Skip to main content

Sacred 3 - wrażenia z wczesnej wersji

Nadzieja na udanego klona Diablo.

Sacred powraca po sześciu latach nieobecności - trzecia odsłona cyklu zadebiutuje w sierpniu. Wczesna wersja produktu daje nadzieję, że gra będzie niezłym przedstawicielem gatunku hack'n'slash.

Za Sacred 3 odpowiada niezbyt znane niemieckie studio Keen, czyli zespół, który nie miał nic wspólnego z poprzednimi częściami. Można to odczuć w wielu aspektach gry. To jednak nie nowość, jeżeli chodzi o tę markę. Drugi Sacred znacznie różnił się od pierwszego, a najnowszy z kolei niemal w ogóle nie przypomina Sacred 2, więc w pewnym sensie historia się powtarza.

Najważniejsze różnice - w porównaniu z poprzednią odsłoną - to bardziej liniowa rozgrywka, mniejsze lokacje, brak wierzchowca i możliwości manipulowania kamerą. Twórcy zdecydowali się na rzut izometryczny. Szybko zauważyłem też, że starcia są bardziej dynamiczne.

Fabuła kontynuuje opowieść ze świata Ancarii, któremu znów grozi niebezpieczeństwo. Pewien rządny władzy cesarz przejął już prawie pełną kontrolę nad kontynentem, a jakby tego było mało - planuje otworzyć wrota piekieł, by doszczętnie zniszczyć wszystkich oponentów. Historia nie zapowiada się na szczególnie fascynującą i stanowi tylko pretekst do odwiedzania kolejnych lokacji.

Podstawą Sacred 3 jest oczywiście walka. Deweloperzy przygotowali cztery klasy postaci do wyboru. To wojownik z wielkim młotem bojowym, łucznik, paladyn - płci żeńskiej - oraz amazonka z włócznią. Każdy bohater dysponuje oczywiście innymi umiejętnościami. Spośród wszystkich najbardziej wyróżnia się łowca korzystający z łuku, tylko on polega w głównej mierze na atakach dystansowych.

„Niektóre potwory możemy nawet złapać i rzucić nimi w inne monstra.”

Zobacz na YouTube

We wczesną wersję graliśmy wyłącznie przy pomocy kontrolera. Od pierwszych chwil wyraźnie czuć, że produkcja jest tworzona z myślą o padzie i jestem ciekaw, jak deweloperzy poradzą sobie z myszką i klawiaturą. W każdym razie - sterowanie kontrolerem jest bardzo wygodne i intuicyjne. Jeden przycisk odpowiada za atak podstawowy, kolejny to unik lub blok, a do pozostałych przypisane są ciosy specjalne.

Potyczki są efektowne, często walczymy co najmniej z kilkunastoma przeciwnikami jednocześnie. Ciekawym urozmaiceniem starć jest potrzeba wytrącania niektórych wrogów z równowagi, by przerwać proces rzucania czaru lub przełamać obronę. Niektóre potwory możemy nawet złapać i rzucić nimi w inne monstra. Naprawdę czujemy się jak potężny heros.

Siłę postaci obrazują też ataki klasowe - w jednym momencie możemy mieć dostęp do dwóch. Wojownik wywołuje potężną falę uderzeniową albo zionie ogniem, łucznik rozstawia magiczną lodową pułapkę, paladyn może razić wrogów „świętym oddechem”. Ciosy te odblokowujemy zdobywając kolejne poziomy doświadczenia, a wymieniać je możemy wyłącznie pomiędzy etapami.

Podobnie wygląda zarządzanie ekwipunkiem - przynajmniej we wczesnej wersji. Broń zmienimy i zmodyfikujemy tylko po zakończeniu misji. Niestety, nowego oręża nie zdobywałem zbyt często, ale deweloperzy zapewnili, że w finalnym wydaniu wyposażenia będzie więcej.

Broń ulepszamy w dosyć specyficzny sposób, bo wykorzystując wyzwolone w trakcie rozgrywki duchy. Każdy ma własną, krótką historię i dodaje konkretne bonusy. Tylko jeden może być aktywny, dlatego musimy dokonywać wyboru. W testowej wersji korzystałem tylko z ducha, który sprawiał, że uderzeniom towarzyszyła szansa na porażenie wrogów elektrycznością.

Nieco kreskówkowa oprawa nie wyklucza brutalnych scen

Oprawa jest bardziej kreskówkowa niż w Sacred 2, choć nie jest to jeszcze poziom zupełnie bajkowego Torchlight. Efekty towarzyszące starciom pogłębiają wrażenie uczestnictwa w zażartym boju - niektóre elementy otoczenia rozpadają się na kawałki, trafione potwory przelatują przez cały ekran, niektórzy wrogowie zamieniają się w krwawą papkę.

Ciekawym urozmaiceniem są etapy pomiędzy głównymi, związanymi z historią. Ich ukończenie wymaga mniej czasu i zazwyczaj sprowadza się do pokonania kilku fal przeciwników oraz bossa. Można te poziomy zupełnie pominąć, ale to interesujący dodatek niemal pozbawiony zabarwienia fabularnego.

Mieszane odczucia wzbudza obecne w różnych dialogach i monologach poczucie humoru. Poczynania naszej postaci komentuje często pewna czarodziejka, odzywają się także inne postacie - na przykład dowódca sił wroga czy nawet duch, którym ulepszyliśmy naszą broń. Komentarze rzadko bywają zabawne, najczęściej czuć, jakby były wymyślane na siłę.

Istotnym elementem pełnej wersji będzie kooperacja - do czterech graczy będzie mogło uczestniczyć w kampanii. Towarzysze dołączą do nas w dowolnym momencie każdej misji. Tego aspektu nie mogliśmy jednak jeszcze przetestować.

Eksterminacja zastępów potworów w Sacred 3 sprawia niemałą satysfakcję, a to najważniejsze w produkcji „diablopodobnej”. Jeżeli pełna wersja zaoferuje większą liczbę zróżnicowanych wrogów i elementów ekwipunku, to otrzymamy całkiem udane, solidne RPG akcji - po którym oczywiście nie możemy spodziewać się cudów. Gracze konsolowi mogą nawet zwrócić ku grze większą uwagę, gdyż na PC wybór podobnych gier jest znacznie większy.

Zobacz także