkie wejścia zostały zamknięte. Ktoś stwierdził, że wewnątrz jest za dużo ludzi, dlatego należy odebrać pozostałym uczestnikom możliwość dołączenia do sympatyków e-sportu. Kolejki dłuższe niż po pralki za PRL-u. Problem w tym, że temperatura na zewnątrz przekraczała minus 10 stopni Celsjusza, a zainstalowany przed „Spodkiem” telebim nie posiadał dźwięku. Oglądanie meczów bez odgłosów i komentarzy, w dodatku z odmarzniętymi kończynami, nie należało do najprzyjemniejszych.
Zobacz: Jak podkręcić procesor Inteal - poradnik dla początkujących
Po kilkunastu minutach oczekiwań, para nastolatków zaczęła smarować oczy śniegiem. Wszystko wskazywało na niewinną bójkę lub młodzieńcze wygłupy. Nic z tych rzeczy. Otóż ci, którzy stali najbliżej wejścia prawdopodobnie zostali przez nie wepchnięci, gdy tylko drzwi się otworzyły. To poskutkowało użyciem przez ochroniarzy gazu pieprzowego. Nieszczęśnicy nie wyglądali na bojówkarzy z kijami bejsbolowymi, raczej na zwyczajnych miłośników gier wideo, którzy chcieli wziąć udział w wydarzeniu o takiej randze.
Wspaniałe widowisko i wielkie emocje
Na szczęście, mimo początkowych problemów, trzy dni spędzone w „Spodku” były pełne pozytywnych wrażeń. Główną atrakcję stanowiła ogromna scena, podzielona na dwie części i zwieńczona siedmioma, wielkimi ekranami. Po lewej odbywał się turniej League of Legends, najpopularniejszej w tej chwili gry MOBA. Drugą stronę zajął StarCraft 2, skupiający uwagę nieco starszych widzów.
„Wydarzenie byłoby tak naprawdę niczym bez wspaniałej publiczności, która oczywiście nie zawiodła.”
Wielka scena to jednak nie jedyny punkt programu. Za nią znajdowała się całkiem spora przestrzeń zapełniona stoiskami sponsorów lub mniejszymi turniejami. Był Intel, Komputronik, były rozgrywki w World of Tanks czy Counter-Strike. Pikanterii dodawały piękne, nieco plastikowe hostessy. W tej bardziej targowej sekcji można było wygrać całkiem sporo nagród, a także pograć na wielu, dostępnych publicznie stanowiskach komputerowych.
W niedzielę Kamilowi nie udało się dotrzeć na IEM. Ja natomiast, po długotrwałej walce z systemem przyznawania akredytacji, zdobyłem upragnioną przepustkę prasową i mogłem zasiąść w przygotowanej dla mediów loży. Było to również miejsce dla tak zwanych vipów, oraz profesjonalnych graczy, mających akurat przerwę w rozgrywkach. Oglądanie meczów z pierwszego rzędu zrobiło na mnie kolosalne wrażenie. Można było niemal dostrzec emocje wypisane na twarzach graczy.
Przyznam szczerze, że nie jestem największym fanem e-sportu. Nigdy nie fascynowało mnie oglądanie zmagań innych graczy, wolałem sam pograć w jakąś grę. Tutaj było inaczej i chyba udzieliła mi się atmosfera wydarzenia. Zacząłem rozróżniać poszczególne drużyny, nerwowo śledziłem wyniki, obrałem nawet swojego faworyta. Im bliżej finału, tym większe emocje. Skupienie na twarzach zawodników świadczyło o tym, jak ważne jest to dla nich impreza.
Wydarzenie byłoby tak naprawdę niczym bez wspaniałej publiczności, która oczywiście nie zawiodła. Przygotowane wcześniej banery, tworzone z tłumu fale, okrzyki radości i gromkie oklaski - atmosfera była rewelacyjna i można było poczuć się jak na niejednym sportowym wydarzeniu. Prezenterzy wyciągali na scenę osoby z widowni, ogłaszali konkursy i kusili nagrodami. Trudno było się tam nudzić!
Kiedy ktoś organizuje imprezę tego typu powinien liczyć się z faktem, że chętnych do kibicowania będzie mnóstwo. Intel Extreme Masters zapamiętam więc jako turniej o dwóch twarzach. Pierwszą miały dantejskie sceny i fatalna organizacja przed wejściem na arenę e-sportowych zmagań. Drugą stanowiły wydarzenia wewnątrz hali, gdzie wspaniała, fantastyczna atmosfera i profesjonalna realizacja pozostaną w mej pamięci na długo. Dodatkowo cieszy, że wydarzenie tej rangi zostało zorganizowane w Katowicach.