Rumu - Recenzja
Ja, odkurzacz.
Rumu to gra o uczuciach. O tym, co mogłoby się stać, gdyby sztuczna inteligencja zyskała pakiet ludzkich emocji i jak to jest być odkurzaczem stworzonym, by kochać. Tytuł od Robot House opowiada całkiem ciekawą historię, nawet jeśli momentami gubi się nieco próbując ją przedstawić.
Akcję osadzono w niedalekiej przyszłości, gdzie para genialnych, choć niepozbawionych wad naukowców, dąży do pełnej automatyzacji swojego domu, obdarzając mniej lub bardziej ograniczoną świadomością wszystko - od tostera, przez zmywarkę, aż po szorstki i lekko nieprzyjemny system alarmowy.
Całością zarządza Sabrina, sztuczna inteligencja pełniąca funkcję opiekunki domu i asystentki wynalazców. To ona wprowadza do tego dziwnego świata tytułowego Rumu, inteligentny odkurzacz, zaprogramowany, by kochać wszystko.
Brzmi to trochę jak parodia - celem gracza jest sprzątanie kurzu, plam i wszelkich innych opadów, a jego „bohater” każde zdanie zaczyna od słowa „kocham”. Chociaż pierwsze minuty mogą budować w poczucie, że to wszystko jest żartem, szybko przekonujemy się, że historia ma drugie dno, Sabrina nie mówi nam wszystkiego, a żaden z bohaterów nie jest tak idealny, jak może się wydawać na początku.
Myśl o komentującej każdy nasz ruch SI może wywoływać skojarzenia z Portalem i demoniczną GLaDOS, jednak mimo pewnych podobieństw, twórcy serwują swoją własną historię. Bardziej niż grą logiczną, Rumu jest zresztą przygodówką - dostajemy serię zagadek do rozwiązania, ale żadna nie zatrzymuje na zbyt długo. Z pewną starannością odmierzono tu tempo przemierzania wielkiego domu i stopniowe poznawanie gospodarzy.
Przy okazji codziennych obowiązków zaglądamy do komputerów, czytamy książki i wymiany maili między bohaterami, czekając na dzień, gdy nasza kochająca rumba weźmie się za sprzątanie. Nie jesteśmy tu zalewani treścią - rozmowy są krótkie i na temat, starając się jednocześnie opowiadać historię i podrzucać wskazówki dotyczące tego, co robić dalej.
Momentami jest ich wręcz za mało. Choć dowiadujemy się trochę o parze, cała kreacja bohaterów, zarówno tych żywych, jak i elektronicznych, jest miejscami bardzo szczątkowa. Sytuację ratują drobne detale - suche żarty Davida, pokazujące jego momentami głupawy humor czy cytaty z literatury, od „Alicji w Krainie Czarów” po „Elektryczne Owce” Dicka, określające sposób myślenia wynalazców.
Nie wszystko też idealnie się zazębia. Twórcy bardzo szybko przechodzą od zlecania nam zwykłych prac porządkowych do opowiadania historii. O ile zrozumiałe jest, że ciągłe odkurzanie i zmywanie mogłoby się znudzić, gdyby zaserwowano je w nadmiarze, to Rumu wydaje się nieco za bardzo śpieszyć, gubiąc gdzieś po drodze idealny rytm opowieści.
Najbardziej przeszkadza tu pewna ciasnota świata. Podczas zabawy przemieszczamy się między kolejnymi, pięknie wykonanymi pomieszczeniami, z których każde oferuje sporo detali, jednak nawet gdy trafimy do rozwidlającego się korytarza, czekają nas w nim jedne otwarte drzwi - nie ma tu mowy nawet o odrobinie eksploracji, jeśli nie dokłada ona cegiełki do głównej linii fabularnej.
Nie przeszkadza to jednak cieszyć się zbudowaną historią. Gra światła, gdy dochodzi do ważnych wydarzeń, naprawdę doskonale dobrany głos Sabriny i momentami zabawne odpowiedzi Rumu sprawiają, że o tej krótkiej, skupionej na dotarciu do celu przygodzie myślimy bardziej jako o czymś skondensowanym, a nie niedokończonym.
Jest tu też sporo świeżości. Emocje, zarówno te ludzkie, jak i odczuwane przez maszyny, mają sens, pasują do tego, co chcą powiedzieć twórcy. Nawet sztampowe rozwiązania składają się na coś ciekawego, a rozwiązanie całej fabuły jest pewnym zaskoczeniem. Warto spędzić czas z uczuciową roombą, tak jak Rumu kocha spędzanie czasu w swoim małym, intrygującym świecie.
Platforma: PC - Premiera: 12 grudnia 2017 - Wersja językowa: angielska - Rodzaj: przygodowa - Dystrybucja: cyfrowa - Cena: 72 zł - Producent: Robot House - Wydawca: Hammerfall Publishing