SimCity - Recenzja
„Jestem autentycznie smutny. Wierzyłem w to SimCity od samego początku.”
Najnowsze SimCity to efektowna gra. Piękna wizualnie, rozbudowana o daleko posuniętą współpracę w regionach z innymi graczami, ze świetną oprawą dźwiękową. Mimo że twórcy zdecydowali się na pewien kompromis i uprościli rozgrywkę, wyszło to grze na dobre. Radość psuje niski poziom trudności i konieczność stałego podłączenia do Internetu.
Rozpoczynając zabawę wybieramy, czy dołączymy do utworzonej przez kogoś gry, czy sami ją stworzymy. Jeśli zdecydujemy się na drugą opcję, to do wyboru mamy rozgrywkę publiczną - region jest dostępny dla wszystkich, lub prywatną, gdzie jedynie nasi znajomi mogą zasiedlać obszar. Następnie zaznaczamy miejsce, w którym wybudujemy miasto. Starsi stażem gracze, znający poprzednie edycje SimCity, rozczarują się wielkością dostępnej pod zabudowę powierzchni. Jest naprawdę niewielka. W danym regionie można tworzyć kilka współistniejących miejscowości i przełączać się między nimi podczas rozgrywki. Tym samym zmieniono filozofię gry - nie troszczymy się jedynie o jedno miasto, ale o rozwój całej ich sieci wchodzących w skład metropolii.
Wznoszenie miasta, tak jak poprzednio, podzielone jest na stawianie gotowych budynków użyteczności publicznej (dworce, szpitale, posterunki policji, szkoły) oraz na tworzenie planu zagospodarowania przestrzennego. Nawiązując do chlubnej tradycji serii, zaznaczamy myszką strefę, w której chcemy, by znajdowały się tereny przemysłowe, komercyjne lub mieszkaniowe. Przykładowo, stawiając fabrykę w centrum i otaczając ją strefami mieszkalnymi, możemy być pewni, że wprowadzający się do domów Simowie nie będą szczęśliwi. Ceny nieruchomości spadną, a dzielnica będzie wyglądać jak warszawska Praga, a nie nowojorski Manhattan.
„Z pozoru, produkcja studia Maxis przypomina bardziej nową część The Sims niż poprzednie części symulatora miasta, z dużą liczbą podpowiedzi i wskazówek, które mogą zrazić pasjonatów serii.”
Twórcy zapowiadali, że w końcu umożliwią poprowadzenie ulic przecinających się nie tylko pod kątem prostym. I faktycznie, możemy tworzyć niemal dowolne serpentyny i łuki w łatwy sposób, aczkolwiek najefektywniejszym sposobem wykorzystania dostępnej mapy wciąż jest przygotowywanie kwadratowych stref w starym, dobrym stylu SimCity.
W odróżnieniu od pierwowzoru, tym razem nie musimy się martwić o tworzenie sieci elektrycznej czy wodociągów. Kupując elektrownię i stawiając ją przy drodze, całe miasto uzyskuje dostęp do energii. Jedyne o co się musimy martwić, to ilość produkowanego prądu zaspokajająca rosnące potrzeby społeczności. Z pewnością jest to uproszczenie, które może zaskoczyć doświadczonych graczy. Przyznaję, że dla mnie to krok w słusznym kierunku - ułatwia rozgrywkę tam, gdzie była niepotrzebnie uciążliwa.
Wraz ze wzrostem zaludnienia, zwiększamy liczbę przychodni, szkół, rozwijamy sieć autobusową czy tramwajową. Ważne jest, by zaspokajać potrzeby mieszkańców. Wtedy chętniej będą wprowadzać się nowi. A niezadowolony Sim, to Sim zły, który potrafi protestować przed siedzibą urzędu burmistrza, a wreszcie wynieść się z miasta. Ciekawą opcją jest możliwość zaglądania niemalże w okna domów mieszkańców. Z wyświetlanych nad ich głowami dymkach przeczytamy, co o nas i o mieście myślą, czego brakuje, co im się spodobało w okolicy. Niejednokrotnie otrzymamy od nich zadanie do wykonania. Ot, Sim chce urządzić pokaz fajerwerków. W zamian za pozwolenie, wpłaci dużą sumkę do miejskiego budżetu, a my zatroszczymy się, by nie spalił okolicy. Misje te raz prostsze, innym razem trudniejsze do zrealizowania, urozmaicają zabawę.
Przypadła mi do gustu możliwość rozbudowy postawionych już budynków. Za przykład niech posłuży ratusz. A jakże! Na początku jest to skromny budynek, a wraz z rozwojem miasta możemy go ulepszać, zmieniać wygląd i gabaryty oraz dostawiać nowe skrzydła. Te, jak chociażby departament odpowiedzialny za finanse, dodają nowe opcje - na przykład możliwość modyfikowania wysokości podatków dla poszczególnych rodzajów stref, albo zmniejszenie obciążeń dla luksusowej strefy mieszkalnej, by przyciągnąć nowobogackich.
Z pozoru, produkcja studia Maxis przypomina bardziej nową część The Sims niż poprzednie części symulatora miasta, z dużą liczbą podpowiedzi i wskazówek, które mogą zrazić pasjonatów serii. Mimo wszystko, nie jest skierowana wyłącznie do osób, spędzających przed monitorem weekendowe popołudnia. Im dłużej bawimy się w wirtualnego burmistrza, tym więcej odkrywamy smaczków, nowych budynków i możliwości rozwoju. Sądzę, że twórcy nieźle wyważyli model rozgrywki tak, by był przystępny zarówno dla początkujących, jak i wszystkich tych, którzy zjedli zęby na SimCity. O dostępnych funkcjach i możliwościach gry można by jeszcze długo pisać.
„Kluczowym elementem SimCity jest współpraca pomiędzy graczami.”
O ile w pierwszych częściach serii, rozwój miasta przychodził powolnie i z trudem, z unoszącym się w powietrzu widmem bankructwa, tak w najnowszym SimCity nie sposób narzekać na notoryczną nadwyżkę budżetową. Jeśli przyznaną na start pulę pieniędzy wydamy sensownie, nie budując od razu dróg szybkiego ruchu, a przez pierwsze trzy godziny rozgrywki skupimy się na ostrożnym rozwoju, tak później jest już z górki.
Zrobiłem mały eksperyment, zostawiając miasto bez opieki na godzinę. Odchodziłem od ekranu, mając w budżecie sporo dodatkowej gotówki. Gdy wróciłem, miasto wciąż sprawnie funkcjonowało - super! Przecież burmistrzowie też piją kawę i oglądają telewizję. Z drugiej strony, nabyłem takie ilości pieniędzy, że potem mogłem sobie pozwolić wręcz na ich marnotrawienie. Niestety, nie można zmienić poziomu trudności, a brak autentycznego wyzwania ekonomicznego odbiera grze jej pierwotną duszę symulacji, pozostawiając tylko świetną zabawę. SimCity to samograj, w którym rozgrywka koncentruje się bardziej na składaniu klocków i podziwianiu własnej, wesołej twórczości, niż na autentycznym zarządzaniu miastem.
Kluczowym elementem SimCity jest współpraca pomiędzy graczami. Właśnie tak, współpraca, a nie rywalizacja na noże i spluwy. Wspomniane już regiony zasiedlają ludzie z całego świata (o ile wybraliśmy region dostępny publicznie). Mając połączenie drogowe z sąsiednim miastem, możemy sprzedawać mu usługi, których ono potrzebuje, lub sami za opłatą korzystać z jego dóbr. W przypadku, gdy niewielka mieścina nie potrzebuje przychodni, nie warto wydawać pieniędzy na jej budowę. Wystarczy znaleźć osobę, która dysponuje większą liczbą ambulansów i w razie potrzeby, wypożyczy nam swoje. Podobnie jest z nadwyżkami energii, które możemy sprzedać do sąsiedniego miasta spowitego ciemnościami. Interesująco rozwiązano tworzenie kosztujących majątek, specjalnych celów strategicznych, np. międzynarodowego portu lotniczego. Na jego budowę składają się sąsiednie miasta. Bezsprzecznie, element współpracy w okręgu jest fantastyczny, ożywia zabawę i wprowadza nowe możliwości.
Każda z tworzonych miejscowości może specjalizować się w kilku określonych dziedzinach. Czy to w kopalnictwie, rozwoju technologicznym lub hazardzie. Stawiając na to ostatnie rozwiązanie, w pierwszej kolejności będziemy mogli wybudować małe kasyno. To świetna inwestycja przynosząca krocie do budżetu miasta. Hazard ściąga do miast rzeszę turystów, którzy zostawiają tu swoje pieniądze, zasilając nasz skarbiec. Niestety jest i druga strona medalu - wzrośnie przestępczość.
Warta wspomnienia jest możliwość dokupienia dodatków do gry. W trakcie testów zdecydowałem się na nabycie płatnego pakietu francuskiego. Spełniając finansowe wymagania i budując w centrum miasta Wieżę Eiffla, patrzyłem jak pobliskie budynki zamieniają się w paryskie kamienice. Ślicznie! Fantastyczne! Szkoda tylko, że musimy za tę przyjemność zapłacić dodatkowo 29 zł, podczas gdy dopiero co wydaliśmy grubo ponad 100 złotych za pudełkową wersję.
Wizualna strona SimCity stoi na wysokim poziomie. Obniżenie kamery do poziomu ulicy, pokazuje życie miasta z nieodpartym urokiem. Jeśli mowa o udźwiękowieniu gry, to miałem wrażenie, że zostało ono żywcem przeniesione z tasiemcowej serii The Sims.
SimCity do uruchomienia wymaga stałego dostępu do Internetu i konta w usłudze Origin. Zapisywanie stanu zabawy odbywa się w chmurze, a nie fizycznie na dysku twardym komputera. Zapomnijmy więc o kontynuowaniu gry wszędzie tam, gdzie nie mamy połączenia z siecią. Rozwiązanie to wzbudza słuszne kontrowersje również z tego powodu, że po premierze pojawiają się kolosalne problemy z połączeniem do serwera, a wydawca wyłącza niektóre z funkcji gry, by odciążyć zasoby. Wiąże się z tym katastrofalna sytuacja, kiedy to nie można wczytać stworzonego przez siebie miasta. Wciąż pojawia się informacja o błędzie - nie pomaga restart aplikacji, a jedynym lekarstwem okazuje się usunięcie gry, jej ponowne zainstalowanie i rozpoczęcie budowy miasta od nowa! Jeśli tak ma wyglądać „granie w chmurze”, to nie chce mieć z tym więcej do czynienia.
Wydawca umieszczając w sklepach pudełko z grą ma obowiązek dostarczyć starannie przygotowany produkt - działający i funkcjonalny. SimCity nie jest wersją beta darmowej produkcji, ale tytułem, za który płacimy przy kasie konkretne pieniądze. Szkoda, że tak świetnie zapowiadająca się gra, i przynosząca w trakcie zabawy tyle radości, relaksu i przyjemności, starająca się w casualowych czasach nawiązać do tradycji serii, ostatecznie nie sprostała wszystkim oczekiwaniom.
Jestem autentycznie smutny. Wierzyłem w to SimCity od samego początku.