Resident Evil 4 Remake było tak zabugowane przed premierą, że twórcy spodziewali się opóźnienia
Atmosfera była napięta.
Ostatni miesiąc prac nad Resident Evil 4 Remake nie był usłany różami. Twórcy odnajdywali w grze dziesiątki błędów, glitchy i innych problematycznych elementów, które budziły obawy o utrzymanie założonego terminu premiery.
Sytuację zza kulis Capcomu przybliżono w serialu dokumentalnym „100 Cameras”, którego najnowszy odcinek ukazał się niedawno w sieci. Ostatnie kilka minut materiału poświęcono właśnie Resident Evil 4 Remake, a konkretnie nerwom i napięciu, które towarzyszyły twórcom w marcu 2023 roku.
Leon gubiący się w teksturach i wpadający do czarnej przepaści, migające tesktury i zbyt ciemne lokacje były dla deweloperów codziennością, z którą trzeba było jednak coś zrobić. Podejścia były różne. Jeden z testerów stwierdził na przykład, że po prostu problemu nie zgłosi.
Szef działu kontroli jakości potraktował sprawę bardziej poważnie. - Jestem bardzo zmartwiony - mówił na spotkaniu z reżyserem i menadżerem. - Spędziłem dużo czasu na testowaniu - nigdy wcześniej nie widziałem takich błędów. Chwilę później okazało się, część sprawdzanych elementów dopiero co trafiła do gry, stąd bugi.
W końcu do akcji wkroczył producent Hirabayashi - zwany też „demonem produkcji” - który wydał rozkaz przyciemnienia gry. - Będziemy musieli przesunąć premierę - komentuje zmiany jeden z reżyserów. Niedługo później okazało się, że gra stała się nagle zbyt ciemna, więc część lokacji trzeba było znów przerobić.
Ostatecznie jednak historia zakończyła się szczęśliwie, zapewne zarówno dzięki łutowi szczęścia, jak i ciężkiej pracy wszystkich zespołów. Jakimś cudem udało się nawet pozbyć większości strasznych błędów, które najpewniej śniły się testerom po nocach. Resident Evil 4 Remake zadebiutowało więc zgodnie z planem i powalczyło nawet o statuetkę Gry Roku. Na nieszczęście Capcomu, w sierpniu na rynek trafiło Baldur's Gate 3.