Relacja z pokazu GTA V w Polsce
Gigantyczny teren działań, skoki między bohaterami i złożone misje.
W poniedziałek odbył się w Warszawie zamknięty pokaz GTA V dla mediów. Prezentacja, którą poprowadził Federico Clonfero ze studia Rockstar Games, opierała się na fragmencie pokazywanym od jakiegoś czasu w różnych zakątkach świata.
O wrażeniach dziennikarza sieci Eurogamer z podobnego spotkania w Londynie pisaliśmy już na naszych łamach. Niemniej, warszawska prezentacja była przeprowadzona na żywo, na konsoli PlayStation 3. Przedstawiciel Rockstar pokonywał więc z padem w ręku ten sam fragment, lecz udało nam się wychwycić kilka ciekawych szczegółów.
Bez wątpienia GTA V zapowiada się na świetną grę, ale daleki jestem od popadania w euforię. Wyraźnie widać, że od strony oprawy graficznej, producenci nie są już w stanie wykorzystać mocy odchodzących konsol tak, by uzyskać nową jakość. Pod względem technicznym GTA V jawi się więc bardziej jako mocno dopracowane i doszlifowane GTA IV, chociaż producenci chwalą się tym, że sam Franklin, czyli jeden z głównych bohaterów, ma więcej tekstur niż wszyscy przechodnie w GTA: San Andreas razem wzięci. Nie liczyłem.
Paradoksalnie, i nieco na przekór stwierdzeniu z poprzedniego akapitu, pierwszy fragment prezentacji - ten, w którym Franklin skacze ze spadochronem z samolotu - powalił na kolana swoim rozmachem. Rockstar zapewne nieprzypadkowo wybrało taką scenę, ponieważ dała ona szansę na ukazanie wycinka ogromnego obszaru, na jakim będzie toczyć się rozgrywka. Powierzchnia ma być w końcu większa niż tereny z GTA: San Andreas, GTA IV i Read Dead Redemption łącznie. Trudno jednak powiedzieć, czy cały obszar będzie „żywy”, czy też okolica miasta to po prostu w większości pustkowia.
Podczas gdy Franklin zbliżał się do ziemi, z wysokości można było dojrzeć zróżnicowane ukształtowanie terenu, układające się w efektowny patchwork, który w miarę obniżania lotu nabierał kształtów, kolorów i szczegółów. Kiedy postać wylądowała w końcu na jakieś leśnej ścieżce nieopodal przepływającej rzeczki, ujrzeliśmy wędkarzy, łowiących ryby w pięknej i realistycznej wodzie, a po drugiej stronie umykające w głąb kniei zwierzęta.
Po krótkiej chwili przyszła pora na prezentacje patentu pozwalającego przełączać się między trzema bohaterami. Odniosłem jednak wrażenie, że skok od jednego do drugiego trwa minimalnie za długo. Sekwencja zrealizowana jest w ten sposób, że najpierw następuje oddalenie kamery w kilku skokach, potem jej przestawienie w miejsce, w którym znajduje się drugi z bohaterów, a następnie, ponownie skokowe, przybliżenie, co trochę wydłuża ten element. Ciekawi mnie, jak będziemy go odbierać po 20 godzinach zabawy.
„Podczas gdy Franklin zbliżał się do ziemi, z wysokości można było dojrzeć zróżnicowane ukształtowanie terenu.”
Co istotne, później dało się zauważyć, że cała operacja trwa o wiele krócej, jeżeli bohaterowie znajdują się blisko siebie. W jednej ze scen, prezenter grający najpierw jako Trevor, wystrzelił z bazooki, a potem w locie przeskoczył do drugiej postaci, z perspektywy której można było obserwować pocisk trafiający cel. Efekt powalający na kolana, a i sam przeskok zrealizowany mistrzowsko!
Bohaterowie, którymi akurat nie gramy, mają zajmować się swoimi sprawami. Ciekawi mnie, jak daleko zostanie to posunięte - czy będzie tylko kilka lub kilkanaście wcześniej zdefiniowanych ścieżek i zajęć, czy może silnik gry wygeneruje jakieś losowe zdarzenia? Faktem jest jednak, że trafiając po raz pierwszy w skórę Trevora zastaliśmy bohatera na plaży, w samych slipach, a dookoła pełno było trupów. Jak tam trafił? Co zaszło? Tego nie wiemy. Pewne jest natomiast to, że poza misjami przełączanie będzie następować w dowolnej chwili, a podczas zadań uzależnione zostanie od scenariusza.
Nowością, która może znacząco zwiększyć atrakcyjność GTA V, jest wrzucenie gracza w morskie odmęty. W grze da się nurkować, co grający skrzętnie pokazał, mijając po drodze zatopione konstrukcje i wraki. Jeżeli autorzy odpowiednio umotywują docieranie w takie miejsca i okraszą je ciekawymi misjami, to GTA V z pewnością stanie się grą na długie tygodnie.
„Nowością, która może znacząco zwiększyć atrakcyjność GTA V, jest wrzucenie gracza w morskie odmęty.”
Kluczowym etapem pokazu były przygotowania do dużego skoku. Autorzy szczycą się, że jest to nowość w serii, bo mając do dyspozycji trzech bohaterów musimy każdym z nich wykonać pewien cząstkowy element, a przeskakująca od postaci do postaci narracja sprawia, że zabawa staje się jeszcze bardziej filmowa. Owszem, jeżeli skupiamy się głównie na bohaterach, to jest to powiew świeżości. Tak samo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że etapy przygotowawcze mają być bardzo długie, a pewne czynności da się wykonywać wedle uznania. Jednak z drugiej strony, etapowe zadania zdarzały się już wcześniej, i mimo iż wtedy do dyspozycji mieliśmy tylko jednego bohatera, jest to raczej dopracowanie i dopieszczenie poprzedniego pomysłu, niż zupełnie nowa idea.
Grający zademonstrował sekwencję obrabowania pancernej furgonetki z kasą. Głową całego przedsięwzięcia był Michael, który zgrabnie nakreślił Trevorovi i Franklinowi cały plan. Trzeba było ukraść samochód, potrzebny do ucieczki z miejsca przestępstwa, wyposażyć się w maski i przebrania zapewniające postaciom anonimowość, postarać się o śmieciarkę, która zatarasuje drogę furgonetce z pieniędzmi, w końcu staranować ją, wysadzić drzwi i przygotować się do ratowania skóry przed policją, zjawiającą się na w ostatniej chwili.
Całość zrealizowano łącząc ze sobą fragmenty rozgrywki, w których przeskakiwaliśmy pomiędzy postaciami, z krótkimi filmikami, dodatkowo dynamizującymi rozgrywkę. Przykładowo, gdy Trevor patrzył przez lornetkę i namierzył furgon z pieniędzmi, kamera automatycznie przeskoczyła do Michaela, którego zadanie polegało na zablokowaniu drogi śmieciarką. Następnie pokazała siedzącego za kółkiem innego pojazdu Franklina, a grający wcisnął gaz do dechy i z impetem wbił się w unieruchomiony furgon z pieniędzmi. Rzecz jasna, we wszystkich tych sekwencjach było możliwe sterowanie daną postacią, a owo przeskakiwanie wcale nie wywoływało dezorientacji.
„Kluczowym etapem pokazu były przygotowania do dużego skoku.”
Pod koniec sceny, kiedy do akcji wmieszała się już policja, gracz otrzymał możliwości wyboru - grać jako Trevor, który z bezpiecznej odległości osłaniał kolegów za pomocą snajperki i RPG lub wskoczyć w skórę któregoś z pozostałych bohaterów znajdujących się wciąż nieopodal pojazdu. Ze sporą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że tego typu wyborów będzie w grze więcej, a gracz dzięki nim wybierze preferowany model rozgrywki. Faktem jest, że GTA V już obecnie ma świetny klimat i jeśli tylko wszystkie misje będą tak zaplanowane i drobiazgowo przemyślane, produkcja może być naprawdę zaskakująca.
Na tle wspomnianego skoku dość blado wypadła natomiast jedna z mini-misji, w których należało uchronić pewną gwiazdę przed pościgiem paparazzi. Tego typu zadania nie są ani nowością, ani jakąś specjalną atrakcją, gdyż sprowadzają się po prostu do przejechania z jednego do drugiego punktu. Przy tej okazji warto jednak zauważyć, że GTA V ma pobić rekordy serii, jeśli chodzi o ilość dostępnych aut oraz broni, więc na pewno w Los Santos nie będziemy się nudzić. W wolnym czasie pogramy również w liczne minigry, czy oddamy się uprawianiu wirtualnego sportu. Prowadzący zapewnił, że majaczący w oddali kort tenisowy nie służy jedynie jako dekoracja, a innymi dostępnymi atrakcjami będą również joga, golf czy triatlon.
Z pomniejszych, ale równie istotnych rzeczy, warto też zwrócić uwagę na to, że bohaterowie otrzymają możliwość rozwoju umiejętności. Stosowna rameczka dosłownie mignęła na ekranie, ale zapewne usprawnimy siłę postaci, umiejętność skradania się, jazdę samochodem czy nurkowanie. Oczywiście Rockstar nie byłby sobą, gdyby nadal nie balansował tych elementów, nie zmieniał ich i nie zarzekał się, że nie wiadomo, czy zobaczymy je w finalnej rozgrywce.
Pokaz utwierdził mnie w przekonaniu, że GTA V zasłużenie jest najbardziej oczekiwaną grą tego roku. Twórcy zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko.
Gra ukaże się 17 września na PlayStation 3 oraz Xboksa 360 w polskiej wersji językowej (napisy).