Skip to main content

Sequel Cyberpunk 2077 będzie bardziej amerykański, bo za prace odpowiada studio w Bostonie

Najlepszym przykładem są... studzienki.

Przedstawiciel CD Projektu zapewnia, że zaangażowanie oddziału w Bostonie do prac nad sequelem Cyberpunk 2077 sprawi, że tytuł w bardziej autentyczny sposób przedstawi amerykańskie realia.

Tytuł skrywa się obecnie pod nazwą kodową Project Orion i jest tworzony w głównej mierze właśnie przez biuro w Ameryce Północnej (gdzie przeniesiono także spory kontyngent deweloperów z Polski). Teraz temat poruszono w oficjalnym podcaście AnsweRED.

„Myślę, że Cyberpunk to oczywiście wyjątkowo amerykańska historia” - mówi Dan Hernberg, pełniący obowiązki producenta wykonawczego. „Ma w sobie dużo punkowej energii i został napisany przez Amerykanina, więc wydaje się odpowiednie, że [gra] powstanie w Ameryce”.

Reżyser Paweł Sasko podaje za to ciekawy przykład tego, dlaczego Cyberpunk 2077 pod niektórymi względami niedomagał, właśnie jeśli mowa o zgodności z amerykańskimi realiami. Twórcom z Europy brakuje znajomości detali, a te - jak wiadomo - są często kluczowe.

Zobacz na YouTube

„Weźmy te pokrywy studzienek na ulicach, prawda?” - mówił. „Był taki post [na Reddicie], w którym ktoś pisał, że jego immersja w Cyberpunku jest zrujnowana, a błąd polegał na tym, że pokrywy włazów przypominały te, które zazwyczaj używa się na chodnikach w Europie, w Niemczech”.

„W Ameryce zazwyczaj takich nie ma. To pokazuje te różnice. Jeśli wybierzemy się do Ameryki, widzimy jak i gdzie rozmieszczone są hydranty. Lampy uliczne, pozycje koszów na śmieci. Są przed domem, zaraz przy ulicy” - ciągnął Sasko. „W Polsce, w Europie nie widać tego prawie wszędzie. Takich niuansów jest mnóstwo”.

Jak można się domyślać, za rozwojem oddziału w Bostonie stoją także bardziej praktyczne powody. CD Projekt otwiera się w ten sposób na dużo większą pulę pracowników, niż ta dostępna w Polsce.

„Ameryka Północna oferuje jednocześnie ogromną pulę niezwykle utalentowanych twórców i twórczyń, którzy z różnych powodów niekoniecznie są zainteresowani przeprowadzką do Polski czy ogólnie do Europy. Będąc na miejscu, możemy znacznie łatwiej do nich dotrzeć, a w efekcie zasięgnąć nowych i wyjątkowych perspektyw” - dodaje Hernberg.

Zobacz także