Sea of Thieves - pozytywne wrażenia i wątpliwości po testach beta
Pirackie przygody.
Opisaliśmy już, co podobało nam się w becie Sea of Thieves - teraz pora więc na parę mniej pozytywnych elementów.
Zabawa w pojedynkę
To akurat nie jest wielkim zaskoczeniem, ale możemy potwierdzić przewidywania wielu graczy - Sea of Thieves nie jest szczególnie angażujące, kiedy gramy samotnie. Lepiej już zdać się na automatycznie dobieranych kompanów z nadzieją na trafienie na kogoś w miarę rozsądnego.
Koordynacja akcji, podział obowiązków, wspólna eksploracja, zasadzki na wrogów czy po prostu głupie żarty - wszystko to stanowi o uroku gry. Samodzielne żeglowanie to także mniej ekscytujące doświadczenie.
Ponadto, w świecie gry trafiamy na różne grupy graczy - co prawda rzadko kogoś spotykamy, ale możemy zostać zaatakowani przez czteroosobową załogę na dużym okręcie. Z łupinką dla jednego pirata nie mamy wtedy szans w walce, choć nasza łódź jest bardziej zwrotna niż wielki statek.
Walka
Niestety, choć starcia ze szkieletami budzą na początku emocje, to pierwsze wrażenie szybko przemija i dostrzegamy fakt, że system walki jest bardzo skromny.
Nie chodzi nawet o to, że różnorodność uzbrojenia jest niewielka - mamy tylko szablę i pistolet oraz karabin (później możemy też dokupić strzelbę). Ważniejsza jest kwestia braku odpowiednich odczuć towarzyszących atakowaniu wrogów.
Uderzenia ostrzem nie są satysfakcjonujące, strzelanie i celowanie wydaje się trochę sztywne. Najlepiej wypada „snajperka”, ale nawet w tym przypadku przeciwnicy praktycznie nie mają żadnych animacji, które oddawałyby ich reakcję na trafienia.
Powtarzalność
Struktura rozgrywki w becie Sea of Thieves wygląda następująco:
- przyjmij zlecenie
- znajdź skrzynię
- oddaj skrzynię zleceniodawcy i przyjmij kolejne zlecenie
Na dłuższą metę nie jest to szczególnie ekscytujące. Oczywiście znalezienie pierwszych skarbów to miłe doświadczenie, ale później to już raczej obowiązek. Pomaga nieco fakt, że musimy trochę pomyśleć, żeby znaleźć nasz cel - musimy sami zlokalizować wyspę na wielkiej mapie, a czasem rozwiązać słowną zagadkę, by wiedzieć, gdzie kopać łopatą.
Na szczęście deweloperzy podkreślają, że beta oferowała tylko wycinek zawartości. Choć z drugiej strony - do tej pory nie podano nawet jednego przykładu innego rodzaju misji.
Brak łupów
Ze skrzyniami wiąże się lekkie rozczarowanie. Otóż, jak się okazuje, w grze o pirackich przygodach nie możemy nawet otworzyć znalezionych pojemników ze skarbami i artefaktami.
W praktyce skrzynie pełnią rolę waluty służącej do zwiększania poziomu reputacji u jakiejś frakcji. Za oddawanie ich postaciom niezależnym otrzymujemy pieniądze, za które dopiero możemy kupić jakieś przedmioty.
W efekcie, odkopywanie ukrytej skrzyni ze skarbami jest mniej ekscytujące niż być powinno. Trochę doskwiera też brak innych przedmiotów, które można by znaleźć w trakcie eksploracji - choćby elementów do ozdabiania statku. W becie na przeróżnych wyspach zbieraliśmy tylko deski, banany, kule armatnie i beczki z prochem.
W ogólnym rozrachunku Sea of Thieves to raczej przyjemna, niezobowiązująca przygoda, ale twórcy powinni zaproponować rozwiązania, które uczynią zabawę bardziej różnorodną.
Na szczęście do premiery pozostało jeszcze sporo czasu. Być może Rare zorganizuje jeszcze jedne testy, tym razem otwarte i oferujące więcej aspektów, które przyciągną do pirackiego świata na dłużej.