Skip to main content

Shelter - Recenzja

Życie borsuków.

Wydawać by się mogło, że rozpacz po utracie borsuków to ostatnia rzecz, jaka spotka nas w życiu. Wystarczy jednak ukończyć Shelter, by przekonać się, że to coś zupełnie normalnego.

Szwedzkie studio Might and Delight podjęło się próby dość zaskakującej. Oto otrzymujemy dość prostą grę o borsuczej mamie i jej pociechach. Przekazywane są tu graczowi stare prawdy przyrody, wtłaczane wszystkim dzieciom we wczesnych latach podstawówki.

Mamę - borsuka obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, nierzadko spoglądając na jej pyszczek, czyli z przodu. Spowodowane jest to potrzebą ciągłego pilnowania pięciu małych borsuków, które często potrafią się gdzieś zawieruszyć, zgubić drogę lub zabłądzić w gęstej trawie. Pomysł na rozgrywkę jest naprawdę banalny.

Oficjalny zwiastun gry ShelterZobacz na YouTube

Naszym głównym zadaniem jest odnalezienie drugiego końca lokacji, dbając przy tym o pełne brzuszki małych pociech. Strącamy więc jabłka z drzew, wyrywamy z ziemi rzepę i marchewki, a gdy zechcemy urozmaicić dietę drobnych borsuków, możemy zapolować na myszy, żaby lub lisy. Te ostatnie to nie lada rarytas, gdyż upolowanie wiąże się z obraniem skradankowej taktyki, której nie powstydziłby się nawet Sam Fisher - lisy są szybsze i trzeba do nich podchodzić skrywając się w gęstych trawach.

Oprócz karmienia młodych, musimy cały czas zmagać się z okrutną naturą. O ile już samo przeprowadzenie małych borsuków przez wartki nurt rzeki czy staranie się o to, by nie stracić ich z widoku podczas ciemnej nocy, to momentami spore wyzwanie, o tyle prawdziwe emocje pojawiają się wraz z nadleceniem wielkiego ptaszyska, drapieżnika wyższego rzędu. Zmuszeni jesteśmy wtedy ukrywać się w gęstych zaroślach lub wydrążonych pniach powalonych drzew i przemykać od schronienia do kolejnej osłony tylko wtedy, gdy z podłoża znika charakterystyczny cień złego ptaszyska.

„Shelter to podane w pięknej formie, interesujące narzędzie do zmierzenia własnej wrażliwości.”

Mama - borsuk już wypatrzyła swoją rudą ofiarę. Musi go złapać, aby wyżywić liczną rodzinę. Czytała Krystyna Czubówna.

Stracić młode możemy zatem na kilka różnych sposobów: zwyczajnie w świecie je zgubić, głównie pod osłoną nocy, zagłodzić, utopić lub dać porwać silniejszemu drapieżnikowi. Zwłaszcza ten ostatni, gdy widzimy porywające młodego borsuka szpony, potrafi wywołać w nas głęboki smutek. Shelter bardzo szybko uczy pokory. Nagle z „na szczęście zostały mi jeszcze cztery” robi się „cholera, został mi już tylko jeden”. Wstyd przyznać, ale sam ukończyłem grę posiadając zaledwie jednego potomka.

Aby ustrzec się tych przykrych porażek, należy porzucić dotychczasowy sposób doświadczania gier wideo. Ratunkiem dla młodych borsuków może okazać się instynkt, obserwacja ich zachowania czy też wyostrzenie zmysłu słuchu, zarówno na niebezpieczeństwa płynące z przyrody, jak i na piskliwe reakcje małych zwierzaków.

Jeśli jeden z małych borsuków wypadnie w nocy poza świetlisty krąg, tracimy go na zawsze.

Studio Might and Delight liczy zaledwie siedem osób. Nie przeszkodziło to jednak w stworzeniu znakomitej oprawy wizualnej, która jest wyjątkowo prosta, bo bazująca na zwyczajnych i kanciastych bryłach. O jej sile stanowi jednak co innego. To przepiękne, pastelowe kolory, animowane tekstury i dbałość o detale, które najsilniej uwidaczniają się w dwóch z pięciu dostępnych lokacji - pierwszej nocnej oraz lesie pochłoniętym pożarem. Poziomy zostały zaprojektowane w sposób przemyślany, nierzadko trzeba na chwilę przystanąć, aby odgadnąć kierunek, w którym należy podążać. Da się tu także zabłądzić, ale lokacje nie są zaawansowanymi labiryntami.

Grę ukończymy w trochę mniej niż dwie godziny - to niewiele, lecz z drugiej strony wydaje się to perfekcyjną długością dla tego typu opowieści. Niektóre miejsca wydają się momentami rozciągnięte na siłę, aby sztucznie wydłużyć wspomniany czas rozgrywki. Mogłoby pojawić się tu więcej interakcji, a przekaz wzmocniłaby na pewno większa różnorodność zwierząt.

Shelter to podane w pięknej formie, interesujące narzędzie do zmierzenia własnej wrażliwości. Utrata małych borsuków potrafi naprawdę mocno zaboleć. Jednak prawdziwe emocje czekają nas dopiero w trakcie zakończenia gry, zwłaszcza w scenie wyświetlanej po napisach końcowych. Być może finał jest oczywisty z perspektywy praw rządzących światem. Pozostaje jednak niezwykle wzruszający.

8 / 10

Zobacz także