Skip to main content

Rise of the Triad (2013) - Recenzja

Mocne uderzenie.

Rise of the Triad to udany i ekscytujący powrót do przeszłości, a konkretnie - do okresu świetności strzelanin, w których najważniejsza była dynamiczna, brutalna akcja. Rozrywka w czystej formie.

Historia jest wyjątkowo nieskomplikowana, podobnie jak w oryginalnej wersji gry z 1995 roku. Twórcy zadbali, abyśmy nie musieli przejmować się zawiłymi wątkami, motywami bohaterów czy zwrotami akcji. Jako członek zespołu komandosów trafiamy na wyspę u wybrzeży Kalifornii, by rozprawić się z organizacją terrorystyczną - musimy zabić wszystko, co się rusza. Ot, cała opowieść.

Co ciekawe, taka prosta historia sprawdza się naprawdę dobrze w połączeniu z rozgrywką w starym stylu. Beztroskie likwidowanie ogromnych ilości wrogich żołnierzy w rytm ostrych metalowych dźwięków nie potrzebuje fabularnej otoczki. Przewrotnie, głębsza historia byłaby tylko zbędnym dodatkiem.

Mundury przeciwników przypominają zarówno charakterystyczne stroje nazistów i komunistów z różnych gier wideo

Sedno zabawy to nieprzerwane trzymanie palca na spuście. Nie ma w tym przesady - niektóre podstawowe rodzaje broni mają bowiem nieskończone zapasy amunicji. Rozpoczynając etap, musimy dotrzeć do określonego miejsca, po drodze likwidując każdego, kto stanie nam na drodze. Z pozoru przepis na rozgrywkę może wydawać się prymitywny, być może nawet taki jest - nie zmienia to jednak faktu, że Rise of the Triad to źródło niezmiernej satysfakcji.

„W czerpaniu radości z rozgrywki pomagają zakręcone narzędzia destrukcji.”

Zwieńczeniem niektórych misji są oczywiście walki z bossami, czyli tradycyjny i nieodłączny elementem strzelanin z lat dziewięćdziesiątych. Twórcy zaszaleli, jeżeli chodzi o starcia tego rodzaju. Ołowiem częstujemy między innymi wielkiego pajęczego robota lub szalonego naukowca, strzelającego wielkim laserem z latającej platformy. Takie potyczki są sporym wyzwaniem, ale twórcy postarali się, byśmy zawsze mieli pod ręką kilkanaście sztuk uzbrojenia dużego kalibru.

W czerpaniu radości z rozgrywki pomagają zakręcone narzędzia destrukcji. Siła rażenia niektórych broni jest absurdalna, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wielokrotnie przyczyną śmierci mojego bohatera był fakt, że nie doceniłem możliwości świeżo zdobytej, zmodyfikowanej wyrzutni granatów. Eksterminacji towarzyszą rzecz jasna hektolitry krwi, a co jakiś czas na ekranie lądują różne części ciała nieszczęśników, którzy stanęli na naszej drodze.

Powróciły też znane z oryginału magiczne zabawki, czyli zaklęty kij baseballowy, a nawet różdżka. Smaczku dodają specjalne bonusy, które czasami możemy aktywować i sprawić, że bohater zacznie odbijać się jak kauczukowa piłka od wszelkich powierzchni, a nawet zamieni się w zagryzającego terrorystów psa.

Rise of the Triad (2013) - Gameplay-Video

Gra promuje wysokie tempo rozgrywki, zachęca do pobijania własnych rekordów w szybkości przemierzania każdego etapu. Zresztą, dynamika jest wpisana w formułę gry - poruszając się wolno, lub stojąc w miejscu, narażamy się na zbyt poważny uszczerbek na zdrowiu. Nogę z gazu wypada zdjąć właściwie tylko podczas elementów platformowych i unikania pułapek, gdy liczy się precyzja ruchów.

„Rise of the Triad nie jest łatwą grą.”

Rise of the Triad nie jest łatwą grą. Ginie się tutaj często, szczególnie w porównaniu do innych współczesnych strzelanin. Nie byłoby to irytujące, gdyby nie zupełnie nietrafiony system automatycznego zapisywania stanu gry. Nie możemy zrobić tego manualnie, a checkpointy zostały rozmieszczone w niefortunny sposób -dosyć daleko jeden od drugiego, co przeszkadza w grze z tak wartką akcją.

Na szczęście problem ten nie jest związany z trybem dla wielu graczy. Twórcom udało się stworzyć coś, co wciąga, bawi, a na początku - przeraża wielkim chaosem. Tutaj nie ma miejsca na pojęcia takie jak „fair-play”, czy „dobrze zbalansowane bronie”. Liczy się wyłącznie szczęście, refleks oraz zapamiętywanie miejsca odnowienia się broni oraz zbroi - dokładnie jak w starszych tytułach takich jak Unreal Tournament czy Quake.

Największą popularnością cieszą się zmagania typu „wszyscy na wszystkich”, choć przygotowano też tryb walk drużynowych i zabawę w przejmowanie flagi. Nie da się ukryć, że trzy tryby rozgrywki to odrobinę zbyt mało, jak na dzisiejsze czasy. Jest jednak szansa na kolejne - produkcję stworzono bowiem z myślą o graczach zajmujących się tworzeniem map i modyfikacji.

Twórcy nie poszli na żadne kompromisy, jeżeli chodzi o poziom brutalności

Niestety, podczas rozgrywek wieloosobowych momentami jest zwyczajnie za ciasno. Trzeba być gotowym na śmierć następującą w ułamku sekundy po odrodzeniu - twórcy powinni pomyśleć o systemie chwilowej nietykalności, który rozwiązałby ten problem.

Odświeżona wersja klasyka boryka się też z technicznymi mankamentami. Wygląda dobrze, działa płynnie, ale wykonanie niektórych efektów i modeli postaci pozostawia wiele do życzenia. Można też uświadczyć przenikających przez siebie wrogów i różnych błędów, przez które - przykładowo - bohater zacina się w ścianie. Są to jednak sporadyczne sytuacje, a pojawiające się czasem gorzej wykonane elementy otoczenia mijamy na tyle szybko, że nie zwracamy większej uwagi na jakość tekstur.

Pomimo kilku opisanych wyżej drobnych bolączek, Rise of the Triad to świetna odskocznia od większości współczesnych strzelanin i idealna okazja dla nieco młodszych stażem graczy do zapoznania się z duchem klasycznych produkcji tego typu. Zdecydowanie warto się tym tytułem zainteresować.

9 / 10

Zobacz także