Shadow Warrior 2 to lepsze Borderlands
Już graliśmy.
Remake Shadow Warrior to świetna strzelanka w starym stylu. Stawia na dynamiczną akcję i eksterminację zastępów demonów w - przeważnie - liniowych lokacjach. Tworząc sequel, deweloperzy postanowili podjąć ryzyko i zmodyfikować formułę rozgrywki. Pomysł okazał się trafiony.
Tym razem otrzymujemy większe lokacje, więcej swobody, więcej broni oraz przeciwników, a także istotny aspekt zdobywania różnorodnych przedmiotów - elementów ekwipunku czy ulepszeń, które wypadają z pokonanych wrogów.
Shadow Warrior 2 można więc przypisać do kategorii „looter shooter”. Gra przypomina nawet w założeniach Borderlands, choć pojawia się pewna zasadnicza różnica - dzieło Flying Wild Hog jest lepszą strzelanką i oferuje ciekawsze lokacje.
Przede wszystkim, plansze nie przesadnie duże, a Lo Wang może bez przerwy korzystać z szybkiego uskoku i sprintu, więc przemierzanie mapy nie stanowi żadnego problemu. Tym bardziej, że często spotykamy przeciwników.
Walka pozostaje równie dopracowana i wciągająca, co w poprzedniej odsłonie, co także ma ogromne znaczenie. Nawet jeżeli nie likwidujemy niektórych przeciwników jednym strzałem czy ciosem, to korzystanie z broni sprawia niesamowitą frajdę - niezależnie od tego, czy biegniemy z dwoma pistoletami maszynowymi, wyrzutnią granatów czy strzelbą.
Ważnym elementem zabawy pozostaje miecz, ale twórcy zadbali o większą różnorodność. Dysponujemy więc nie tylko zwykłą kataną. Możemy zdobyć zakrzywione ostrza, sztylety i inne narzędzia do walki w zwarciu - w tym piłę mechaniczną, która sprawdza się nawet lepiej niż w ostatnim Doomie. Przytrzymując odpowiedni przycisk możemy wykonywać dokładne cięcia, poruszając ostrzem.
Eksterminację potworów i innych nieprzyjaciół urozmaicają ulepszenia, które dodają do broni różne efekty. Możemy je dowolnie wymieniać, wyjmować z jednego karabinu i aktywować w innym. Wzmacniamy więc arsenał mocą ognia, lodu, elektryczności czy trucizny, albo sprawiamy, że każde uderzenie mieczem wysysa z celu punkty zdrowia.
Dodatkowe obrażenia od żywiołów zachęcają do częstszej zmiany uzbrojenia w trakcie potyczek. Okazuje się bowiem, że różni wrogowie mają różne odporności. Poza tym, bitwy są dzięki przedmiotom wzmacniającym ciekawe wizualnie i najzwyczajniej w świecie przyjemniejsze - możemy w końcu zmienić stwora w bryłę lodu i roztrzaskać na kawałki.
Bohater dysponuje także atakami specjalnymi i kilkoma czarami, które również umilają pojedynki. Nie ograniczamy się tylko do strzelania i cięcia. Możemy też zniknąć, wywołać falę uderzeniową, albo nawet nabić pobliskich nieprzyjaciół na wyrastające z ziemi kolce.
Lokacje w Shadow Warrior 2 są generowane z dobranych losowo fragmentów, ale nie sprawiają wrażenia złożonych w całość przypadkowo. Taki system zachęci do wielokrotnego przechodzenia gry - powtarzając misję możemy zetknąć się nie tylko z innym układem ścieżek, ale i odmiennym rodzajem środowiska (biomem).
Pomiędzy misjami będziemy wracać do bazy wypadowej. Czekają tam zleceniodawcy, a także handlarze oraz postacie niezależne związane z wątkiem fabularnym. Zajmiemy się więc rozmowami i sprzedawaniem niepotrzebnego sprzętu.
Kilkadziesiąt minut spędzone z Shadow Warrior 2 rozwiewa wątpliwości związane ze zmianą projektu świata. To już nie tradycyjna, liniowa strzelanka, ale walka nadal sprawia niesamowitą frajdę - a to przecież najważniejsze. Dodatkowe elementy to świetne urozmaicenie.