Rynek VR jest za mały, by się nim przejmować - mówi szef Xbox
Może kiedyś.
Szef Xbox Game Studios, oddziałów deweloperskich Microsoftu - Matt Booty - przyznał, że rynek gier VR i AR jest obecnie zbył mały, by opłacalny było angażowanie się w ten segment.
Jak zasugerował menedżer w rozmowie z magazynem The Hollywood Reporter, produkcje jego firmy stają się opłacalne po dotarciu do około 10 milionów graczy, o co byłoby bardzo trudno w przypadku rzeczywistości wirtualnej.
- Myślę, że musimy poczekać, aż znajdzie się odpowiednie grono odbiorców - przyznał. - Mamy duże szczęście, że posiadamy wszystkie te wielkie licencje, które przekształciły się w aktywne cykle gier, z dużymi społecznościami fanów.
- Mamy 10 tytułów, które dotarły do ponad 10 milionów graczy, co jest całkiem dużym osiągnięciem, ale potrzebujemy takiej skali, by mówić o sukcesie gry, a coś takiego nie jest jeszcze możliwe na AR czy VR - dodał.
Jeśli o małych rynkach mowa, Booty ma jeszcze gorsze zdanie na temat streamowania gier przez sieć, którego jest jego zdaniem absolutnie raczkującym pomysłem.
- Żeby było jasne, dla nas jest to bardzo, bardzo mały rynek. W zasadzie to nie jestem przekonany, czy w ogóle można to nazwać rynkiem - mówił. - Jest bardzo mało wykorzystywany i ma bardzo mało odbiorców.
Te słowa można oczywiście postrzegać dwojako, ponieważ to właśnie przyszłość streamowania jest przeszkodą, która skłoniła urzędników z Wielkiej Brytanii do zablokowania transakcji przejęcia Activision Blizzard przez Microsoft, więc umniejszanie znaczenia tego aspektu ma sens z punktu widzenia złożonej w sądzie apelacji.