Siła emocji, siła społeczności
Podsumowanie imprezy World of Tanks Grand Finals w Warszawie.
- Gra nie powstawała z myślą o e-sporcie - mówił podczas konferencji prasowej w Warszawie Wiktor Kisłyj, prezes Wargaming.net. Interesujące słowa. Prawdziwe, ale tworzące pewien dysonans, gdy weźmiemy pod uwagę skalę i poziom wielkiego finału World of Tanks, zorganizowanego w Złotych Tarasach w ubiegły weekend.
World of Tanks rozwinęło się jako e-sport niezwykle szybko. Przed 2013 rokiem gra nie pojawiała się na żadnych większych turniejach. Wszystko zaczęło się od społeczności; to użytkownicy uczynili z „Czołgów” dyscyplinę profesjonalnej rywalizacji.
Projektanci nie myśleli o sportowym aspekcie rozgrywki, ponieważ priorytetem było dla nich stworzenie tytułu zapewniającego dobrą zabawę.
- Najważniejsze było stworzenie dobrej gry sieciowej, satysfakcjonującej i dopracowanej - mówi w rozmowie z Eurogamer.pl Frederic Menou, menadżer generalny europejskiego oddziału Wargaming.net.
- Gracze sami przenieśli rywalizację w World of Tanks na wyższy poziom, poziom e-sportowy. Zaczęli organizować turnieje, choć początki były skromne. Szybko uświadomiliśmy sobie, że musimy pomóc i wykazać się inicjatywą.
Tak to się zaczęło - od amatorskich zawodów, do profesjonalnych, międzynarodowych. Grand Finals były największą do tej pory e-sportową imprezą World of Tanks. Zwycięski zespół Na'Vi - w skład którego wchodzą gracze ukraińscy i rosyjscy - otrzymał ponad 330 tys. zł. Drugie miejsce zajął rosyjski Virtus.Pro, a na trzecim stopniu podium stanęli członkowie Red Rush Unity, również z Rosji.
Na miejscu w Warszawie drużynom kibicowało w sumie kilka tysięcy osób, a transmisje w serwisie Twitch śledziło kilkaset tysięcy fanów. Frederic Menou przekonuje, że takie wyniki są naprawdę zadowalające, szczególnie biorąc pod uwagę, że World of Tanks to jeszcze młoda dyscyplina.
W zmaganiach wzięło udział czternaście drużyn, zawodnicy reprezentowali między innymi Rosję, Chiny, Stany Zjednoczone, Polskę i Koreę Południową. Nie było zespołu złego, mogliśmy oglądać poczynania najlepszych z całego świata. Zaskoczeniem - dla widzów, komentatorów i innych zawodników - okazał się filipiński PvP Superfriends. Drużyna z Batmanem i Robinem szybko stała się ulubieńcem publiczności.
„Tak to się zaczęło - od amatorskich zawodów, do profesjonalnych, międzynarodowych.”
Warszawskie finały były udanym i interesującym wydarzeniem e-sportowym. Pomogła świetna publiczność, która zapełniała główną salę w Multikinie w Złotych Tarasach nawet po tym, jak polski zespół Lemming Train odpadł z gry.
Na miejscu nie miałem okazji słuchać polskich komentatorów, mogę więc tylko pochwalić amerykańskich. Najwyższy, światowy poziom i pełen profesjonalizm - zarówno komentarz na żywo oraz analiza poszczególnych meczów i zawodników. Widzowie potwierdzali, że taka otoczka bardzo pomogła im odczuć, że są częścią czegoś dużego, wyjątkowego i spektakularnego.
Nie będę udawał, że jestem specjalistą od World of Tanks. Wybrałem się jednak do Warszawy z otwartą głową, by bliżej poznać nie tyle grę, co żywą dyscyplinę e-sportu. Szybko jednak okazało się, że oglądanie rozgrywek to zajęcie przyjemne nie tylko dla znawców gry - atmosfera udziela się wszystkim obecnym. Każdy udany strzał, unik, szarża czy zniszczenie czołgu wywoływały salwę oklasków.
Ciekawie było też przyglądać się publiczności. Na sali obecni byli widzowie naprawdę w każdym wieku - od najmłodszych, po starszych, a nawet całe rodziny. Z pewnością pomógł fakt, że wstęp był darmowy.
Zakończenie turnieju to tak naprawdę początek kolejnego etapu dla twórców, którzy chcą dalej ulepszać e-sportowe doświadczenie. - Musimy wszystko przeanalizować, skonsultować się z drużynami i specjalistami. Chcemy się upewnić, czy zasady na pewno są dobre, i co możemy poprawić - zaznaczył Frederic Menou.
Duże zmiany wprowadzi z pewnością odświeżona wersja oprawy graficznej, która ma zostać zaimplementowana jeszcze w tym roku. Możliwość zrobienia dziury w budynku to z pozoru błaha rzecz, jednak z perspektywy profesjonalnych rozgrywek niszczące się elementy otoczenia w znaczny sposób wpływają na taktykę.
Wargaming myśli już nad kolejnym wielkim finałem, nie jest jeszcze przesądzone, gdzie się odbędzie. Pewne jest jedno - World of Tanks jako e-sportowa dyscyplina nie przestanie się rozwijać. Kto wie, może niedługo „czołgi” zaparkują obok bohaterów z League of Legends podczas największych imprez pokroju Intel Masters Extreme.
Fot. Damian Milczarek