Rogue Legacy - Recenzja
Dark Souls w dwóch wymiarach.
Zobacz także: Poradnik do Rogue Legacy
Produkcja niezależnego studia Cellar Door Games udowadnia, że zawsze znajdzie się miejsce na kolejną zręcznościową grę w stylistyce retro - o ile oferuje ciekawy i niecodzienny pomysł na rozgrywkę.
Główny cel w Rogue Legacy wydaje się prosty: najpierw należy wejść do zamku, przedzierać się przez kolejne pokoje i wreszcie dotrzeć do większego przeciwnika, by po jego pokonaniu, rozpocząć kolejny rozdział. Jednakże, już po krótkim prologu, szybko przekonamy się, że czekają nas syzyfowe prace.
Rogue Legacy to dwuwymiarowe Dark Souls, więc śmierć jest tutaj elementem naturalnym i nieuniknionym. Przeciwnicy są silni, ich umiejętności specjalne często przewyższają nasze pod względem mocy i zasięgu. Jedyna metoda na progres to uzbrojenie się w cierpliwość i przyjęcie metody prób i błędów.
Na szczęście nie ma mowy o monotonii. Jednym z powodów jest system generowanego losowo wnętrza zamku, a drugim - obejmowanie kontroli nad nową postacią po każdym zgonie. Kolejni bohaterowie są potomkami tych, którzy zmarli; różnią się umiejętnościami specjalnymi oraz cechami, takimi jak kurza ślepota, gigantyzm, drobna budowa ciała czy nawet problemem z żołądkiem.
Niektóre z tych przypadłości wpływają na rozgrywkę, inne są wyłącznie kosmetyczne. Przykładowo, bohater z cechą nostalgii będzie widział świat w czarno-brązowych barwach, a postać z otyłością uzyska lekką, realną przewagę - nie będzie mogła być odepchnięta przez przeciwnika. System ten wprowadza porządną dawkę różnorodności przy każdej kolejnej wyprawie do zamku.
Walka jest wymagająca, choć oparta o niezwykle prostą mechanikę. Dysponujemy wyłącznie atakiem podstawowym oraz umiejętnością magiczną. Ciężko zaprzeczyć, że grze pomógłby nieco bardziej rozbudowany system potyczek, choć rozgrywka pochłania tak bardzo, że szybko przestaje się zwracać uwagę na skromne możliwości bohatera. Trudności związane są przede wszystkim z koniecznością odpowiedniego podejścia do różnych przeciwników i jednoczesnego zwracania uwagi na obecne niemal w każdym pomieszczeniu pułapki. Brak zręczności jest boleśnie karany.
Ciągłe umieranie, a co za tym idzie - tracenie postaci - byłoby bardziej frustrujące i zniechęcałoby do gry, gdyby nie element stałego rozwoju. Każda porażka odrobinę wzmacnia nasz profil, podczas podróży zbieramy bowiem pieniądze, które po śmierci nie znikają. Służą do rozbudowy naszej posiadłości, która oferuje różne bonusy, np. zwiększenie wytrzymałości czy liczby punktów many bohaterów.
Złote monety wydajemy również na zakup ulepszeń i nowy ekwipunek od postaci niezależnych, które spotykamy zawsze przed wejściem do zamku. W niektórych pomieszczeniach znajdujemy też schematy kolejnych części ekwipunku, które następnie możemy oddać kowalowi. Warto wydać całe oszczędności przed rozpoczęciem każdego nowego podejścia - przed wejściem do zamku, musimy bowiem oddać wszystkie pieniądze tajemniczej postaci.
„Rogue Legacy to dwuwymiarowe Dark Souls, więc śmierć jest tutaj elementem naturalnym i nieuniknionym.”
Oprawa Rogue Legacy w pierwszym zetknięciu może budzić negatywne emocje - „niezależne retro” powoli zaczyna bowiem cierpień na syndrom zmęczenia materiału. Trzeba jednak przyznać, że do tej produkcji przyjęty przez deweloperów styl pasuje jak ulał. Produkcja naśladuje platformowe gry z epoki 8- i 16-bitowych tytułów - skojarzenia z klasyczną Castlevanią czy Metroidem są jak najbardziej na miejscu.
Rogue Legacy to jedna z najbardziej udanych niezależnych produkcji tego roku, a byłaby wręcz idealną, gdyby nie zbyt mała różnorodność wrogów i sposobów ich zwalczania. Potrafi przyciągnąć na długie godziny, ale jest też świetnym tytułem, do którego można wracać po krótkich sesjach. By czerpać z gry jak najwięcej radości, należy nauczyć się żyć z ciągłymi porażkami - niektórych może to odrzucić, ale wytrwali doznają wielkiej satysfakcji już po pokonaniu pierwszego bossa.